Najpopularniejsza teza jest oczywiście taka, że była żoną Jezusa. Że uczniowie zazdrośni o jej bliską relację dorobili jej gębę prostytutki. Już apokryficzna Ewangelia Filipa głosi, że „Jezus całował ją w usta”. Na gotyckich obrazach niderlandzkich malarzy przedstawiana jest jako ciężarna: na Zdjęciu z Krzyża Dirka Boutsa czy na Opłakiwaniu Petrusa Christusa. Na Zdjęciu z krzyża Rogiera van der Weydena jest nie tylko ciężarna, ale dodatkowo ma na brzuchu pasek z wypisanymi imionami „rodziców” – „JHESUS MARIA”. Oczywiście badacze interpretowali później ów zaokrąglony brzuch jako ciążę duchową, ale… Jak to się mówi o ziarnku prawdy w każdej plotce? Przykleiła się więc do Marii Magdaleny pewna dwuznaczność.
Ks. Henryk Seweryniak: A wiesz, że czasem nawet poważni księża profesorowie nie wiedzą, że Marii Magaleny nie powinno się utożsamiać z prostytutką? Na marginesie: jak ja nie lubię tego słowa „jawnogrzesznica”, co ono dzisiaj znaczy? O innych zarzutach trudno jest poważnie mówić: wiemy, jak rodziły się Ewangelie, jak były opowiadane we wspólnotach, jak spisywane, jak potem powtarzane w kolejnych kopiach rękopisów: taką historię trudno byłoby ukryć. I jeden „sensacyjny” czy „teraz odnaleziony” dokument tego nie zmieni.
M.B.: Na pewno wiemy o Marii Magdalenie to, że pochodziła z Magdali nad Jeziorem Galilejskim (stąd przydomek).
H.S.: Magdala była miastem bogatym, o długiej historii, które w czasach Marii czerpało spore dochody z rybołówstwa i handlu. Wiemy o nim sporo, bo od 2009 r. jest miejscem intensywnych badań archeologicznych. Odkryto tam między innymi synagogę z I w.
M.B.: Wiemy też, że Jezus dokonał nad Marią z tej Magdali egzorcyzmu, że potem była jedną z kobiet towarzyszących Jezusowi. Dwunastu to było szczególne grono, ale przecież nie tylko oni wędrowali z Jezusem! Łukasz relacjonuje, że chodziły z Nim również kobiety. Niektóre z nich wymienia: Maria Magdalena właśnie, ale też Joanna, żona Chuzy, Zuzanna i „wiele innych”.
H.S.: Maria Magdalena towarzyszyła Jezusowi za życia, to jedno. Drugie to fakt, że stała odważnie pod krzyżem. Trzecie wreszcie: to ona jako pierwsza, przynajmniej w relacji św. Jana, przychodzi do grobu Jezusa, a potem idzie apostołom zanieść nowinę o Zmartwychwstaniu.
M.B.: I zauważmy, że to nie jest zwykłe, babskie plotkarstwo, bo i z takimi komentarzami się spotkałam: że pusty grób Jezusa znalazły najpierw kobiety, żeby On mógł mieć pewność, że nie zachowają tego w tajemnicy, tylko rozniosą wiadomość na cały świat!
Jeśli zadaniem apostołów jest mówić światu o Zmartwychwstaniu, to Maria Magdalena jest Apostołką Apostołów: oni od niej dowiedzieli się, że Jezusa nie ma w grobie!
H.S.: Jan w swojej Ewangelii całe to spotkanie Marii Magdaleny ze Zmartwychwstałym opisuje jako wielką katechezę drogi wiary. Zobacz: najpierw zostaje ona „wyzwolona od złego ducha”, a potem staje się Jego uczennicą.
M.B.: I to prawdziwą, taką jak inni uczniowie, Piotr czy Jan, co zresztą było nie do pomyślenia w tamtym czasie w stosunku kobiet. Jeśli pójdziemy za tradycją, że Maria Magdalena to Maria z Betanii, siostra Marty i Łazarza, to w scenie odwiedzin Jezusa w ich domu św. Łukasz zapisuje, że „siadła u stóp Pana”. To nic innego jak techniczny termin na bycie uczniem!
H.S.: Nie dość, że była uczennicą, jak inni, ale na dodatek od wielu z nich odważniejszą. To ona przecież stała wytrwale pod krzyżem, patrzyła na Jego cierpienie i śmierć. Wyobrażasz sobie patrzeć na takie męczarnie kogoś, kogo kochasz, nie móc mu pomóc, ale nie odchodzić, żeby On miał twoje wsparcie?
M.B.: I jej historia wcale nie skończyła się pod krzyżem. W niedzielny poranek poszła do grobu, żeby Jego pochowane w pośpiechu przed szabatem ciało namaścić olejkami.
H.S.: Spotyka tam anioły, które strzegą grobu z dwóch stron, jak kiedyś strzegły Arki Przymierza. Pytają ją, dlaczego płacze, a ona skarży się wobec nich, że „Zabrali Pana i nie wiem, gdzie Go położono”…
M.B.: Wtedy jeszcze nie rozumie, co się stało. Wie tylko, że chciała namaścić ciało, a ciała nie ma. Każdy z nas przeżyłby szok, gdyby trzeciego dnia po pogrzebie kogoś bliskiego jego ciało zniknęło.
H.S.: Ale ona wtedy widzi ogrodnika – przynajmniej wydaje jej się, że to jest ogrodnik. Myśli, że może on coś wiedzieć na temat zniknięcia ciała. Można tu pytać: jak mogła nie rozpoznać Jezusa, którego znała przez trzy lata i na którego śmierć patrzyła? Jan przez ten obraz mówi nam, że aby odkryć Jezusa Zmartwychwstałego, nie wystarcza sama miłość czy Jego wytrwałe poszukiwanie, że potrzebna jest jeszcze Jego łaska i otwarcie człowieka na tę łaskę. Jezusa nie można zobaczyć – Jezus „pozwala się widzieć”.
M.B.: Maria Magdalena podchodzi więc do ogrodnika i jeszcze nie widzi Jezusa. On ją pyta: „Niewiasto, czemu płaczesz? Kogo szukasz?”, a ona odpowiada wciąż według ziemskiej logiki: „gdzie Go położyłeś”?
H.S.: Wszystko zmienia moment, kiedy Jezus zwraca się do niej po imieniu, jak pasterz do swoich owiec. Żydzi rzadko wypowiadają czyjeś imię w rozmowie, bo ono dotyka samej głębi człowieczeństwa. Jezus mówi: „Miriam!”, a ona dopiero wówczas rozpoznaje z nim Nauczyciela, Rabbuni.
M.B.: A On mówi to dziwne i tajemnicze: „Nie zatrzymuj Mnie”…
H.S.: W Janowym, greckim tekście jest tam: Mē mou haptou, co łacina przełożyła na słynne: Noli me tangere – „nie dotykaj mnie!”, „nie szukaj mnie w rzeczywistości ziemskiej”, „nie zatrzymuj się na tym, co widzisz”.
M.B.: I wtedy ją posyła, żeby poszła i opowiedziała o wszystkim uczniom. I Maria wcale nie mówi im, że widziała nauczyciela, człowieka, za którym wspólnie chodzili, ale mówi: „Widziałam Pana i to mi powiedział!”.
H.S.: W ten właśnie sposób stała się Apostołką Apostołów, która uczy, że zbawienie dokonało się w Jezusie, który jest Panem i Zbawicielem. Pierwszy Kościół doskonale zrozumiał powagę jej osoby. Jeśli u św. Łukasza możemy mówić o „hierarchii apostolskiej” (Dwunastu) i „hierarchii świętości”, to w tej drugiej Maria Magdalena zajmuje drugie miejsce po Maryi!
M.B.: Pierwszy Kościół rozumiał i papież Franciszek też rozumie: to on przecież dawne wspomnienie obowiązkowe Marii Magdaleny zamienił w jej święto. To wyższa ranga przypominania o tej postaci.
H.S.: A przede wszystkim po wprowadzonej na polecenie Franciszka zmianie w kalendarzu liturgicznym Maria Magdalena staje na równi z innymi apostołami, a nie niżej od nich! Więcej nawet, porównanie, jakiej papież wobec niej używa, jest tym, stosowanym wobec samej Maryi! „Pierwsza Ewa przyniosła śmierć tam, gdzie dotąd było życie; druga, Maria Magdalena, z miejsca śmierci, od grobu, obwieściła Życie”. Ona uczy, jak wejść w doświadczenie wiary, które jest większe niż wszystkie ludzkie próby zrozumienia Boga. I to jest lekcja dla całego Kościoła i każdego z nas – a nie szukanie sensacji w Marii Magdalenie.
Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”.