Dziś mówi się już o pornografii ubiegłego wieku. Perwersyjne przedstawianie aktów seksualnych wprost to dla twórców tej branży zdaje się już „za mało”. Przez ostatnie lata produkcje te przeszły potężną metamorfozę. Zmiany te najtrafniej obrazuje cytat z książki Normana Doidge, psychiatry zajmującego się tematyką niszczycielskich skutków pornografii: „Trzydzieści lat temu «ostra» pornografia oznaczała pokazanie wprost stosunku seksualnego. Dziś «zwykła» pornografia oznacza tematykę sadomasochistyczną, w której seks jest pomieszany z nienawiścią i poniżeniem. <<Ostra>> pornografia oznacza dziś eksplorowanie świata perwersji”. (Brain that changes itself).
Gdy przemoc staje się normą
To jest właśnie ten rodzaj pornografii, na którą napotykają w internecie nasze dzieci i młodzież – najczęściej początkowo przez przypadek.
Proszę sobie wyobrazić, co się dzieje w głowie dziecka czy nastolatka oglądającego filmy, na których seks łączy się z działaniami skutkującymi ranami, rozdarciami. Filmami, w których aktom seksualnym towarzyszy przemoc – a aktorki zdają się z lubością tego właśnie oczekiwać. Młoda osoba zaczyna to oglądać, bo choć z jednej strony odbiera to jako obrzydliwe, z drugiej staje się to dziwnie pociągające. Seksualność dziecka została właśnie sztucznie rozbudzona.
Jednak problem nie dotyczy tylko młodych osób. Obecnie publikowanych jest coraz więcej badań naukowych dotyczących skutków pornografii i okazuje się, że jej konsumenci uczą się postrzegać wyżej opisane akty seksualne jako normę, zaczynają jej oczekiwać, a często też wymagać od żon czy dziewczyn. Co więcej, zaczynają wierzyć, że kobiety lubią przemoc w seksie i że jest to normalny element pożycia. Przekłada się to na ich rzeczywiste praktyki.
Uzależnia jak narkotyk
Gdy zorganizowaliśmy konferencję pod tytułem „Porno – kokaina na kliknięcie”, spotkaliśmy się z zarzutem, że nie można porównywać kokainy z pornografią. Niestety, to nie jest tylko chwytliwa metafora. Dzięki pracom takich naukowców jak Norman Doidge i Donald Hilton znamy w tej chwili dokładnie neurologiczny mechanizm uzależnienia od pornografii. Tak samo jak kokaina działa ona na tzw. układ nagrody w mózgu. W ogromnym skrócie: gdy robimy coś sprzyjającego przetrwaniu człowieka jako jednostki lub jako gatunku, w mózgu wydzielana jest dopamina, zachęcająca, by to powtarzać. Gdy się najemy i czujemy nie tylko sytość, ale przyjemność – to działanie dopaminy. W seksie część przyjemności to też oddziaływanie dopaminy. Jednak zarówno narkotyki jak pornografia oszukują mózg, pobudzając nienaturalnie wysoki poziom wydzielania dopaminy. Pornografia ma w tym miejsce szczególne – oszukuje mózg, że oto nadarza się okazja do przedłużenia gatunku, dlatego pobudza wydzielanie dopaminy, by człowieka zachęcić do konkretnych działań. Działania nie następują – zmienia się scena, pojawiają się nowe konfiguracje, nowe okazje. U niektórych osób kończy się to szybko masturbacją, część ogląda porno godzinami, a dopamina cały czas jest produkowana. Mózg nie wytrzymuje nienaturalnie wysokiego jej poziomu i zaczyna się bronić, redukując liczbę tzw. receptorów dopaminy. Co to oznacza w praktyce? Dopamina wciąż jest produkowana w dużych ilościach, ale człowiek nie odczuwa już tego jako przyjemności. Aby uzyskać podobny poziom pobudzenia, przyjemności, szuka większych dawek czy mocniejszych wrażeń (stąd coraz więcej coraz drastyczniejszej pornografii w ofercie). Ten sam mechanizm działa przy narkotykach – człowiek potrzebuje coraz większych dawek. Podstawowa różnica między kokainą a pornografią jest taka, że wiele filmów pornograficznych jest dostępnych za darmo za jednym kliknięciem, a za narkotyki trzeba płacić. Owszem, nie każdy uzależni się od pornografii, jednak z doświadczeń seksuologów wynika, że im wcześniej następuje kontakt z pornografią i im jest częstszy – tym szybciej to uzależnienie następuje. A zatem najbardziej niebezpieczna jest dla dzieci i młodzieży, jednak i dorośli nie są odporni.
Religia nie jest kluczowa
Jeden z argumentów za pornografią brzmi tak: to pewien element dorosłego życia, coś, co może dodać pikanterii współżyciu osób, które czują się pewnie w swojej seksualności i nie kierują się religijnym tabu. Tylko ludzie religijni mają z tym problem, bo odrzucają seksualność i widzą w niej grzech.
Oczywiście bycie przeciw pornografii nie oznacza bycia przeciw seksualności. To tak, jakby twierdzić, że jeśli ktoś jest przeciw anoreksji, musi być za obżarstwem. Prawdziwa intymność seksualna to coś więcej niż sam akt, to wyraz miłości, więzi, czułości, czyli tego wszystkiego, co w pornografii jest kompletnie nieobecne. Popatrzmy raczej w ten sposób: czego ludziom musi brakować w relacji, skoro muszą pobudzać się seksualnie oglądaniem innych osób uprawiających pełen przemocy seks, by mieć przyjemność i satysfakcję ze zbliżenia intymnego?
Choć rzeczywiście wśród osób wypowiadających się głośno przeciw pornografii jest wielu wierzących, jednak to nie jest tożsame. Ciekawym przykładem jest Gail Dines, feministka walcząca z pornografią właśnie jako popularyzującą i normalizującą przemoc wobec kobiet. Istnieje też szerokie grono osób rezygnujących z pornografii dla przyczyn zupełnie prozaicznych. Coraz więcej badań pokazuje, że częste oglądanie pornografii powoduje zaburzenia erekcji. Prawdziwa kobieta na tle wyidealizowanych ciał aktorek staje się mało pobudzającą „namiastką”, „kiepskim porno”. Stąd popularność internetowej grupy NoFap, której członkowie wyznaczają sobie zadanie powstrzymania się od oglądania pornografii i masturbacji po to właśnie, by docelowo poprawić jakość współżycia. Założyciel grupy Alexander Rhodes deklaruje się jako agnostyk („moją motywacją jest miłość” – oświadczył zapytany o to, dlaczego ją stworzył), a większość ponad 150-tysięcznej społeczności tworzą osoby niewierzące, które zauważywszy dewastujące skutki pornografii w swoim życiu, postanowiły się od niej uwolnić.
Nie jest to zresztą specjalnie zaskakujące, biorąc pod uwagę zbadane już naukowo szkody wyrządzane przez pornografię, do których zaliczają się: zmniejszenie spójności kory przedczołowej (odpowiedzialnej m.in. za samokontrolę), czego wynikiem jest obniżenie zdolności do samokontroli i zniewolenie impulsami (nie tylko seksualnymi), obniżenie satysfakcji ze związku romantycznego lub wręcz niezdolność wejścia w taki związek, większa depresyjność i samotność. To ostatnie dotyka zwłaszcza kobiet, które chociaż rzadziej są konsumentami pornografii, bardziej cierpią z powodu uzależnienia. Choć istnieje rodzaj społecznego pobłażania wobec pornografii, kobiety zmagające się z uzależnieniem są mniej skłonne niż mężczyźni szukać pomocy, gdyż są surowiej oceniane.
Czy jesteśmy skazani na pandemię?
Wydawałoby się, że jesteśmy w beznadziejnej sytuacji. Mamy kokainę na kliknięcie, łatwo uzależniającą, dzieci, które – jak wynika z najnowszych badań Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej – pierwszy raz stykają się z pornografią, mając mniej niż 12 lat (50 proc. polskich dzieci). Żyjemy w kraju, gdzie wystarczy na stronie internetowej kliknąć niesprawdzaną w żaden sposób deklarację, że ma się skończone 18 lat, by uzyskać dostęp do dowolnych perwersji. Dlatego warto chociażby wprowadzić i sobie, i dzieciom najbardziej podstawowe filtry w wyszukiwarkach oraz zainteresować się tym, jakie jeszcze zabezpieczenia można ustawić w urządzeniach z dostępem do internetu. Warto też rozmawiać z o odpowiedniej reakcji na tego typu treści spotykane w internecie, która powinna wyglądać tak: najpierw włącz myślenie racjonalne, nazwij, co widzisz – to pornografia, potem odwróć wzrok i pogratuluj sobie dobrej decyzji. To proste, a jest nawykiem, którego warto uczyć – tak jak uczymy mycia rąk, czyli podstawowej higieny. Pozostaje też mieć nadzieję, że nasi ustawodawcy postarają się wprowadzić choćby takie ograniczenia dostępności pornografii dla dzieci, jakie obowiązują na przykład w Anglii, gdzie każdy telefon jest traktowany jak należący do dziecka i trzeba niektóre usługi powyłączać, udowadniając, że się jest dorosłym. Oczywiście dla osoby aktywnie poszukującej pornografii nie są to przeszkody nie do pokonania, ale mogą pomóc w uchronieniu dzieci i siebie przed niechcianymi widokami nagości.