Logo Przewdonik Katolicki

Ładnie opakowana pornografia

Magdalena Guziak-Nowak
Fot. Materiały prasowe

O tym, jaką edukację seksualną fundują młodemu pokoleniu polscy celebryci, powiedziano już wiele, ale nie wszystko. W zbulwersowanych komentarzach zabrakło spostrzeżenia, że akcja Anji Rubik to tylko wierzchołek góry lodowej.

Taka perspektywa sprawia, że na kampanię #sexedpl powinniśmy spojrzeć nie jak na pojedynczy problem, wymysł, happening. Taka perspektywa sprawia, że #sexedpl staje się pretekstem do głębszej rozmowy – o pseudoedukacji seksualnej w internecie i o tym, czy my, rodzice, chcemy jej dla naszych dzieci.
 
Miłość? Nie jest konieczna
Dla przypomnienia. W ostatnim czasie trafiło do sieci kilkanaście spotów, w których celebryci odkrywają przed nastolatkami rzekomą prawdę o seksualności. Akcja nazywa się #sexedpl i firmuje ją modelka Anja Rubik, której celem jest mówienie o edukacji seksualnej „jak o higienie dentystycznej” oraz odarcie sfery intymnej ze wstydu. Sama Rubik występuje więc w spocie o prezerwatywach. Szczyci się, że „jako odpowiedzialna, dorosła, seksualnie aktywna kobieta” ma je zawsze przy sobie, bo nie na każdego faceta można liczyć. Blogerka modowa Maffashion robi przegląd metod antykoncepcyjnych. Aktorka Roma Gąsiorowska opowiada, że „uratowała życie swojej przyjaciółce”, polecając jej pigułkę „dzień po”. Polityk Robert Biedroń opisuje, jak jego mama poradziła sobie z faktem, że ma syna geja, a aktor Mateusz Banasiuk przygotowując kanapkę, opowiada o pierwszym razie, który co prawda może się obyć bez miłości, „ale z doświadczenia wiem, że wtedy lepiej smakuje”. W końcu zawija chleb w folię spożywczą (analogia do prezerwatyw) i życzy smacznego.
– Celebryci nadużywają swojej popularności i przekazują kłamstwa w rzeczywistości służące nie młodym ludziom, ale producentom prezerwatyw i antykoncepcji. Ci zapewne piszczą z radości, że kolejne pokolenie klienteli na ich produkty zapewnione – komentuje Magdalena Czarnik, socjolog zaangażowana w Inicjatywę Rodziców Stop Seksualizacji Naszych Dzieci (www.stop-seksualizacji.pl). – W filmikach nie ma mowy o miłości, wierności. Jedyną normą, jaką przekazują, jest obopólna zgoda. Dzisiaj uprawiasz seks z jednym, jutro z drugim, ale jeśli się na to zgadzacie, to jest OK. A jeśli ktoś ci odmówi, to zdaniem Marty Frej [rysowniczka i feministka – przyp. red.] zostaje ci autostymulacja, która jest „najbezpieczniejszą formą seksu”. Poza tym zwierzęta tak robią – dodaje. Jej zdaniem to przekonujący argument – mówi socjolog.
 
Wierzchołek góry lodowej
Nasuwa się więc pytanie: kto zapłacił za ten stek bzdur i ideologiczną papkę? Rubik przekonuje, że był to czyn społeczny: „Kampanię zrobiliśmy sami, bez żadnych środków, ludzie poświęcili swój czas”. Zobaczmy więc, kto ją popiera. Okazuje się, że chociażby Grupa Edukatorów Seksualnych „Ponton”, której budżet zasila IPPF – największy na świecie potentat „nowoczesnej” edukacji seksualnej i usług aborcyjnych. Na swojej stronie podpowiada, jak obchodzić Bezpieczniejszy Dzień Seksu Oralnego, a także z entuzjazmem odwiedza polskie szkoły z lekcjami o seksie. Akcję Rubik pochwala też jeden z największych portali LGBTQ www.queer.pl – polska forpoczta światowych działaczy gejowsko-lesbijskich ILGA, finansowanych milionami euro prosto z kasy Komisji Europejskiej. Wsparcie „merytoryczne” (?) zapewniła Rubik grupa Dziewuchy Dziewuchom, a partnerem medialnym zostały „Wysokie Obcasy”, które cieszą się, że odzew na kampanię „przerósł oczekiwania”. Czy na pewno? Zamieszczone na YouTube filmiki mają średnio 30–40 tys. odsłon. Biorąc pod uwagę ogromne rozmiary akcji promocyjno-marketingowej, to dość słaby wynik. Nie jest to jednak moment, kiedy można zrobić „uff” i odetchnąć z ulgą, bo akcja Rubik to kropla w morzu internetowej seksedukacji.
Wróćmy do filmiku Mateusza Banasiuka, który ostatecznie pewnie nie zjadł swojej zafoliowanej kanapki… Aktor radzi: „Kiedy robicie to po raz pierwszy, warto jest się odpowiednio przygotować. W internecie macie mnóstwo przepisów, ale korzystajcie tylko z wiarygodnych źródeł, no bo nie chcemy, żeby wyszedł fast food”.
Problem w tym, że od fast foodu aż się roi. I że wielu wydaje się on smaczny, bo ma doskonałą oglądalność. Przykładem może być youtube’owy kanał „SexMasterka”. Tematyka: przygody erotyczne, pozycje seksualne (także dla lesbijek), sposoby masturbacji, jaki zapach mają moje narządy intymne, kiedy i jak straciłam dziewictwo, prezerwatywy o smaku truskawki, whisky i bekonu (które lepsze?) czy „trójkącik” w publicznym kinie. Żałuję, że to widziałam… Wszystko – przepraszam za wyrażenie, ale nie da się tego inaczej nazwać – w burdelowej scenerii. Najpopularniejsze nagrania mają 3,5 miliona wyświetleń. Nie ma wątpliwości, że SexMasterka zna się na marketingu: jest wystylizowana, filmy dobrze obrobione, prowadzi sklep internetowy z ubraniami i gadżetami.
Co najgorsze, SexMasterka nie informuje, że filmy zawierają treści dla osób powyżej 18. roku życia (choć tak naprawdę nie powinny być oglądane przez nikogo). Mimo że są wulgarne i obsceniczne, administrator YouTube’a nie wyrzucił ich ze swojego miejsca w sieci, które teoretycznie jest wolne od pornografii. Ten i wiele innych kanałów (a także blogów, portali) oferuje porady, które moim zdaniem można by ścigać z paragrafu o demoralizację małoletnich. Dlaczego więc nikt tego nie robi? Czy narzędzia prawne, które tego typu treści mogłyby wyrzucić ze stron dostępnych nawet dla dzieci, są nieskuteczne? A może nikomu nie chce się po nie sięgnąć? W każdym razie samo krytykowanie akcji Rubik nic nie da. Rację bytu miałby bieżący monitoring internetu i pozbywanie się z niego treści seksualizujących, które często są po prostu ładnie opakowaną pornografią.
 
Niefrasobliwość ministra edukacji
Tym bardziej dziwi mnie wypowiedź minister edukacji Anny Zalewskiej, która na antenie RMF FM najpierw przyznała, że zupełnie nie wie, o co chodzi w #sexedpl, a potem zaprosiła modelkę na spotkanie w ministerstwie. Po pierwsze, zaskoczyło mnie to, że nakręcany od dwóch tygodni temat umknął jej uwadze. Wiem, że tam, „na górze”, mają same ważne sprawy, ale od ministra edukacji oczekuję lepszej orientacji w (drażliwych) sprawach, które dotyczą naszych dzieci. Po drugie, portalom popierającym Rubik umknął fakt, że minister Zalewska zachęca modelkę do wspólnej analizy podstaw programowych do wychowania do życia w rodzinie. W nagłówkach poszło: „Minister zaprasza Rubik do MEN-u. To będzie ekscytujące spotkanie!”. Komunikacyjny klimat jest więc taki: Zalewska zaprasza Rubik do ministerstwa, więc pewnie popiera jej inicjatywę. To właśnie z nią chce rozmawiać o edukacji seksualnej!
A że Rubik nie ma swoich dzieci? Co z tego.
 
Zamierzone „skutki uboczne”
Oglądanie filmików wyreżyserowanych m.in. przez Rubik i SexMasterkę pociąga poważne konsekwencje. – Jeśli młodzi ludzie zastosują się do zaleceń celebrytów, staną się niezdolni do stworzenia udanych, trwałych związków, które mogłyby zaowocować małżeństwem i szczęśliwą rodziną. Do tego trzeba wychować ludzi zupełnie inaczej – aby cenili wierność, potrafili obdarzać się ofiarną miłością i zrezygnować z chwilowych przyjemności na rzecz wyższych wartości – mówi Magdalena Czarnik. – Poza tym tego typu seksedukacja przyniesie młodym zmaganie się z wieloma chorobami wenerycznymi, a także z HIV, przed którymi prezerwatywy wcale nie chronią. Perfekcyjną ochroną jest natomiast współżycie z wiernym małżonkiem – dodaje socjolog. Czarnik odnosi się także do Freuda, który już prawie sto lat temu zaobserwował, że dzieci stymulowane seksualnie przestają być podatne na proces wychowawczy. – Chorobliwa koncentracja na własnej seksualności w połączeniu z wyzbyciem się wstydu usuwa zdolność opanowania się w innych obszarach. To dlatego drastycznie rosną liczby nadużyć seksualnych dokonywanych przez dzieci na dzieciach – wyjaśnia. – Według  statystyk policyjnych w Niemczech już co piąta dziewczyna i co dziesiąty chłopak padli ofiara nadużyć seksualnych. Nieoficjalnie liczby te są o wiele wyższe. Wczesny kontakt z pornografią, zazwyczaj na smartfonach od własnych rodziców, prowadzi w wielu przypadkach do uzależnienia, które, jak wiemy z neurobiologii, powoduje biochemiczne zmiany w mózgu i uzależnia. Japońskie dane mówią, że młodzi mężczyźni w wieku dwudziestu paru lat deklarują niechęć do współżycia z prawdziwą kobietą. Takiej trzeba kupić kwiatek albo perfumy, udawać zakochanego, starać się. Seks wirtualny nie ma tak wygórowanych wymagań – ocenia Czarnik.
A między innymi do niego zachęca Anja Rubik. I wielu innych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Paweł
    15.02.2019 r., godz. 20:34

    Dlaczego Pani Redaktor szpikuje tekst ideologicznymi kłamstwami, że "prezerwatywa nie chroni przed wirusem HIV"? Oczywiście, że chroni i to całkiem nieźle, nie tylko przed wirusem HIV, ale również HPV i wieloma innymi chorobami. Może jej skuteczność nie jest 100%, bo to po prostu materiał, który w jakiejś niezwykle pechowej sytuacji można uszkodzić, jest jednak na tyle skuteczna, że spokojnie należy ją polecać jako dobry element życia seksualnego, a nie wyklinać w imię jakichś ubzduranych ideałów. Mówienie, że "prezerwatywa nie chroni przed wirusem HIV" to mniej więcej jak przekonywanie, że skafandry nie ochronią astronautów z NASA przed negatywnymi skutkami działania próżni w przestrzeni kosmicznej. Miejmy powagę. A te statystyki policyjne w Niemczech, o których wspomina Pani pod koniec artykułu, to chyba pisane na kolanie przez katolików były, żeby udowodnić założoną z góry tezę. Dobrze byłoby wskazać źródło tego stwierdzenia. Większość młodzieży styka się z pornografią w młodości i nic złego z tego nie wynika - dalej zakładają rodziny i bardzo często mają udane życie seksualne. a jeśli mają nieudane, to może to wynikać z 1000 różnych innych czynników, np. z nieodpowiedniego dobrania się partnerów - oczywiście wg. Kościoła Katolickiego powinni dalej tkwić w tych nieudanych związkach, bo przecież rozwód jest grzechem. Ciekawe jakie były statystyki "udanego życia seksualnego" w czasach, gdy społeczeństwem rządził niepodzielnie Kościół - hoho, chciałbym je zobaczyć. Pewnie 90-kilka procent kobiet nie wiedziało co to orgazm, zaś faceci musieli się użerać z "pozycją misjonarską", bo inna była zakazana lub przynajmniej podejrzana moralnie. No, ale wtedy satysfakcja seksualna była nieistotna i nikt nie podejmował takich badań i dalej byśmy żyli w tym smutnym świecie, gdyby nie rewolucja seksualna lat 60-tych, która przyniosła wreszcie możliwość beztroskiego i bezpiecznego seksu, co stoi kością w gardle prawdziwych chrześcijan, bo Wy zwyczajnie nienawidzicie rzeczy "beztroskich", zaś życie powinno być męczarnią. Na koniec powiem, że rozbroiło mnie zdanie z wersów 4-5 od końca - jak dokładnie się w nie wczytacie, to wynika z niego, że "uzależnienie uzależnia". Urocze. Polecam uważna lekturę własnych tekstów Pani Redaktor.

  • awatar
    Bartek
    29.09.2018 r., godz. 00:21

    Nie chcę atakować ani Kościoła który jest mi bliski, ani akcji sexedpl która robi w końcu coś w sprawie edukacji seksualnej. Ludzie nie rozmawiają o seksie, a wielu młodych nie chce myśleć (teraz i być może w przyszłości) o rodzinie i dziecku. Oczywiście, że ideały są piękne i powinniśmy do nich dążyć, ale prawda jest niestety smutna, bo większości daleko do ideału. A ta książka i akcja to wg mnie dobry impuls w stronę dyskusji i walki o bezpieczeństwo dzieci i dorosłych w sferze, która jest człowiekowi bardzo bliska. Książka nie mówi tylko o seksie, ale o tolerancji dla bliźniego i uczenia się, że świat nie jest binarny, czarno-biały i o szacunku, który później w rozwijanej relacji można przekuć w miłość. Zdanie Kościoła jest jasne i w wielu przypadkach szczytne, ale nie pasuje w zupełności do realiów XXI wieku. Trzeba przełamywać tabu w społeczeństwie i Kościele otwierając się na dyskusję, bez jednoczesnego i natychmiastowego negowania innej perspektywy. Po obu stronach są zamknięte prawdy, którym nie zaprzeczymy. Uczmy się razem, a nie negujmy całości. Książka to dobry pomysł i wielu może pomóc zrozumieć siebie, relacje pomiędzy ludźmi i spojrzeć na "cielesność" która jest nieodłącznym elementem natury człowieka, bo człowiek z natury jest seksualny. Wierność i oddanie rodzinie to rzeczy jakich powinni uczyć rodzice, seks niestety w XXI wieku to nie tylko niezbędny element do tworzenia nowego życia, ale często element podtrzymujący relację i sposób na odnajdywanie przyjemności fizycznej. Posługujmy się ideą, ale gdy człowiek nie przystaje do zdania Kościoła nie można negować jego zachowania, bo nie robi nikomu krzywdy, a książka i cała akcja może wielu osobom pomóc. Jestem katolikiem i jestem z tego dumny, ale jestem za aktywną i odpowiedzialną edukacją seksualną, która nie będzie bała się mówić o tabu. Trzeba patrzeć na świat z wielu perspektyw, zadanie trudne, ale bez otwarcia i rzeczywistej edukacji będziemy obserwować jak dzieci i osoby młode same (bez wsparcia, konkretów i wrażliwości) eksperymentują z rzeczami gorszymi, tudzież z pornografią. Sexedpl to nie porno, a obraz jaki jest. Korzystajmy z tej książki i edukujmy swoje dzieci, swoje rodziny, przyjaciół i samych siebie dodając do tego idee chrześcijańskiej miłości, wierności i zaufania. To dobry start do rozmowy i otwierania się na seksualność, której nijak się nie pozbędziemy. Uczmy się bądźmy lepsi, bardziej świadomi i odpowiedzialni.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki