Czwartego czerwca amerykański Sąd Najwyższy uznał, że cukiernik z Kolorado ze względu na przekonania religijne miał prawo odmówić przygotowania tortu na gejowskie wesele.
14 czerwca polski Sąd Najwyższy stwierdził, że drukarz z Łodzi ze względu na przekonania religijne nie miał prawa do odmowy wydrukowania plakatu organizacji LGTB. Czy więc w Polsce ulegamy dyktatowi środowisk homoseksualnych, a w Stanach następuje odwrót od tego? Taki wniosek byłby błędny.
Co było na plakacie
„Kiedy przekonania religijne pozostają w oczywistej sprzeczności z cechami i charakterem usługi, to wolno odmówić wykonania takiego świadczenia, nawet jeśli pozostaje to w konflikcie z innymi wartościami, w tym także konstytucyjnymi, takimi jak zakaz dyskryminacji” – to zdanie wypowiedział polski sędzia Andrzej Ryński, uzasadniając rozstrzygnięcie. „Nasze społeczeństwo uznało, że homoseksualiści i homoseksualne pary nie mogą być traktowani jak wyrzutki społeczne lub jak gorsi” – to z kolei stwierdził amerykański sędzia Anthony Kennedy.
Tak naprawdę poglądy obu sądów okazały się bardzo zbieżne. Różnica polega na tym, że amerykański sąd uznał cukiernika za twórcę, swego rodzaju artystę, z kolei polski sąd pokreślił, że praca drukarza w tym wypadku miała charakter czysto techniczny. „Uzasadniona odmowa mogłaby wystąpić w sytuacji drukarza, który jako katolik otrzymuje zlecenie na wydrukowanie reklamy propagującej treści w sposób oczywisty sprzeczne z zasadami jego wiary. Natomiast, jeśli mamy do czynienia z rzemieślnikami, którzy wykonują zwykłe czynności techniczne, to (...) nie ma tutaj pola do rozważań, jeśli chodzi o konflikt sumienia między wykonywaną usługą a światopoglądem” – stwierdził sędzia Andrzej Ryński.
Sąd Najwyższy nie zatrzymał się jednak na samym „technicznym” charakterze pracy drukarza – przyjrzał się, co konkretnie miało być wydrukowane. Drukarz miał wykonać roll-up zawierający logo organizacji przeciwdziałającej dyskryminacji osób LGTB w miejscu pracy. Sąd Najwyższy stwierdził, że treści zawarte na roll-upie nie promowały zachowań, które mogłyby być sprzeczne z wartościami wiary katolickiej. Bo nie jest sprzeczne z wiarą zapobieganie dyskryminacji w miejscu pracy. Sędzia Andrzej Ryński przytoczył zdanie
z 2357. punktu Katechizmu Kościoła katolickiego mówiące o tym, że wobec osób homoseksualnych „powinno się unikać jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.
Wskazówka dla sądów
Wyroki Sądu Najwyższego, choć formalnie są tylko rozstrzygnięciem konkretnej sprawy, mają istotny wpływ na orzecznictwo innych sądów. Gdy jakiś sąd rozpoznaje podobną sprawę, z reguły kieruje się linią przyjętą przez Sąd Najwyższy. Co jednak istotne, kieruje się przede wszystkim poglądami wyrażonymi w uzasadnieniu wyroku. Zdarza się bowiem, że Sąd Najwyższy wyraża jakąś ogólną zasadę, ale w rozpoznawanej sprawie… jej nie stosuje, bo ta sprawa z jakichś przyczyn jest wyjątkowa.
Trochę podobnie jest w sprawie łódzkiego drukarza. Uznano wprawdzie, że powinien był wydrukować zamówiony roll-up, sformułowano jednak przy tej okazji istotne zasady. Najważniejsze jest uznanie, że przekonania religijne mogą być podstawą odmowy świadczenia jakiejś usługi. Co więcej, Sąd Najwyższy wskazał, że przekonania religijne są ważniejsze niż zakaz dyskryminacji.
Sąd Najwyższy nie określił jednak dokładnie, jakie muszą wystąpić warunki, by można było odmówić świadczenia usługi – rozstrzyga się to „w kontekście i realiach konkretnej sprawy”. Innymi słowy, istotne są wszystkie okoliczności. Analizując jednak tok rozumowania Sądu Najwyższego, można wnioskować, iż jeśli ktoś uznaje, że wykonanie danej usługi jest sprzeczne z wyznawanym przezeń wartościami religijnymi, powinien wskazać, jakie konkretnie wartości i w jaki sposób są naruszane. Tego w rozpoznawanej sprawie drukarza nie wykazano. Sprzeczne z naszą wiarą są czyny homoseksualne, jednak roll-up nie miał zachęcać do aktów homosekualnych, ale do walki z dyskryminacją osób homoseksualnych w miejscu pracy. A to z naszą wiarą sprzeczne nie jest.
Pluralistyczny świat
Czy nam się to podoba czy nie, współczesny świat staje się coraz bardziej pluralistyczny. Obok nas żyją ludzie, których poglądy w sposób radykalny odbiegają od naszych. Są też tacy, którzy są wrodzy naszej wierze.
Ten pluralizm stawia przed nami rozmaite pytania. Jak postępować wobec organizacji, które propagują wartości obce naszej wierze? Nie uczestniczyć w propagowaniu tych wartości – to rzecz oczywista. Czy to jednak ma oznaczać całkowite odgrodzenie się? Chrześcijanin nie musi oczywiście wchodzić we współpracę, nawet na płaszczyźnie neutralnej, co jednak zrobić, gdy organizacja sama zgłasza się z prośbą o wykonanie jakiejś usługi? Na pewno zależeć to będzie od tego, jaka to konkretnie usługa i jaka to organizacja. Niektóre sytuacje będą oczywiste (np. nagłaśnianie parady równości), inne będą wymagały głębszego rozważenia, może sprawdzenia szczegółów (np. udostępnienie sali na zajęcia antydyskryminacyjne – co się rozumie pod pojęciem dyskryminacji, na podstawie jakich materiałów ma się prowadzić zajęcia, czym się zajmuje organizacja, która zwraca się o udostępnienie).
Nie sposób przy tym nie zauważyć, że aby podejmować dobre decyzje, trzeba znać zasady wiary. Sytuacja, w której sędzia Sądu Najwyższego musi przywoływać Katechizm, aby wykazać, że w danym wypadku wartości chrześcijańskie nie były zagrożone (i przywołuje go rzetelnie, niczego nie naciągając) jest dla nas katolików raczej kompromitująca.
Trzeba wreszcie zdawać sobie sprawę, że i my sami możemy stać się przedmiotem odmowy jakiejś usługi. Zapytałem pewnego uczestnika internetowej dyskusji na temat wyroku Sądu Najwyższego, czy będąc drukarzem wydrukowałby śpiewnik na spotkanie słuchaczy Radia Maryja. Odpowiedział, że wydrukowałby, co mnie pozytywnie zaskoczyło, bo w dyskusji przejawiał obsesyjną wręcz niechęć do wiary i Kościoła.
Korzystanie z usług wyłącznie własnych drukarzy i cukierników może być kuszącą perspektywą. Czy jednak chcielibyśmy żyć w ramach jednego społeczeństwa w kompletnie odrębnych światach, nie podejmując próby przerzucania mostów między dzielącymi nas granicami?
Jaka praca dla chrześcijan
Mam jednak dużo szacunku dla łódzkiego drukarza. Wczesnochrześcijański tekst Tradycja apostolska przypisywany
św. Hipolitowi mówił w ten sposób: „Należy zbadać, jakie rzemiosło lub zawód uprawiają przyprowadzeni na katechizację. Jeśli ktoś prowadzi dom publiczny i utrzymuje prostytutki, musi z tego zrezygnować albo odejść. Jeśli jest malarzem lub rzeźbiarzem, należy mu zwrócić uwagę, że nie wolno mu sporządzać wizerunków bóstw, a gdyby nie zechciał tego zaprzestać, trzeba go odprawić (...) Jeśli ktoś jest kapłanem lub stróżem bóstw pogańskich, musi zrezygnować albo odejść. Żołnierzowi w służbie gubernatorskiej należy zwrócić uwagę, że nie wolno mu zabijać ludzi (wykonywać wyroków śmierci), nawet gdyby otrzymał taki rozkaz; o ile nie chciałby się na to zgodzić, trzeba go odesłać z powrotem. (...) Guślarz, astrolog, wróżbita, wykładacz snów, kuglarz, wytwórca amuletów muszą albo zaprzestać swych zajęć, albo odejść”.
To nie jest obojętne, jakie zawody uprawiamy jako chrześcijanie ani też co robimy w ramach wykonywanej pracy. Dziś możliwość zarobku często przesłania to, jakie wartości stoją za wykonywaną pracą. Trzeba więc docenić, że drukarz nie chciał wykonywać pracy sprzecznej z wartościami naszej wiary – i to niezależnie od tego, że jego ocena zagrożenia nie była trafna.
Przepis do wyrzucenia
Drukarzowi zarzucono popełnienie wykroczenia. Zasadnicze wątpliwości budzi, czy odmowa wykonania usługi, nawet gdyby była nieuzasadniona, powinna być uznawana za wykroczenie. Przepis art. 138 kodeksu wykroczeń, o którego naruszenie oskarżono drukarza pochodzi z 1971 r. i jest oczywistym reliktem czasów komunizmu. Nie ma żadnych powodów, by w warunkach wolnego rynku, gdy bez trudu można znaleźć inną drukarnię, penalizować takie zachowanie. Nie wszystko trzeba regulować prawem karnym. Myślę, że to właśnie było powodem, dla którego sądy, choć uznały winę drukarza, odstąpiły od wymierzenia kary.
Sąd musi stosować prawo, tak jak ono brzmi. Uchylanie niepotrzebnych czy wprost błędnych przepisów jest zadaniem ustawodawcy. Szkoda więc, że minister sprawiedliwości po prostu nie złożył do Sejmu projektu ustawy usuwającej z kodeksu wykroczeń art. 138.