Logo Przewdonik Katolicki

Niewykorzystany skarb

Piotr Wójcik
FOT. WOJTEK LASKI/EAST NEWS

Polacy mieszkający za granicą mogliby być dobrymi rzecznikami naszych spraw. Jest ich dużo, są dobrze wykształceni i całkiem zamożni. Niestety w ogóle nie przekłada się to na ich wpływy w krajach zamieszkania.

Gdy w sporze o nowelizację ustawy o IPN Stany Zjednoczone wyraźnie stanęły po stronie Izraela, wśród wielu Polaków (z władzami włącznie) było widać niemałe zaskoczenie. Po ostatniej wizycie prezydenta Donalda Trumpa w Warszawie wydawało się, że USA traktują nas jak strategicznego partnera. Mamy przecież jedną z większych armii NATO, byliśmy sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w Afganistanie oraz Iraku i jesteśmy położeni w kluczowym miejscu dla całej Eurazji. Izrael jest państwem kilkakrotnie mniejszym, a mimo to właśnie on okazał się dla USA dużo ważniejszym partnerem. Zamiast jednak obrażać się na rzeczywistość, lepiej zacząć wreszcie wykorzystywać nasze atuty.
Wszystkie rozwinięte kraje na świecie mniej lub bardziej skutecznie wykorzystują swoje diaspory do lobbingu w lokalnych elitach władzy lub biznesu. Rządzący zdają sobie sprawę, że mieszkający za granicą rodacy to duży kapitał, a sami emigranci starają się dbać o dobry wizerunek ojczyzny w miejscu przebywania. Niestety akurat nasze władze chyba nie są tego świadome. Dodatkowo polska diaspora na tle innych jest wyjątkowo mało aktywna. Tymczasem jej możliwości wydają się być naprawdę bardzo duże.
 
Rozsiani po świecie
Według danych naszego MSZ z 2015 r. liczba Polaków oraz osób polskiego pochodzenia żyjących za granicą wynosi od 18 do 20 mln. To bardzo dużo. Dla porównania: cała chińska diaspora to 50 mln (a więc jest zaledwie 2,5 razy większa od naszej), a rozmiar diaspory żydowskiej, o której wpływach krążą legendy, jest szacowany na około 10 mln osób – jest więc wyraźnie mniejsza od polskiej, choć przy tym faktycznie bez porównania bardziej wpływowa. Co więcej, żyjący za granicą Polacy zamieszkują przede wszystkim kluczowe dla porządku światowego kraje. Największa, bo licząca około 9,5 mln osób Polonia zamieszkuje Stany Zjednoczone, 1,5 mln osób polskiego pochodzenia mieszka w Brazylii, tyle samo w Niemczech, a około  miliona zamieszkuje Wielką Brytanię. Z kluczowych rejonów świata Polacy nie są liczni jedynie na Dalekim Wschodzie, ale mamy za to 170-tysieczną diasporę w Australii.
W samych Stanach Zjednoczonych Polacy stanowią jedną z największych grup etnicznych. W 2016 r. Stany zamieszkiwało 9,3 mln osób o polskich korzeniach (według danych United States Census Bureau). Jesteśmy więc szóstą największa grupą narodowościową w USA, po osobach deklarujących swoje pochodzenie jako amerykańskie, angielskie, niemieckie, irlandzkie i włoskie. Przykładowo osób pochodzenia francuskiego jest około 8 mln, a rosyjskiego niecałe 3 mln. Diaspora żydowska w USA jest szacowana na maksymalnie 6,8 mln osób.
 
Zamożni, aktywni, wykształceni...
Sytuacja Polonii amerykańskiej jak w soczewce skupia mocne i słabe strony polskiej diaspory. Według wydawanych przez MSZ „Raportów o sytuacji Polonii i Polaków za granicą” z 2009  i 2012 r., Polacy są piątą najzamożniejszą grupą etniczną w USA i należą do najlepiej wykształconych. Potwierdzają to dane USCB z 2016 r. Mediana dochodów gospodarstwa domowego polskiego pochodzenia w 2016 r. wyniosła 71 tys. dolarów rocznie (dla całych Stanów Zjednoczonych to 58 tys. dolarów), aż 96 proc. dorosłych osób polskiego pochodzenia ma ukończoną przynajmniej szkołę średnią (wśród wszystkich Amerykanów to 88 proc.), 17 proc. osób polskiego pochodzenia może pochwalić się dyplomem studiów wyższych (dla całego amerykańskiego społeczeństwa ten wskaźnik wynosi 12 proc.).
Polacy są też ważną grupą zawodową. Zatrudnienie w polskiej diasporze wynosi 64 proc. (w całym amerykańskim społeczeństwie jest ono o 5 punktów procentowych niższe). Polacy najchętniej pracują w edukacji, służbie zdrowia i pomocy społecznej. Co więcej, jesteśmy też nadreprezentowani w sektorze finansowym.
 
... i politycznie niezorganizowani
Niestety zamożność Polonii, jej wykształcenie oraz ważne role społeczne zupełnie nie przekładają się na wpływy polityczne. Wyżej wymienione „Raporty o sytuacji Polonii…” wskazują, że największą słabością polskiej diaspory jest bardzo niska aktywność polityczna. To przez to polskie wpływy polityczne w USA są mizerne. W całej administracji publicznej nasza obecność jeszcze odpowiada wielkości Polonii (pracuje w niej 4,5 proc. spośród osób o polskim pochodzeniu, nieznacznie mniej niż średnia dla całych USA), jednak osoby polskiego pochodzenia na najwyższych stanowiskach administracji są już bardzo nieliczne. Jedynym gubernatorem stanowym o polskich korzeniach jest Ted Kulongoski z Oregonu. Polonia obsadza głównie stanowiska burmistrzów mniejszych miast lub reprezentantów parlamentów stanowych w Illinois, stanie Nowy Jork oraz Connecticut. Co więcej udział Polonii we władzach lokalnych spada, a jej reprezentanci są częściej związani z lokalnymi środowiskami, a nie z głównymi partiami w USA, co przy amerykańskim systemie dwupartyjnym skazuje ich na marginalizację. Coraz mniej aktywne są też organizacje polonijne, choć na papierze wciąż jest ich sporo. Liczba członków starych organizacji z przyczyn biologicznych spada, tymczasem nowe organizacje dopiero się tworzą.
Co jest główną przyczyną takiego braku zaangażowania? Po pierwsze, jak zwraca uwagę polska ambasada w USA w „Raporcie” z 2009 r., Polacy są niezwykle rozproszeni. A to bardzo utrudnia podejmowanie wspólnych działań. Po drugie, doskonale się asymilują. Z jednej strony to dobrze, bo to znaczy, że sobie świetnie radzą, ale z drugiej strony zbyt szybko tracą więź ze swoją ojczyzną. Potrzeba więc kogoś, kto zorganizuje działania Polaków za oceanem.
 
Niemrawe instytucje    
Sytuacja amerykańskiej Polonii doskonale pokazuje ogólny obraz Polaków na świecie – zamożni, dobrze wykształceni, aktywni, a jednocześnie kompletnie niezorganizowani politycznie. W takiej sytuacji pomóc w tym Polonii powinno polskie państwo. W organizacji diaspory mogłyby pomagać Instytuty Polskie, które mają za zadanie dbać o dobre imię Polski i utrzymywanie kontaktów z naszymi zagranicznymi partnerami. Jednak są one mało aktywne, a poza tym bardzo nieliczne. W całych Stanach Zjednoczonych jest tylko jedna placówka, w Nowym Jorku, a w Brazylii nie ma żadnej. Tymczasem chiński Instytut Konfucjusza w samej Polsce ma oddziały na kilku uniwersytetach, choć przecież chińska diaspora nad Wisłą jest minimalna.
Oczywiście podjęcie takich działań musiałoby kosztować, więc zapewne podniosłyby się głosy, że nas na to nie stać. Na takie zarzuty jest jedna odpowiedź: nie stać nas przede wszystkim na to, by wciąż pozostawiać tak wielki skarb, jak nasza diaspora, niewykorzystanym.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki