Logo Przewdonik Katolicki

Swoi oklaskują swoich

Piotr Zaremba
FOT. MAGDALENA BARTKIEWICZ. Piotr Zaremba historyk, dziennikarz, publicysta, komentator polityczny

Ministrowie z ekipy Beaty Szydło mają z woli Jarosława Kaczyńskiego zwrócić nagrody, które pobierali jako drugie pensje.

Prezydent Andrzej Duda nie chce, aby jego ministrowie także musieli zwracać. Co więc robi? Poprzez swojego rzecznika przypomina, że za czasów Bronisława Komorowskiego prezydenccy ministrowie dostawali podobne nagrody. A to partia eksprezydenta Komorowskiego zrobiła dziś z tego podstawowy temat debaty.
To tylko część spektaklu. Na głośne wypominanie nagród ministrom ekipy Szydło, telewizja publiczna przypomniała, jak wielkie sumy wydawała na nagrody rządząca do 2015 r. PO. TVP zapomniała jednak dodać, że nie chodziło o nagrody dla konstytucyjnych ministrów, zawdzięczających swoje posady wyłącznie politycznej pozycji i często będących równocześnie parlamentarzystami. Z kolei PO nie zauważyła, że niektórzy politycy z jej szeregów brali jednak nagrody jako drugie pensje. Dotyczy to nie tylko prezydenckich ministrów, ale choćby Bronisława Komorowskiego jeszcze jako marszałka Sejmu czy Bogdana Borusewicza jako marszałka Senatu. Na dokładkę ci dwaj panowie przyznawali je sami sobie, zupełnie jak premier Szydło.
Można się zżymać na system nagród jako drugich pensji, bo nie po to one istnieją, aby brali je wszyscy niezależnie od osiągnięć. I można przekonywać, że w kraju, gdzie opozycja i tabloidy oprotestują każdą podwyżkę dla rządzących, było to dwuznaczne, ale jakoś tam racjonalne. Opozycja z braku paliwa postanowiła uczynić z tego główny przedmiot wojny. Ruszył więc konwój z twarzami ministrów jako złoczyńców okradających obywateli. Ale Jarosław Kaczyński wytrącił im tę broń z ręki, nakazując – po początkowej obronie dwuznacznej praktyki – nagrody oddać, a na dokładkę zapowiadając obniżki pensji dla polityków. Tym  ruchem może nawet wygra samorządowe wybory. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że państwu tym nie pomógł. Na posady będę się pchały coraz większe beztalencia, coraz mocniej uzależnione od partyjnych liderów. Na dokładkę Kaczyński zemścił się na posłach i samorządowcach opozycji. Ale poniekąd działał w samoobronie. Ale… Kolejne zwody i manewry można mnożyć.
Po co ja to tak szczegółowo przypominam? Po to, aby oddać cały absurd wzajemnych ostrzałów, kanonad i sztychów. W czasach, kiedy AWS broniła swojej władzy przed SLD i w powietrzu fruwały zarzuty uprawiania kapitalizmu politycznego przez obie strony, Ludwik Dorn przedstawił to pod postacią zabawnej scenki. Stoją naprzeciw siebie dwaj nadęci faceci i rzucają pod swoim  adresem: „Ty większa paskuda”. „Nie ty większa paskuda”. Mogą tak stać i wrzeszczeć długo. Swoi oklaskują swoich. Nieswoi oklaskują tych drugich.
Dziś jest to samo, tylko dużo dużo bardziej. Wprzęgnięte w to są czołowe media grające rolę propagandowych tub, a także propaganda amatorska pod postacią memów w internecie. Państwo na tym, powtórzmy, traci. Ale pomijając już niemądre oszczędności, stratą jest jeszcze co innego.
Te pohukiwania przypominające wojny afrykańskich plemion (które stały naprzeciw siebie i straszyły przeciwnika) pokrywają całkowitą pustkę obecnej polityki. Nie można twierdzić, że ten rząd nic nie zrobił. Spełnił rozmaite wyborcze zapowiedzi. Ale od dłuższego czasu drepcze w miejscu. A opozycja pokrywa fakt, że w głównych sferach rozchodzi się programowo ze społeczeństwem, zasłoną dymną najgorszego populizmu. Ale wtedy okazuje się, że Jarosław Kaczyński jest w te klocki jeszcze lepszy. Pod sztandarem vox populi vox dei.
Na koniec jeszcze małe pytanie. Co to ma wspólnego z jakkolwiek pojmowaną etyką życia publicznego? A taka istnieje.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki