Logo Przewdonik Katolicki

Mamy być męczennikami?

Ks. prof. Henryk Seweryniak, dr Monika Białkowska

Monika Białkowska: Pamiętam wykłady z patrologii i nieżyjącego już ks. profesora Stanulę, który spokojnie snuł kolejne opowieści o kolejnych ojcach Kościoła. Mocno został mi wtedy w pamięci św. Ignacy Antiocheński: człowiek, który chciał być zjedzony przez lwy.

Ks. Henryk Seweryniak: Ba, powiedzmy sobie wprost: on wręcz prosi Rzymian, żeby nie próbowali robić nic w jego obronie! Był 107 rok po Chrystusie. To biskup Antiochii Syryjskiej, który był prowadzony do Rzymu, aby śmiercią zaspokoić żądzę widowiska patrycjatu i gawiedzi. Dobrze wiedział, co go czeka. A mimo to pisze do Kościoła w Rzymie, pokornie wyznając, że chce być zmielony zębami dzikich zwierząt.
 
M.B.: Dla mnie poruszająca jest jego wiara, że jego śmierć, podobnie jak śmierć innych męczenników, będzie dla Kościoła pożyteczna. „Umieram za Boga z własnej woli – jeśli tylko wy mi nie przeszkodzicie. Pozwólcie mi stać się żerem dzikich zwierząt, przez które mogę posiąść Boga. Pszenicą jestem Bożą, a zmielony zwierzęcymi zębami okażę się czystym chlebem Chrystusa. Raczej zachęcajcie zwierzęta, aby stały się dla mnie grobem i nie pozostawiły nic z ciała mego, bo nie chciałbym po śmierci przyczynić komuś kłopotu”. Czy Ignacy był szaleńcem?
 
H.S.: Nie, z jego listów przebija spokój. On przebacza prześladowcom. I pisze, że ideałem chrześcijanina nie jest i nie powinna być sama tylko ochrona swojego życia. Tak nas nauczył Jezus i nic ponad to nie wymyślimy! Niepokoi mnie to ciągłe powtarzanie, że życie jest najwyższą wartością. Według Jezusa Chrystusa – nie jest. Najwyższą wartością jest danie świadectwa prawdzie, sumieniu, miłości. Nawet za cenę życia.

M.B.: Siłą rzeczy zdryfujemy w stronę współczesnego męczeństwa… Owszem, współczujemy współczesnym męczennikom. Ale nie uśmiecha nam się myśl, że sami mielibyśmy nimi zostać. Dawanie świadectwa za cenę życia? Absurd!
 
H.S.: Pamiętaj, że nikt nie jest zobowiązany do męczeństwa. Nie można go żądać i nie można narzucić. Męczeństwo to dobrowolne przyjęcie śmierci, zadanej z nienawiści do wiary lub prawa Bożego. Jest ono oskarżeniem wobec tych, którzy usprawiedliwiają zło takimi czy innymi uwarunkowaniami. Ignacy, Karolina Kózkówna, Maksymilian Kolbe, rodzina Ulmów z Markowej świadczą, że pycha, zdrada, tchórzostwo niszczą delikatną tkankę sumienia.
 
M.B.: Zastanawiam się, skąd nam się wzięło to poczucie, że „musimy bronić krzyża”. Słyszałam nawet, jak ktoś mówił, że to „Jezus kazał nam bronić krzyża”. Jezus nie mówi, że mamy bronić krzyża. Mówi, że mamy dźwigać krzyż na Jego wzór: to znaczy iść na krzyż. To dość zasadnicza różnica. A my się zafiksowaliśmy na tej obronie: krzyża, cywilizacji łacińskiej, cywilizacji chrześcijańskiej czy samego Kościoła.
 
H.S.: Krzyża trzeba bronić, cywilizacji chrześcijańskiej też. Ale coś w tym, co mówisz, jest. Rok po wyborze Polaka na papieża zaprosiliśmy – Gienek Włoczyk, Karol Klauza i ja, wtedy młodzi gniewni – na KUL Andrzeja Kijowskiego, żeby wygłosił tam rekolekcje. Już drugiego dnia kościół akademicki i plac przed nim zapełnił tłum studentów. Kijowski komentował słowa Jana Pawła: „Nie sposób zrozumieć dziejów narodu bez Chrystusa...”. Wiemy – mówił – co wniosło do życia naszego narodu chrześcijaństwo. Ale co wnosi do jego życia Chrystus Bóg-człowiek? Uprzytamnia mu, że dzieckiem Bożym staje się dopiero przez wiarę i uczynki. Wypędza złe duchy, napełnia Duchem Bożym. To operacja bolesna, która w sakramentalnym akcie drugiego, dojrzałego chrztu wyrażała się ongiś policzkiem, jaki następca apostołów wymierzał chrześcijaninowi dla utwierdzenia. I powtarza się w życiu ten cykl grzechów i odpuszczeń, odejść i powrotów, wzruszeń i oziębłości. To samo dzieje się w życiu narodu: od urzędowego chrztu w X wieku wciąż trwa ten drugi chrzest, bierzmowanie, sakrament dojrzewania. Potrzeba w nim świadomego wyboru: że chcę trwać w wierze przez uczestnictwo w sakramentach Kościoła, miłość i posłuszeństwo jego nauce. Kultura, symbolika, tradycja chrześcijańska są podłożem wiary, ale nie wiarą samą. Bo treścią wiary jest właśnie naśladowanie, aż po pójście z Jezusem na krzyż.
 
M.B.: Czyli ryzyko męczeństwa powinniśmy mieć wpisane w codzienność, jako prostą konsekwencję wierności Jezusowi – jak św. Ignacy. Wychodzi nam na to, że chrześcijaństwo nie jest religią dla grzecznych dzieci, a Ewangelia to nie bajka o zdobywcach tego świata. To historia tych, którzy po ludzku przegrywają, są opluwani, nadstawiają drugi policzek, chowają miecz do pochwy. To jest bardzo trudne. Ale chyba takie właśnie ku temu chrześcijaństwo prowadzi?
 
H.S.: W ostatnim proroctwie, jakie zapisał w swojej Ewangelii św. Mateusz, Jezus przekazuje nam kryteria Jego naśladowania. To są jedyne kryteria, które nas obowiązują i zobowiązują. Byłem głodny, byłem spragniony, byłem przybyszem, byłem nagi, byłem chory, byłem w więzieniu. Mam nieodparte wrażenie, że czasem namawia się nas dzisiaj, żebyśmy chowali się za naszymi systemami obronnymi, żebyśmy tylko bronili cywilizacji i tożsamości; bronili ich za wszelką cenę przed obcymi.
 
M.B.: A tam w Ewangelii pytają zdziwieni, jak my dzisiaj: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo przybyszem? Przecież to nie byłeś Ty, to byli jacyś obcy! Mieliśmy prawo Cię nie poznać!”. I On się nie bawi w niuanse: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tego i Mnie nie uczyniliście”. Krótko i kategorycznie: wszystko.
 
H.S.: Właśnie. Tak lubimy narzekać na odejścia od chrześcijaństwa i na zepsucie Zachodu. A ja zawsze będę powtarzać, że we Francji, w Niemczech spotkałem więcej świadków niż w moim kraju (ze mną włącznie). Lato 2016 roku, 86-letni ksiądz Jacques Hamel, zamordowany w kościele przez islamistę. Wielki Post tego roku, pułkownik Arnaud Beltrame, który oddał się w ręce islamskiego zamachowca w zamian za uwolnienie zakładniczki w supermarkecie w Trebes. Zamachowiec podciął mu gardło i pułkownik zmarł w szpitalu. Wiem dobrze, ile się nad tym dzisiaj we Francji dyskutuje. Ale jest faktem, że Beltrame dziesięć lat temu nawrócił się na katolicyzm, przyjął z rąk swego biskupa sakrament Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania, miał ojca duchownego, pielgrzymował do bretońskiej Częstochowy, Sainte-Anne-d'Auray, żył żarliwą wiarą pierwszych chrześcijan konwertytów, 9 czerwca miał odbyć się jego ślub kościelny, otrzymał w szpitalu Wiatyk.  
 
M.B.: „Z wielką nadzieją – mówiła Marielle, z którą był cywilnie zaślubiony – czekam razem z nim na świętowanie Zmartwychwstania Pańskiego”.
 



Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka Przewodnika Katolickiego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki