Logo Przewdonik Katolicki

Kawa i chleb z zapachem Ewangelii

Jarosław Jurkiewicz
FOT. PATRYK BIERSKI. Ks. Radosław Siwiński, szef stowarzyszenia, które prowadzi Dom Miłosierdzia. Na zdjęciu z Wiolettą, która pracuje w kawiarni i Sebastianem - wolontariuszem.

Dom Miłosierdzia Bożego, kawiarnia „Kawa z duszą” i piekarnia, które wspomagają utrzymanie domu. Przez te wszystkie dzieła ich twórcy chcą pokazać mieszkańcom Koszalina i całemu światu, że Bóg jest żywy.

Środowe popołudnie. Sporo klientów, za barem uwija się kilka osób. – Dwa razy zestaw proszę – pan Krzysztof, stały bywalec, rzuca od drzwi. Zestaw to biała kawa i tost. – Czasem zamawiam też coś słodkiego. Dobry sernik tutaj mają – przyznaje. – Ze wszystkich lokali ten lubię najbardziej. Obsługa miła, kompetentna, ładnie podane dania. No i cel jest zbożny.
 
Dobra kawa i dobre słowo
Kawiarnię chrześcijańską „Kawa z duszą” od półtora roku prowadzi koszaliński Dom Miłosierdzia Bożego. Ten dom to fenomen: urządzony w poniemieckim domu spokojnej starości przyjmuje ludzi, którzy nie mają dachu nad głową, potrzebują pomocy medycznej, psychologicznej czy prawnej. Tu każdy może też liczyć na ciepły posiłek.
Wioletta Łosiniecka, szefowa kawiarni biega od stolika do stolika. Tu puchar lodów, tam sałatka owocowa. Zachwala kawę: może być latte, czarna albo z olejem kokosowym. I czekoladę na gorąco: robioną na miejscu, według własnej receptury, bez ulepszaczy. – A ciasta kupujemy w wytwórni ciast – objaśnia. Zawsze chciała prowadzić własną kawiarnię. Przyjechała z Krakowa, gdzie poznała ks. Radosława Siwińskiego, twórcę Domu Miłosierdzia Bożego. Lokal pomógł rozkręcić Kamil. Też pochodził z południa Polski. Był wolontariuszem w Domu Miłosierdzia. Miał pojęcie o biznesie, bo jego rodzice prowadzili własną firmę. Nauczył załogę lokalu, jak planować zakupy, jak składać zamówienia, jak się rozliczać. Kamil wstąpił do zakonu ojców białych. Będzie misjonarzem w Afryce. Ale jego zasady wciąż działają.
– To jest miejsce ewangelizacyjne. Ludzie mogą coś wypić i zjeść, po prostu odpocząć. A my w delikatny sposób podsuwamy Chrystusa – tłumaczy pani Wioletta. – Bo kawa musi mieć duszę.
Z głośników sączy się nienachalna muzyka. Czasem jest to chrześcijański rock, czasem poezja śpiewana. Pani Wioletta pamięta starszą panią, która usłyszawszy katolicką pieśń  uwielbienia, zażądała, by zmienić utwór. – Wyjaśniłam, że nie mogę tego zrobić. Bo muzyka jest zgodna z charakterem miejsca. Dziś ta pani jest nasza stałą klientką.
W „Kawie z duszą” do kawy dostaje się strawę duchową. To kartka z dobrym słowem. Może to być myśl świętego albo cytat z Biblii. Jesienią, w czasie diecezjalnych uroczystości w sanktuarium maryjnym w Skrzatuszu, bywalcy kawiarni otrzymywali słowa z objawień Matki Bożej. Ludzie kolekcjonują te karteczki, ktoś cały zbiór pokazał w internecie. – Kiedyś zaniosłam kawę do stolika i – jak zwykle – położyłam kartkę. A pani mnie pyta: skąd wiem, że ona tych słów akurat potrzebuje – mówi pani Wioletta. 
Mnie przypada fragment Pieśni  nad pieśniami: „Wody wielkie nie zdołają  ugasić miłości. Nie zatopią jej rzeki”.
Skąd oni wiedzą?
 
Kawiarnia ładna, bo chrześcijańska
Pomysł założenia chrześcijańskiej kawiarni ks. Radosław, szef stowarzyszenia, które prowadzi Dom Miłosierdzia Bożego, przywiózł z Francji. Pamięta stamtąd dość zabawną historię. W jednym z francuskich miast siostry bezhabitowe założyły chrześcijańską restaurację. Po jakimś czasie naprzeciw ktoś otworzył sex-shop. Siostry były zbulwersowane.  Modliły się, by przybytek został zamknięty. W ścianę wetknęły medalik z Matką Bożą. I wkrótce sex-shop faktycznie przestał istnieć.
– Nosiłem w sercu pragnienie, by w Koszalinie otworzyć taką kawiarnię. Fajnie jest mieć miejsce, gdzie można miło, po chrześcijańsku spędzić czas  – przyznaje kapłan.
Nadarzyła się okazja, bo lokalny przedsiębiorca rezygnował z prowadzenia kawiarni w centrum miasta. Zaułek niczym ze śródziemnomorskiego miasteczka, a w środku sporo miejsca. – Dogadaliśmy się, mija już półtora roku jak lokal jest nasz.
Ks. Radosław jest przekonany, że kawiarnia spełnia misyjną  rolę. – Bo do człowieka trzeba wyjść tam, gdzie on jest – tłumaczy, zapewniając, że „Kawa z duszą” to nie jest gastronomiczne getto dla katolików. – Mamy prawo mieć swoją tożsamość, ale w kawiarni nikt nie pyta o wyznanie. Przecież tu może przyjść każdy. Do Domu Miłosierdzia zresztą też. Mamy w domu niewierzących, protestantów, prawosławnych.
Chrześcijański lokal – to niektórym mogło kojarzyć się z siermiężną, surową herbaciarnią.
­– Długie, tłuste włosy, spódnice do kolan – zwykła oazówa. Tak niektórzy mogą wyobrażać sobie katolicką kawiarnię – ks. Radosław tłumaczy obrazowo. – A my chcieliśmy pokazać chrześcijaństwo tak pięknym, jakim jest. I nasz lokal jest naprawdę ładny.
Wystrój projektował profesjonalny architekt wnętrz. Żywe, ciepłe kolory ścian, za barem barwna fototapeta z ogromnymi ziarnami kawy. Jasne drewniane stoliki, w kilku miejscach wygodne kanapy. Jest kącik dla matki z dzieckiem. I dwa regały „wędrującej biblioteki”: albumy z podróży do Ziemi Świętej, prasa katolicka, biografia papieża Franciszka i Biblia (z napisem: „do użytku wewnętrznego”!).
Kameralnie jest w salce przy barze. Drugą, dużą salę można wynająć na spotkanie rodzinne. Był tu sylwester po katolicku. Siostry szensztackie z sanktuarium na Górze Chełmskiej regularnie prowadzą dialogi małżeńskie. Czasem koncert dają wolontariusze z Domu Miłosierdzia. W drugą środę miesiąca w ramach cyklu „Fotografia z duszą” są spotkania ze znanymi miejscowymi fotografikami. A w ostatni piątek miesiąca jest konferencja, którą głosi kapłan. W lutym była mowa o tym, jak się modlić w czasie Mszy św., tematem wcześniejszej konferencji była dobra spowiedź.
Są promocje i niespodzianki. Podczas Dnia Chorego można było skorzystać z darmowych porad lekarskich. W święto kobiet każda pani dostała słodki prezent. W Dniu Życia Konsekrowanego ze zniżek korzystali księża i zakonnice. Są stałe zniżki dla mam z dzieckiem i seniorów.
 
Księdzu też może być ciężko
Karolina i Wojtek, licealiści spod Koszalina przyszli do „Kawy z duszą” drugi raz. –  Przez  duże okna zobaczyliśmy zadowolonych, wesołych ludzi. Postanowiliśmy wejść i zostaliśmy – mówi Wojtek, zajadając deser owocowy.
W Koszalinie coraz więcej ludzi wie, że kawiarnia to dzieło Domu Miłosierdzia. Tam ludzie po przejściach dostają szansę na drugie życie. Wychodzą z narkomanii, alkoholizmu, bezdomności, są schorowani albo leczą rany psychiczne po złych związkach. Trudne biografie, pokręcone życiowe ścieżki. Ale w głębi duszy szlachetni ludzie. W domu mają nabrać sił. Odchodzą po roku, taka jest reguła. – Chcieliśmy tych fajnych ludzi zatrzymać, by robić z nimi coś dobrego. Tak udało się zatrzymać kilka osób: Cecylię, Karolinę, Adriana – tłumaczy ks. Radosław. Dziś „Kawa z duszą” daje stałą pracę kilku osobom. – Chcemy zarobić własnymi rękami na swoje utrzymanie. Taką mamy ambicję.
Ale jest jeszcze jedna powód, dla którego powstał ten lokal. On przyciąga ludzi, którzy potrzebują wsparcia, kontaktu z drugim człowiekiem. Niedawno przyszedł ksiądz. Przyznał, że było mu ciężko i chciał pogadać. Bo nie każdy ma odwagę pójść do Domu Miłosierdzia. Niektórzy uważają, że to miejsce wyłącznie dla biednych, bezdomnych. – A do kawiarni wejdzie każdy.
                                         
Chleb św. Agaty
Załoga kawiarni przeprowadziła niedawno wśród gości małą ankietę. Pytano, jakich zmian oczekują. Okazało się, że chcą, by oferta przekąsek była szersza. Więc będzie kisz i tarta francuska. I kanapki z chlebem z własnej piekarni.
Bo Dom Miłosierdzia Bożego ma swoją piekarnię. Pomysł, by ją założyć pojawił się wtedy, gdy pod jego dach trafiło pięciu piekarzy – sami alkoholicy. – Pomyślałem, że zrobimy dla nich piekarnię, w której będą mogli pracować na zmiany – tłumaczy ks. Radosław.
Piekarnia ruszyła w połowie marca. Ale żaden z tych pięciu nie piecze tu chleba. – Poszli w swoje życie – przyznaje kapłan.
Na stronie internetowej można było podpatrywać, jak powstaje zakwas. Daniel, stolarz, który mieszka w Domu Miłosierdzia, do ostatniej chwili przygotowywał meble do sklepu z pieczywem (jeden powstał na parterze domu, drugi w kamienicy w centrum miasta).
Chleb jest pieczony z ekologicznej mąki i zdrowej soli. Jest wyjątkowy. – Bo ma najważniejszy dla nas znak – znak krzyża. Modlimy się, kiedy go robimy. Chleb jest czymś prostym, ale równocześnie niezwykłym. Chcemy w ten sposób dzielić się z ludźmi Bogiem – przyznaje ks. Radosław.
Na razie można kupić jeden gatunek pieczywa – chleb św. Agaty. Patronka piekarzy ma dać Koszalinowi nową piekarską tradycję.
Dom, kawiarnia, piekarnia… Przez wszystkie te dzieła chcą pokazać światu, że Bóg jest żywy. Lada moment ordynariusz koszalińsko-kołobrzeski przekaże Domowi Miłosierdzia Bożego willę, która była częścią rezydencji biskupiej w Koszalinie. Powstanie tam kilka mieszkań chronionych. By ludzie opuszczający dom mogli uczyć się samodzielnego życia. A jesienią na dużej działce przy Domu Miłosierdzia Bożego rozpocznie się budowa domu spokojnej starości. – Chcemy stworzyć tu przyjazne miejsce dla ludzi schorowanych, u kresu życia. Będą mogli tu być z nami do końca. Do spotkania z Panem Bogiem – uśmiecha się ks. Radosław.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki