Kobiety i alkohol
Stężenie alkoholu we krwi zależy od ilości wypitego alkoholu i masy ciała. Kobiety są przeciętnie mniejsze od mężczyzn i mają mniejszą wagę, ale nawet jeśli kobieta waży tyle samo co mężczyzna, to po wypiciu identycznej porcji alkoholu jej organizm otrzyma go 40% więcej. Dzieje się tak, ponieważ kobiety mają więcej tkanki tłuszczowej i mniej płynów w organizmie. Ta sama ilość alkoholu zostaje rozpuszczona w mniejszej ilości płynów w stosunku do masy całego ciała. Kobiety mają w żołądku znacznie mniej niż mężczyźni enzymów odpowiedzialnych za metabolizowanie alkoholu. Mają też więcej estrogenów, które sprzyjają intensywniejszemu wchłanianiu alkoholu.
Szacuje się, że nawet 10 proc. dorosłych Polek spożywa alkohol problemowo. Piją ryzykownie lub szkodliwie, czyli w sposób zagrażający ich zdrowiu fizycznemu i psychicznemu. A część z nich jest od alkoholu uzależniona.
Alkoholizm to przypadłość kobiet z marginesu? Niekoniecznie. Piją kobiety bezrobotne, jak i panie na wysokich stanowiskach. Z alkoholizmem zmagają się przedstawicielki różnych zawodów: policjantki, księgowe, nauczycielki czy pielęgniarki.
Alkohol nie zna równouprawnienia. Statystycznie kobieta uzależnia się znacznie szybciej niż mężczyzna. Dzieje się tak, bo alkohol jest przez kobiecy organizm inaczej wchłaniany i metabolizowany. Dlatego szybciej u kobiet pojawiają się także skutki nadużywania alkoholu.
Luźniejsze niż jeszcze kilkadziesiąt lat wcześniej relacje rodzinne, coraz większe tempo życia. Do tego anonimowość dużych miast i modny „imprezowy” styl życia. Prawdopodobnie z tych właśnie powodów po alkohol najczęściej sięgają młode kobiety, stanu wolnego, mieszkające w dużych ośrodkach. To z reguły studentki lub dobrze sytuowane kobiety zajmujące samodzielne stanowiska.
Zaczęło się od weekendowych kolacji
Ale z alkoholizmem zmagają się także panie po czterdziestce. Tak jak Agnieszka. Jest jedynaczką, w jej domu nikt nie nadużywał alkoholu. – Rodzice raz na kilka miesięcy spotykali się z przyjaciółmi. Jeśli tata przesadził z alkoholem, trzy dni chorował – wspomina. – A ja dorastałam jak inni. Były osiemnastki, potem wesela, spotkania ze znajomymi. Żadnych libacji, żadnego kielicha na kaca.
W wieku 21 lat wyszła za mąż, po dwóch latach urodziła pierwszą córkę, po siedmiu – drugą. Mąż prowadził firmę, ona była księgową. Miała 35 może 36 lat, kiedy zaczęli z mężem umilać sobie weekendy alkoholem. Jeśli było towarzystwo, było dobrze, jeśli byli sami, też potrafili się zrelaksować. Weekend zaczynali zakrapianą piątkową kolacją, przy wódce spędzali też sobotę.
Tuż przed czterdziestką poszła na studia pedagogiczne, wkrótce znalazła pracę w szkole. Ale w firmie męża zaczęły się kłopoty. Agnieszka nie radziła sobie ze stresem. Nie czekała do weekendu. Po obiedzie nalewała sobie setkę i czuła spokój. Coraz częściej jednak miała chęć na więcej. – Wypijałam pół litra, sama. Wiedziałam, że jak rano pójdę do pracy, ludzie poczują ode mnie alkohol. Nie umiałam się jednak powstrzymać.
W maju 2019 r. wezwała ją dyrektorka szkoły. – Powiedziała, że mam coś ze sobą zrobić. Zagroziła, że jeśli jeszcze raz wyczuje ode mnie wódkę, wyrzuci mnie z pracy – opowiada. – Przestraszyłam się, trochę przystopowałam.
Wkrótce zaczęły się wakacje, luz i powrót do alkoholu. Rodzice zauważyli, że z Agnieszką jest coś nie tak. Nie miała apetytu, w ciągu trzech lat schudła 18 kilogramów. – Namówili mnie na pójście do psychiatry. W gabinecie nie byłam szczera, powiedziałam o problemie z firmą męża, ale nie powiedziałam o alkoholu.
Dostała leki na depresję, odstawiła je, kiedy poczuła się lepiej. – Wiedziałam, że jestem uzależniona. Rano trzęsły mi się ręce, emocje sięgały zenitu. Musiałam wypić, żeby funkcjonować.
W marcu 2020 r. mąż zawiózł ją pod Gostynin na działkę letniskową rodziców. – Zaczęła się pandemia, lekcje prowadziłam zdalnie. Mama się mną zaopiekowała. Nie było towarzystwa, nie wypiłam nawet grama. Ale nie było też szans na terapię. Wszystko zamknięte!
Po pięciu tygodniach wróciła do Łodzi. Coś ciągnęło ją do kieliszka. Spróbowała. – Po dziesięciu dniach dotarło do mnie, że piję tak jak wcześniej.
Znów działka rodziców i szukanie grupy wsparcia. W internecie trafiła na wspólnotę św. Jakuba grupującą osoby zmagające się z różnego rodzaju uzależnieniami i szukające w Bogu siły do walki z nałogiem. Kiedy wróciła do Łodzi, znalazła też grupę AA. – Obecność innych osób zmagających się z tym samym problemem, ich świadectwa – to bardzo mi pomaga. Uwierzyłam, że można żyć na trzeźwo – przyznaje.
Starsza córka ma 23 lata, młodsza – 16. Agnieszka wie, że z powodu jej alkoholizmu oddaliły się, zamknęły się w sobie. – Kiedy zaczęłam chodzić na mityngi, przeprosiłam je. Idzie ku dobremu – przyznaje. – Mnie się udało. Ludzie tracą wszystko. Ja straciłam godność, ale nie straciłam bliskich, domu, pracy. Mąż się nie uzależnił. Opatrzność czuwa.
Podczas jednego z mityngów w grupie AA wysłuchała świadectwa młodej kobiety. Poprosiła, by była jej sponsorem, czyli duchowym przewodnikiem w realizacji dwunastu kroków. Teraz Agnieszka realizuje czwarty krok. – Muszę wejść w głąb siebie i przypomnieć sobie osoby, które mnie skrzywdziły, i starać się poprzez modlitwę im wybaczyć. Muszę też przypomnieć sobie tych, których skrzywdziłam ja. Z czasem powinnam wynagrodzić im krzywdy.
Agnieszka wciąż zastanawia się, skąd wziął się jej nałóg.
„Pani ze śmietników”
Danuta domyśla się przyczyny swojego alkoholizmu. Psychologowie twierdzą, że z problemem alkoholowym często zmagają się kobiety, które w młodości przeżyły traumatyczne wydarzenie. A Danuta jako kilkuletnie dziecko miała poważny wypadek. Doznała wstrząśnienia mózgu i poważnych obrażeń twarzy. Miała padaczkę, jąkała się.
Rodzice otaczali ją opieką, ale w szkole była spychana na margines. W wieku 20 lat poszła do pracy, szybko wyszła za mąż. Mieszkali w Zielonej Górze. Po czterech latach urodziła syna. – Mąż pił, nie potrafiłam się z tym pogodzić. Odeszłam po sześciu latach – mówi.
Zawsze była od kogoś zależna – od sióstr, rodziców. Opiekuńczości szukała także u mężczyzn. Wkrótce poznała kolejnego. – Poznaliśmy się w autobusie miejskim, pół roku później odbył się ślub. Szybko pojawił się też alkohol – opowiada. – Przed rodzicami udawałam, że wszystko jest w porządku.
Wkrótce urodził się syn, potem córka. Pamięta Boże Narodzenie, bez jedzenia i opału. Wyczekiwała z dziećmi na męża. A on przyszedł po świętach. – Dobrze, że jesteś – powiedziałam mu na przywitanie. Dzieci miały do mnie żal, że ojcu zawsze wybaczyłam.
Chciała męża zatrzymać w domu. Zaczęła więc kupować wódkę. I piła sama, z żalu.
– Tak zaczął się mój alkoholizm – dodaje.
W domu zapanowała wielka bieda. W kubłach na śmieci szukała jedzenia i ubrań dla dzieci. Mówili o niej: pani ze śmietników.
Małżeństwo skończyło się rozwodem. Dzieci trafiły do ośrodka socjoterapii. Na jakiejś zabawie Danuta poznała kolejnego mężczyznę. – Chorował na żółtaczkę, był po wypadku, nie miał gdzie mieszkać. Żal mi się go zrobiło – zdradza.
Małżeństwo trwało półtora roku. – Mąż okazał się hazardzistą. Kilka kolejnych lat spłacałam jego długi.
Parę razy podejmowała leczenie. Próbowała też odebrać sobie życie. W międzyczasie dzieci się usamodzielniły. Średni syn popadł w alkoholizm. Pije od 14. roku życia. – Po każdym odwyku wracał do mnie. Któregoś dnia znalazłam go na ławce. Krzyczę: „Ty pijaku, alkoholiku”. A on na to: „Mamuś, to ty jesteś pierwszą alkoholiczką. Mamy dość twoich kolejnych facetów!”.
Zmobilizowała się. Od kilku lat nie pije. Jest w grupie AA. Mieszka z córką. I mimo wszystko wierzy w to, że pozna mężczyznę, który nauczy ją prawdziwej miłości. Właśnie złożyła dokumenty do telewizyjnego programu „Sanatorium miłości”.
Ślub z alkoholem
Kobiety, które pokonały alkoholizm, podkreślają: wyjście z nałogu nie jest proste, potrzebna jest silna wola i wsparcie otoczenia. Mężczyźni alkoholicy, którzy decydują się na leczenie, są zazwyczaj wspierani przez swoje partnerki. Ze statystyk wynika natomiast, że osiem na dziesięć pań, które przyznały się do nałogu i zdecydowały się na leczenie, traci partnera. Często też odwraca się od nich rodzina. Małgorzata, zanim podjęła leczenie, spadła na dno. Pomoc rodziny uratowała jej życie.
W jej domu zawsze był alkohol i przemoc. – Ojciec był furiatem, pił i bił mamę, mnie i moje siostry – wspomina.
Miała 20 lat, kiedy wyszła za mąż. Po roku urodził się pierwszy syn. – Wkrótce zmarła mama. A ja na męża przelałam całą swoją miłość. Syn był na drugim planie.
Dziś wie, że kiedy wychodziła za mąż, brała ślub z alkoholem. W rodzinie męża pili wszyscy: matka, ojciec, rodzeństwo. Z powodu pijaństwa dwa lata po ślubie mąż stracił pracę. Potem już nie był w stanie nigdzie zahaczyć się na dłużej.
Cały ciężar utrzymania domu i syna spadł na nią. Kiedy syn miał sześć lat, ojciec kupił im mieszkanie, a mąż znalazł pracę w ośrodku pomocy społecznej. – Liczyłam na to, że w takim miejscu weźmie się w garść. Było jeszcze gorzej: libacje, kłótnie, bijatyki, wizyty policji.
Małgorzata bardzo chciała mieć drugie dziecko, po 10 latach małżeństwa urodziła drugiego syna. W domu wciąż królował alkohol. – Poszłam do dyrektora ośrodka pomocy społecznej. Wysłał nas na terapię, ale chodziłam tylko ja.
W międzyczasie dowiedziała się, że mąż ma romans. – To była ponoć atrakcyjna dziewczyna. Dyrektor dał mi 100 złotych, żebym też zadbała o siebie. Całe wsparcie!
Mąż tłumaczył, że ta kobieta dotrzymuje mu towarzystwa, że jest wyluzowana. Małgorzata postanowiła, że będzie podobna. Jedno piwo, drugie… Niepostrzeżenie, w książkowy sposób, w ciągu dwóch lat stała się osobą uzależnioną.
Kiedy syn skończył dwa lata, zaczęła wyjeżdżać do pracy za granicą. Mąż nie pracował, utrzymywała jego i siebie. – Poczułam się wolna, alkohol mi się podobał. Męża nie miałam przy sobie. Kiedy przyjeżdżałam do domu, spłacałam długi. Wszystko było w porządku.
W 2014 r. wszystko się rozpadło – dług czynszowy przekroczył już kilkadziesiąt tysięcy złotych, spółdzielnia skierowała sprawę do komornika. Dzieci zostały z teściową. – Mąż pojechał ze mną za granicę. Pracy nie znalazł, był na moim utrzymaniu.
Mieszkaniem zainteresowała się agencja nieruchomości. – Pracownik agencji zaproponował, że je odkupi, spłacę komornika. Mówił, że dostaniemy resztę pieniędzy i nadal będę mogła tam mieszkać, płacąc za wynajem – wspomina Małgorzata. – Siostry ostrzegały, ale ja straciłam rozum. Mąż szanował mnie, póki w szafie były pieniądze za sprzedane mieszkanie.
Po roku wszystko przepili. Wróciły awantury, przyjeżdżała policja i pracownicy pomocy społecznej. Wkrótce sąd wyznaczył kuratora. – Miałam swój świat, puszka piwa była moją przyjaciółką – opowiada. – Mąż zmuszał mnie do kradzieży alkoholu, papierosów, jedzenia. Nie musiałam się wysilać, wynosiłam różne rzeczy ze sklepów. Już wtedy myślałam o śmierci. Nawet nie chciałam wiedzieć, co myślą o mnie dzieci.
Któregoś rana, kiedy odprowadzała młodszego syna do przedszkola, jedna z matek wyczuła od niej alkohol. Po południu w przedszkolu czekał już kurator. – Uciekłam z synem, szwendaliśmy się po mieście. Kiedy dotarliśmy do domu, czekała już policja. „Będzie ci dobrze” – mówiłam do syna, kiedy schodził z nimi po schodach.
Za grosze sprzedała sprzęt i elektronikę. Wynajęli inne mieszkanie. – Zostaliśmy bez dzieci. Alkoholu nie odstawiłam. Nie widziałam sensu życia – wspomina. – Po którejś bijatyce nie wpuściłam męża do domu. Poszedł do swojej matki. Następnego dnia rano właściciel mieszkania wyrzucił mnie na bruk. Tak stałam się osobą bezdomną.
Zbudowała dom
Przez pół roku Małgorzata nocowała na klatkach schodowych i w piwnicach. Prosiła ojca o pomoc. – Idź na tory. Gdzie masz męża! – mówił. Chciała umrzeć: zapić się i już się nie obudzić.
Rodzina jej jednak nie zostawiła. Szukała jej siostra i ojciec. – Ojciec dał mi altankę: bez wody, ogrzewania i łazienki. Pojechałam na odwyk. Kiedy wróciłam, nadal chciałam pić, żeby tylko się nie obudzić.
Był 1 września 2014 r., w altance była sama. – Dotarło do mnie, że dzieci nie ma przy mnie, że poszły gdzie indziej do szkoły. Wyłam z rozpaczy. Nie chciałam tak żyć – wspomina. – Przez wszystkie lata prosiłam Boga o pomoc. Teraz prosiłam Go jeszcze bardziej. I od tego dnia nie otworzyłam już puszki piwa.
W urodziny syna pojechała na terapię do ośrodka leczenia uzależnień w Charcicach. Zabrała ze sobą dwie reklamówki rzeczy. Siostra kpiła: „Zobacz, co ci zostało po 16 latach małżeństwa”.
Sześć pełnych tygodni leczenia, potem terapia na miejscu w Koninie. – 4 listopada 2014 r. poszłam pierwszy raz na mityng AA i jestem tu do dziś. Dostałam wielkie wsparcie. Kiedy słuchałam świadectw innych ludzi, odnajdywałam siebie i nabierałam wiary, że jeżeli oni dali radę, to i ja dam.
Na początku ojciec wynajął jej mieszkanie. Potem znalazła już sama, większe. Odzyskiwała wiarygodność. Poszła do pracy. – Mąż chciał wrócić. Był przekonany, że stanę na nogi i wszystko pociągnę. Siostra ostrzegała: „Gośka, pomogę ci. Ale z nim już skończone” – wspomina. – Nie było mi łatwo, wiedziałam jednak, że siostra ma rację. Nie podjął leczenia, niczego nie zmienił.
Długo walczyła w sądzie o odzyskanie praw rodzicielskich do młodszego syna.
– Udało się. Mieszkamy razem. Syn mówi o uczuciach. Przytula się do mnie. Uratowałam jego dzieciństwo – opowiada. – Starszy pracuje, ma już własne dziecko. Nie zapewniliśmy mu bezpiecznego startu w życie. Ma w sobie chłód, dużo cech DDA.
Małgorzata, choć ma poważną wadę wzroku, zdobyła niedawno prawo jazdy. Jeździ z młodszym synem na wycieczki, byli w Licheniu i Toruniu. Chciała mu pokazać morze, więc pojechali do siostry we Francji. – Osiągnęłaś więcej, bo zamiast morza pokazałaś synowi ocean – mówił szwagier.
Niedawno rozpoczęła studia i mówi, że w końcu stworzyła prawdziwy dom. Choć przecież wciąż mieszka w wynajmowanym mieszkaniu.
Organizm kobiety wykazuje mniejszą niż organizm mężczyzny zdolność do obrony przed negatywnymi konsekwencjami picia alkoholu.
a) Ponieważ kobiety słabiej metabolizują alkohol w żołądku, większa jego ilość dociera do wątroby. Powoduje to jej niszczenie. Rozwój dysfunkcji wątroby występuje u kobiet po krótszym okresie picia i po mniejszych dawkach alkoholu niż u mężczyzn.
b) Alkohol powoduje u kobiet silniejsze dysfunkcje mózgu; zakłóca bardziej i jakościowo inaczej zdolności psychomotoryczne. Dotyczy to zwłaszcza osłabienia zdolności radzenia sobie z działaniami złożonymi (np. kierowaniem samochodem).
c) Pijące nadmiernie kobiety są bardziej narażone na upośledzenie funkcji poznawczych niż nadużywający alkoholu mężczyźni.
d) Alkohol zaburza funkcje hormonalne, co może zakłócić cykl miesiączkowy.
e) U kobiet pijących ryzykownie występuje zwiększone zagrożenie nowotworem sutka.
f) Alkohol wypłukuje wapń z organizmu i zakłóca metabolizm witaminy D. Nadużywanie alkoholu przez kobiety zwiększa predyspozycję do ostrych form osteoporozy i powoduje o wiele większą podatność na złamania kości (zwłaszcza w okresie menopauzy).
g) Skutkiem nadużywania alkoholu przez kobiety może być brak zainteresowania seksem, oziębłość płciowa i niezdolność do przeżywania orgazmu.
h) Ryzykowne spożywanie alkoholu przez kobiety może być przyczyną występowania zaburzeń nastroju, zwłaszcza o charakterze lękowym i depresyjnym.
i) Każda ilość alkoholu spożywanego przez kobiety w ciąży działa toksycznie na rozwijające się w ich łonie dziecko. U kobiet pijących alkohol podczas ciąży znacznie wcześniej występują przedwczesne porody oraz poronienia.
Źródło: Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych