„Ojcze Święty – pisał 4 grudnia 1978 r. o. Jan Góra. – W pierwszą niedzielę Adwentu spotkaliśmy się w dominikańskim klasztorze w Poznaniu na wieczorze poezji Adama Mickiewicza w wykonaniu Zofii Małynicz. W czasie wieczoru, a bardziej jeszcze podczas następującej po nim agapy, nasze myśli stale krążyły wokół Osoby Waszej Świątobliwości. Wtedy właśnie padł pomysł przesłania do Rzymu tej kasety z nagraniami poezji Mickiewicza, uzupełnionej spontanicznym wykonaniem proroczego wiersza Juliusza Słowackiego o Papieżu Słowianinie. Tym sposobem chcemy przekazać Waszej Świątobliwości cząstkę Ojczyzny, nasze uczucia, myśli, świadomość duchowej i modlitewnej łączności z Ojcem Świętym, który jest znakiem wielkiej nadziei dla Kościoła w Polsce i dla całego świata. Dzielimy się tą wielką poezją, a także wigilijnym opłatkiem z Ojcem Świętym. Prosimy o apostolskie błogosławieństwo dla naszych prac i poczynań”.
Pierwszy prezent – kaseta magnetofonowa z amatorskim nagraniem – powędrował z Poznania do Watykanu wraz z pierwszym opłatkiem w pierwszym roku pontyfikatu Jana Pawła II. Przez kolejne lata to już o. Jan Góra przywoził z Watykanu prezenty od papieża. Pamiątki, które Jana Pawła II dawał ojcu Górze, można zobaczyć dziś w muzeum na Lednicy. A dawał mu wszystko, o co tamten prosił. Jakby obaj wiedzieli, że nawet pozornie martwe przedmioty mogą być świadkami ważnej historii.
Figura
Figura Matki Bożej Fatimskiej zaskakuje urodą: jest piękna. Stoi w wystylizowanym pokoju, przypominającym ten, w którym kardynał Karol Wojtyła mieszkał na Franciszkańskiej 3. – To figura, która stała w sypialni papieża w Watykanie – mówi Hanna Koźmińska ze Stowarzyszenia Lednica 2000. – Była świadkiem jego śmierci. Od sześciu lat od maja do października odprawiamy przy niej nabożeństwa fatimskie. Czasem prymas przyjeżdża, żeby się przy niej pomodlić. W ubiegłym roku po raz pierwszy wyszła na Pola Lednickie na spotkanie młodych. Wcześniej, podczas pogrzebu o. Jana Góry, ktoś ją potrącił i upadła na ziemię. Zniszczyła się mocno, miała uszkodzone palce, połamaną sukienkę. Płakaliśmy, patrząc na nią, bo wiedzieliśmy, jakim jest skarbem! Na szczęście znaleźliśmy konserwatora, który podjął się jej naprawy. Przed ponad miesiąc razem z żoną wstawali rano, najpierw się przy niej modlili, a później zabierali do pracy. Znali jej historię, więc za swoją pracę nie chcieli wziąć ani grosza.
Podłogi i okna
W pokoju, przypominającym ten z Franciszkańskiej, jest podłoga prosto z Krakowa. Ciemna, dębowa, w całkiem niezłym stanie. – Kiedy w dawnych apartamentach Wojtyły robiono remont przed przyjazdem papieża Benedykta XVI, o. Jan usłyszał, że chcą tam wymieniać parkiet. Zareagował natychmiast: „Co chcecie z nim zrobić? – Jak to co – usłyszał. – Wyrzucimy! Jak jest remont, to stare się wyrzuca! – O nie! – oburzył się ojciec Jan. – Po tym parkiecie chodził kardynał Sapieha, chodził po nim kardynał Macharski, chodził po nim Święty Jan Paweł II! Dawać mi ten parkiet!”.
Stara podłoga z Franciszkańskiej dostała nowe życie na Lednicy: w muzeum, ale i w mieszkaniu o. Jana Góry.
– Gdy ojciec spotykał się z młodzieżą, zawsze kazał im najpierw zdejmować buty – śmieje się Hanna Koźmińska. – Dla niego wszystko to było naprawdę święte.
Najsłynniejszego okna z Franciszkańskiej nie ma na Lednicy. Są inne okna. W czasie tego samego remontu wymieniano okna w dawnej sypialni kardynała Wojtyły. One również trafiły w ręce ojca Jana. – Nikomu nie wmawiamy, że to jest „to” papieskie okno – mówi Hanna Koźmińska. – Ale wiemy, że codziennie, kiedy papież się budził, przez nie patrzył na świat!
Jak to możliwe, że zwykły dominikanin jedzie do Krakowa, mówi „dajcie!” – i dostaje? A któż śmiałby mu odmówić, skoro na hasło „daj!” nie odmawiał mu nawet papież?
Buty
Jako pierwsze z Watykanu o. Jan Góra wywiózł papieskie buty. „Ojcze Święty, chciałbym coś na pamiątkę! – Jasiu, dostaniesz po mojej śmierci. – Po śmierci to ja się nie dopcham, proszę teraz! – Ale co ty byś chciał? – Buty!”.
– Ojciec Jan mówił, że papież, jak to usłyszał, popukał się palcem w czoło – śmieje się Hanna Koźmińska. – Potem zapytał ojca, po co mu jego buty? W odpowiedzi usłyszał: „Bo Ojciec Święty chodzi w tych butach na krańce świata. A każdy z nas jest krańcem świata. Więc to jest tak, jakby Ojciec Święty w tych butach do każdego przyszedł!”.
Choć to sobie trudno wyobrazić, o. Jan Góra rzeczywiście wówczas wrócił z Rzymu ze starymi butami papieża.
Dłoń
Ojciec Góra miał marzenie: mieć odlewy obu rąk i obu stóp Jana Pawła II. Udało mu się zrealizować tylko jedną czwartą planu. Kiedy papież pytał, po co mu jego ręka, w odpowiedzi usłyszał: „Chcę mieć tę dłoń, która mnie i nas błogosławiła!”.
Jan Paweł II zgodził się na wykonanie odlewu. O. Jan Góra leciał do Rzymu z korytkiem wypełnionym masą plastyczną. Rzymu nie zwiedzał, tylko siedział i czekał na telefon. W końcu dostał zaproszenie na kolację. Nie wiedział nawet, co jadł, tak był zestresowany. Po kolacji powiedział: „Ojcze Święty, a teraz poproszę rękę do korytka!”.
Papież włożył dłoń w masę, ale trzeba było poczekać, aż ona odpowiednio się zwiąże. Wtedy Jan Paweł II powiedział do kardynała Dziwisza: „Stasiu, czemuśmy się zaczęli z tym Janem zadawać?”.
Odlew powstał w dwóch egzemplarzach, półtora roku przed śmiercią Jana Pawła II. Pielgrzymujący na Lednicę mogą go dotknąć, żeby „przywitać się” z papieżem.
Chusteczka
Jan Góra i Karol Wojtyła po raz pierwszy spotkali się, gdy jeden był klerykiem u dominikanów w Krakowie, a drugi przychodził tam odprawiać Mszę św. Jan zwrócił na siebie uwagę tym, że z wielkim zapałem używał kadzidła: aż ołtarza nie było widać zza chmury. – Wojtyła najzwyczajniej w świecie pokochał ojca Jana, dlatego pozwalał mu na te różne fanaberie – śmieje się Hanna Koźmińska.
Góra też kochał papieża i wiedział, na ile może sobie pozwolić. Pod koniec życia cierpiący na chorobę Parkinsona papież zawsze miał na kolanach białą chusteczkę, żeby ocierać zbierającą się w kąciku ust ślinę. – Ojciec Jan najzwyczajniej w świecie zabrał mu ją z kolan! – śmieje się pani Hanna. – Potem wyprodukowaliśmy kopie tej chusteczki, żeby wszyscy mogli dostawać je na pamiątkę. Ale to nie jest tylko gadżet: on ma swoją treść. Przyjeżdżamy na Lednicę, do chrzcielnicy Polski. Ocieramy czoło, żeby zmieniało się nasze myślenie. Ocieramy oczy, żeby inaczej patrzeć na świat. Ocieramy usta, żeby mówić inaczej. Stając tutaj, wybierając Chrystusa, stajemy się nowymi ludźmi: a prosta, biała chusteczka o tym przypomina. Ojciec Góra potrafił takim zwyczajnym rzeczom nadawać znaczenie i pokazywać, że one zbliżają nas nie tylko do papieża, ale przede wszystkim do Boga!
Wszystko, co chciał
Skała przed lednickim domem, przy której później pochowany został ojciec Jan, przyjechała z Konina. Góra początkowo próbował spławić ofiarodawcę – ale gdy usłyszał, że kamień waży 27 ton, tyle, ile lat trwał pontyfikat Jana Pawła II, natychmiast kazał go przywieźć.
Szkaplerz, który udało mu się wyprosić, nałożyła małemu Karolowi Wojtyle jego mama. Papież nosił go przez całe życie, dopóki nie oddał ojcu Janowi.
W kaplicy stoi kopia krzyża, do którego Jan Paweł II przytulał się w czasie drogi krzyżowej, w swój ostatni Wielki Piątek.
Piuska, paliusz, klęcznik, wypożyczony z Franciszkańskiej 3 z nadzieją, że tam o nim zapomną. Brewiarz kardynała Wojtyły, którego wytarte kartki mówią o tym, jak intensywnie był używany. Biała sutanna. Wieczne pióro, którym podpisywał dokumenty w Roku Jubileuszowym. Wytarta, czarna teczka, w której kardynał Dziwisz nosił za Janem Pawłem II jego homilie. Jedna z lasek papieża. Biały ręcznik. Zaraz – ręcznik??? – Do tej kradzieży ojciec Jan się nie przyznawał! – śmieje się Hanna Koźmińska. – To siostry wyniosły go z apartamentów papieskich. Używany, oczywiście, że używany!
– Ojciec Jan przyjął zasadę, że nie wraca od papieża z pustymi rękami. A papież dawał mu, czego chciał. Jak mu ojciec zawiózł ogromny, wiklinowy fotel, tylko po to, żeby na nim usiadł – to usiadł. Jak poleciał do Rzymu z wielkim wiosłem, żeby papież się na nim podpisał – to się podpisał. Jak sobie upatrzył leżący gdzieś potężny kapitel kolumny, to powiedział: „Jak dasz radę, to weź!”. I wziął, oczywiście, że wziął. I jeszcze samolotem go przewiózł! Nie lubiłam, jak tak mówił, ale zapamiętaliśmy, jak chodził za kardynałem Dziwiszem i mówił: „Stasiu, no dej coś, no dej!”. A potem wszystkiemu, co dostał, nadawał sens.
Tobie znanym sposobem
Ostatni list do Watykanu o. Jan Góra pisał 13 marca 2005 r. „Kochany Ojcze Święty, nie wyobrażamy sobie, żebyś nie był z nami nad Lednicą. Nawet jeśliby Twój list miał odczytać ktoś inny. Ty udzielisz nam swego błogosławieństwa. Twój duch i serce są tak wielkie, że dotrzesz do nas z pewnością. A ponad sto kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi zaniesie do Ojca Niebieskiego modlitwę w Twojej intencji. Moja głowa w tym, aby impuls, który od Ciebie, Kochany Ojcze Święty, pochodzi, zwielokrotnić, wzmocnić, i aby dotarł on na krańce świata. Jesteś Mocarz i Gigant! Robisz rzeczy, jakich nikt nie potrafi, dlatego wierzę, że będziesz z nami nad Lednicą Tobie znanym tylko sposobem”.
Jan Paweł II zmarł trzy tygodnie później. Ale na Lednicy wciąż jest.