Prace nad nowelizacją prawa łowieckiego zmierzają ku końcowi. Dlaczego myśliwi są rozczarowani?
– Choćby ze względu na ograniczenie samorządności łowieckiej organizacji. Ustawodawca postanowił zlikwidować okręgowe rady łowieckie – społeczne gremia wybierane przez myśliwych danego regionu. Polski Związek Łowiecki jest organizacją społeczną, która ma prawo być samorządna. To przecież jedna ze zdobyczy okresu transformacji.
Kością niezgody była odległość terenu polowań od zabudowań. Do tej pory wynosiła ona ledwie 100 metrów, co, jak pokazały różne przypadki, było niebezpieczne dla ludzi.
– Osobiście nie znam takich przypadków. Większy dystans nie oznacza większego bezpieczeństwa, gdyż zasięg broni kulowej wynosi ponad kilometr.
W Polsce, posiadającej rozproszoną zabudowę mieszkaniową na terenach wiejskich i podmiejskich, większy dystans oznaczałby setki tysięcy hektarów pól, na których nie można byłoby polować na zwierzęta powodujące szkody w uprawach rolnych, które dziś myśliwi rekompensują rolnikom. W konsekwencji koszty odszkodowań musiałby przejąć Skarb Państwa, czyli podatnicy. Warto mieć świadomość, że szerokie strefy bez polowań stałyby się strefami ciszy, chętnie zasiedlanymi przez dziki. W efekcie narastałyby problemy (m.in. kolizje drogowe), których już dziś nie potrafimy rozwiązać w wielu miastach.
Co z postulatem ekologów, by zakazać dokarmiania dzikich zwierząt, który miał pomóc w walce z afrykańskim pomorem świń?
– Nie rozumiem, dlaczego nie zabroniono dokarmiania poza okresem ciężkich zim. Podczas łagodnych zim prowadzi ono do większej rozrodczości i mniejszej śmiertelności, zwłaszcza konfliktowych dzików. Od lat bez skutku apeluję o takie rozwiązanie, stosowane dziś w Europie.
A co z karami dla tych, którzy celowo przeszkadzają myśliwym w polowaniu, np. biegając po lesie?
– Taką samą karę otrzymamy za wejście na jezdnię na czerwonym świetle. Wejście na teren polowania zbiorowego, zgłoszonego w nadleśnictwie i w gminie, często oznakowanego tablicami, to też zagrożenie życia. Zapis o karze pojawił się, gdyż niedawno doszło do absurdu. Koło łowieckie zgodnie z prawem organizowało polowanie zbiorowe i informowało o tym społeczeństwo – dla bezpieczeństwa. Takie ogłoszenie było jednak wykorzystywane do organizacji bojkotu legalnego polowania, w postaci spaceru po lesie. Przyjeżdżała policja, udzielała pouczenia, a za tydzień sytuacja się powtarzała.
Dlaczego sprzeciw myśliwych wzbudza fakt, że nowela zabrania uczestnictwa w polowaniach niepełnoletnich dzieci?
– Brak bowiem zapisu, że nie dotyczy to rodzin myśliwych. Każdy rodzic ma prawo wychowywać dziecko w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Dziecko myśliwego wie, że zasadą jest niekierowanie broni w stronę człowieka, zgodnie z przysłowiem „każda broń raz do roku sama strzela”. Tej świadomości nie mają dzieci korzystające z gier komputerowych.
Robert Kamieniarz
Doktor habilitowany, kierownik Zakładu Łowiectwa w Katedrze Łowiectwa i Ochrony Lasu na poznańskim Uniwersytecie Przyrodniczym