Logo Przewdonik Katolicki

Nie mów, że trzeba wziąć się w garść

Marzena Gursztyn
Fot. Joanna Mrówka/East News. Codzienne życie jednej z wielodzietnych rodzin z Broniszowa. Mimo trudnych warunków jej członowie pomagają sobie w pracy i towarzyszą w zabawi.

Agnieszka uczy polskiego w wiejskim gimnazjum na Pomorzu. Dba o to, żeby jej uczniowie mieli co jeść i ciepłe ubrania na zimę. Czasami patrzy na nich i łzy stają jej w oczach.

Są oczywiście ludzie, którzy w materii otrzymywania pomocy kręcą, kłamią i po prostu kradną. Wyspecjalizowali się wręcz w sępieniu i mają się dobrze. Co mam powiedzieć? To kwestia ich sumień. Moją uwagę przykuwa inna grupa: ci, dla których bieda to bezustanna walka o godność rodziny i dzieci. Żadne lenistwo, wyuczona bezradność czy roszczenia. Takich cichych bohaterów, szczególnie wśród samotnych kobiet, jest mnóstwo. Trzeba patrzeć, dostrzegać, pomagać i wspierać. Wolę zostać nazwana frajerką, niż przejść obojętnie koło ucznia, który potrzebuje materialnej pomocy, a żaden dorosły tego nie zauważa. Nie pomogę wszystkim, ale wierzę, że jeśli wiele osób zacznie się rozglądać, jesteśmy w stanie coś zmienić. Bo pomagać trzeba kulturalnie, z wyczuciem i duchową elegancją. Tak żeby człowiek, którego wesprzemy, wspominał to kiedyś z wdzięcznością, a nie wstydem. Żeby miał ochotę nas naśladować, a nie wypierać z pamięci fakt, że ktoś mu kiedyś podał rękę.
W popularnej książce dla nastolatków Igrzyska śmierci pokazane jest życie z perspektywy ładnej, mądrej i dojrzałej nastolatki. Katniss chce być normalna, ale jest biedna. Czytałam tę książkę i płakałam. Bo niby inne czas i miejsce (Stany Zjednoczone po wielkiej wojnie), ale ja pracuję tu i teraz, w Polsce, z dzieciakami, które mają dokładnie te same problemy.
 
Mama też kiedyś była wyjątkowo piękna. Tak przynajmniej słyszałam*
Zaczynam od mam, bo to kobiety rodzą i wychowują. Na wywiadówkach widzę swoje równolatki, które wyglądają na babcie. Kilka z nich zresztą babciami już jest... Skoro już zabieram publicznie głos, proszę mężczyzn: znajdźcie dobre, ciepłe słowa dla kobiet, które przestały być atrakcyjne. A jeśli nie potraficie, to ugryźcie się w język, kiedy chcecie powiedzieć coś przykrego czy złośliwego. Często na wygląd kobiety wpływa to, że tak naprawdę brakuje jej siły, żeby dobrze wyglądać.
Powiem wprost: wyciągnęłam z depresji, to znaczy pomogłam z niej wyjść, kilku kobietom. Mój mąż zapłacił za lekarza i lekarstwa, ja zawiozłam do oddalonego o 50 kilometrów gabinetu psychiatry. Psychiatra to nadal stygmatyzacja. A przecież wiadomo, że jak takiej sponiewieranej przez życie osobie siądzie chemia w mózgu, to tylko farmakologia może pomóc. Potem pomagaliśmy „po ludzku”: zakupy, opieka nad dziećmi, znalezienie pracy.
Jak się zachować, kiedy coraz smutniejsza nastolatka, przyciśnięta mówi do mnie na długiej przerwie: „Patrzyłam na mamę, która przez tydzień nie wstawała z łóżka, i modliłam się, żeby tata przysłał wreszcie pieniądze. Mama naprawdę nie miała na nic siły. Płakała, przepraszała i płakała znowu”. A nastolatka ma młodszą siostrę. Dokładnie jak Katniss z Igrzysk śmierci. Nie, ani przez moment nie przyszło mi do głowy, żeby „zgłosić” to komukolwiek. Chciałam i umiałam pomóc, zrobiłam to. Koniec, kropka. I tu po raz kolejny dziękuję Jackowi, mojemu mężowi. Nigdy nie powiedział o nikim takim źle, unika ocen i rad w stylu: „Trzeba się wziąć w garść”.
Gdybym sama nie doświadczyła depresji, a doświadczyłam (i myślę, że wyszły tu wszystkie trudne sprawy, które spotykały mnie w rodzinnym – niezbyt zasobnym i z alkoholowym problemem – domu), to pewnie bym tego nie rozumiała. Ale takich stanów człowiek nie zapomina do końca życia. Czasami patrzę na swoich dzielnych uczniów i łzy stają mi w oczach, bo trudno będąc dorosłym człowiekiem, nie zaliczyć depresji, kiedy...
 
Na stole, pod drewnianą miską, która chroni żywność przed wygłodniałymi szczurami
 
O szczurach w domu nikt z moich uczniów nigdy mi nie opowiadał. Ale niektóre dzieci na pewno zetknęły się z nimi. U mnie w domu rodzinnym też były „myszy”. Teraz wspominam to ze śmiechem, ale pamiętam, jak płakałam, kiedy pewnej surowej zimy w ciągu kilku dni... zżarły moją hodowlę kaktusów, zostawiając tylko kolce. A zamszową kurtkę zasikały tak dokładnie, że po wyperfumowaniu jej wszystkimi możliwymi specyfikami, płacząc ze złości, musiałam ją spalić.
Wiele dzieciaków mieszka dziś na wsi w domach wielopokoleniowych. Poniemiecki dom, nieocieplany, ogrzewany piecem kaflowym albo centralnym ogrzewaniem „w podkowę”. W takim domu dymi się czasami ze starego pieca, z ubrań czuć wilgoć. Łazienki nie ma, o własnym pokoju można pomarzyć. Kąpiel tylko wtedy, jak nagotuje się wody na kuchni, jak już wszyscy pójdą spać. Znam wiele takich domów. Niektóre uczennice wiedzą, że mogą się u mnie wykąpać i po prostu wygrzać w wannie z ciepłą wodą. Matrix? Nie, Polska. Dlatego na lekcjach wychowawczych unikam tematu prysznica, bo wiem, że nie każdy ma łazienkę. Nigdy nie kazałam też dzieciom rysować własnego pokoju.
 
Wielu z nich od dawna już nie próbuje wyskrobywać pyłu węglowego spod połamanych paznokci
Przestałam oceniać ludzi po wyglądzie. Przyznaję, popełniałam kiedyś ten błąd. I się wstydzę. Rozmawiam o tym z dzieciakami. Bo każde z nich chciałoby pochwalić się piękną mamą i przystojnym tatą... Teraz widzę i mówię im, że sponiewierany przez życie człowiek, który ma w sobie życzliwość i dobroć, ma inną twarz. Ludzie znają mnie przez prawie 20 lat mojej pracy. Wpuszczają czasami do swoich domów. Mają imponujące historie rodzinne, czasami resztki fotografii...
„Każdy jest kowalem swojego losu” – mówią mądrale z telewizji śniadaniowych. Tylko niektórzy dostają ot-tyle, żeby kuźnię sprzątać. Znam dzieciaki, które miały bardzo duże możliwości intelektualne, a nie udało się im pomóc, żeby poszły na studia. I tu dostaję czasami „jasnej Anielki” i kłócę się z wójtem i z nauczycielami. Ludzie mają bardzo denerwującą skłonność do oceniania dzieci przez pryzmat rodziny: jaka matka, taka natka. Nieprawda! Wśród moich uczennic, które wyszły z domów z ogromnymi problemami, jest i farmaceutka, i redaktorka w czasopiśmie dla kobiet. Jacek, mój mąż, sam wyszedł z inicjatywą wspierania osób, które idą na studia. Robi to w myśl dewizy: lewa ręka nie wie, co czyni prawa. Zaimponował mi tym niesamowicie. Jest twardym facetem, który nigdy nie miał materialnych problemów i tak pięknie umie się dzielić.
 
Nauczyłam się trzymać język za zębami i przybierać idealnie obojętną minę, żeby nikt nie odgadł moich myśli
Dzieciaki na wsi, te z biednych rodzin, dorabiają jak mogą. I to nie tylko, żeby kupić coś dla siebie. Niektóre muszą po prostu w ten sposób zarabiać na chleb. Na wsi trzeba się zajmować młodszym rodzeństwem, a czasami starą babcią albo ciocią z alzheimerem. Czasami taka babcia lub ciocia dzięki emeryturze jest żywicielką rodziny. Niestety, widać ogromne rozwarstwienie. Są dzieci, które każdy długi weekend spędzają w jakimś europejskim mieście, a wakacje w ciepłych krajach. Są takie, które w wakacje zbierają zioła, kurki, poziomki, jagody, grzyby i stoją przy ruchliwej szosie.
Wolę, jak dziecko kłóci się i pyskuje. Gorzej jak jest zamknięte. Wiele razy stawałam w obronie uczniów, szczególnie dziewczyn, którym groziło obniżenie sprawowania. Nauczyciele niestety bywają często bardzo stronniczy. Pochwały i pozytywne wzmocnienia dostają zauważalnie częściej dzieciaki z dobrych domów. Lepiej, a przez to grzeczniej, wyglądające. Wściekam się, kiedy słyszę: „Zobacz, co to za rodzina...” albo „Nic z niego nie będzie”. Tak, mamy XXI wiek, a nauczyciele plotą takie farmazony. Wtedy syczę, że ja też pochodzę z rodziny, gdzie był alkohol, a jednak wyszłam na ludzi.
 
Głód nie jest nigdy oficjalną przyczyną śmierci. To zawsze grypa, wpływ warunków atmosferycznych albo zapalenie płuc. Nikt się na to nie nabiera...
Było o niebie, teraz o chlebie. Ogromnym problemem w szkołach jest niedożywienie. Dużo dzieciaków je byle co. Otyłość brzuszna, szczególnie u dziewczynek, to często efekt niedożywienia. Chleb ludzie często kupują w promocji – byle jaki, żeby więcej. Dmuchany chleb z margaryną i dżemem pełnym syropu glukozowo-fruktozowego..
Jest unijna pomoc żywnościowa. Wiecie, co się dzieje? Panie z klubu seniora, akurat te, którym chyba za bardzo niczego nie brakuje, korzystają z niej bez skrępowania. Dla tych bardziej potrzebujących czasami nie starcza.
Brzmi to trochę jak horror, ale to nasze, polskie realia. „Zapił się”, słyszę czasami. Nieleczony alkoholizm, zmora biednej wsi, powoduje powolną śmierć. Często w jednym domu z dorastającymi dziećmi. I to są kolejne dramaty... Są w naszej gminie dwie wsie, gdzie dosłownie w każdym domu ktoś pije. Wiem, że to choroba, ale przyznam się, że zdarzyło mi się dać komuś w twarz, kiedy przepijał pieniądze, za które powinien kupić dzieciom żywność. Ech, mało tego: potrafiłam odebrać pieniądze i sama zrobić zakupy. Tak, mam odwagę.
 
Tylko co komu z tego, że w środku lasu ktoś sobie pokrzyczy przeciw Kapitolowi. To niczego nie zmieni. Świat nie stanie się lepszy. Nasze brzuchy się nie napełnią
Jestem katoliczką, szukam i praktykuję, ale krew mnie zalewa, jak słyszę niektóre osoby mieniące się „obrońcami” życia. Mamy w Polsce mnóstwo dzieci już odchowanych, piśmiennych, czujących i umiejących się modlić i pies z kulawą nogą o nich nie pomyśli.
Kilka lat temu miałam tragedię w rodzinie uczennicy. Mama czwórki dzieci zaszła w ciążę. Żadna patologia: ojciec pracujący w mieście, mama zajmująca się dzieciakami, domem, warzywnikiem. Przestraszyła się i pogubiła. Zdobyła tabletki na wrzody żołądka. Poszła na spacer i wykrwawiła się na śmierć.
Tak, jestem wkurzona na polityków. Na tych, którzy zabierają głos, a tak naprawdę brakuje im kontaktu z rzeczywistością. Mam zaradnego męża i ładny dom. Ale nie zapomniałam, jak to jest być dzieckiem z biednego domu. To było ćwierć wieku temu i tak naprawdę nic się nie zmieniło. Nadal wśród moich uczennic są takie Agnieszki jak ja wtedy.
Chciałabym, żeby ludzie, którzy siedzą w ciepłych, ładnych mieszkaniach, pomyśleli o dzieciach, nastolatkach, które nie są winne temu, że pojawiły się na świecie. Są tu i teraz. I potrzebują dobrego jedzenia i ciepłych ubrań. Już, natychmiast.
 
* Zdania pochodzą z książki Igrzyska Śmierci Suzanne Collins
 
 
Ramka:
 
10 proc. dzieci i młodzieży do lat 18 żyło w 2014 w skrajnym ubóstwie (za granicę ubóstwa skrajnego uznawana była kwota 540 zł na osobę w gospodarstwie jednoosobowym i 1 458 zł dla gospodarstwa 4-osobowego). Na wsi odsetek osób żyjących poniżej minimum egzystencji wyniósł prawie 12 proc.
 
W przypadku gospodarstw dotkniętych ubóstwem skrajnym ponad jedna trzecia korzysta z pieców na węgiel (w gospodarstwach powyżej granicy ubóstwa jest to co dziesiąte). Jednoczesny dostęp do wodociągu, spłukiwanej toalety, bieżącej ciepłej wody ma 58 proc. takich gospodarstw (w przypadku gospodarstw nieubogich jest to 84 proc.).
 
Nieco ponad dwa na 10 gospodarstw ubogich wyraziło opinię, że użytkowane przez nie mieszkanie jest wystarczająco ciepłe w zimie, natomiast prawie jedna czwarta uważa, że ich mieszkanie ma przeciekający dach lub zawilgocone ściany, podłogi czy fundamenty, ewentualnie butwiejące okna lub podłogi.
 
Źródło: GUS, Ubóstwo ekonomiczne w Polsce w 2014 r.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki