Logo Przewdonik Katolicki

Wyciszenia nie ma

Piotr Zaremba
FOT. MAGDALENA KSIĄŻEK. Piotr Zaremba zastępca redaktora naczelnego „wSieci”.

Kolejny przykład na to, jak trudno być jednoznacznym – w czasie, kiedy wyrazistość rodem z okrzyków na Twitterze zdaje się ogarniać cały świat. Jak właściwie powinni się zachowywać w Polsce katolicy, kiedy mowa o 500-leciu reformacji?

Rozumiem zakłopotanie, kiedy dowiadujemy się, że dostojnik Kościoła katolickiego, czy choćby zwykły ksiądz, „świętuje” tę rocznicę. Ale też zaraz sypią się zaprzeczenia, że nie świętuje. Kard. Kurt Koch, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Jedności Chrześcijan, mówi dobitnie: nie świętujmy. No tak, ale co w takim razie oznaczała obecność papieża Franciszka podczas luterańskich uroczystości w szwedzkim Lundzie? Ludzie nie zawsze rozumieją.
Należę do tych katolików, którzy oceniają reformację jako konsekwencję błędów Kościoła. Jestem historykiem i opieram się na historii. Jeśli Marcin Luter oglądał jako zwykły zakonnik Rzym papieża Aleksandra VI Borgii, miasto pełne przepychu i handlowego stosunku do grzechu, który wyrażał się przez odpusty, mógł się zachwiać w swojej wierze w mądrość i czystość instytucji.
A równocześnie trudno mi się cieszyć z rozłamu. I rozumiem współczesnych katolików, tych wiernych Kościołowi, zupełnie przecież innemu niż tamten, że szukają stałych punktów oparcia. Boją się sytuacji, gdy nie do sporów historycznych, gdzie mamy sobie cokolwiek do zarzucenia, a do różnic w dogmatach wkradnie się relatywizm. Pojawi się sugestia: no tak, my mamy rację, ale wy też macie swoje racje. Bo czego się w takim razie trzymać?
A równocześnie rozumiem też postawę, aby przede wszystkim być razem. Czy ta postawa ma swoje granice? Nie wiem. Sceptycznie zareagowałem na wieść, że prymas Wojciech Polak wszedł w skład komitetu honorowego obchodów 500-lecia reformacji, bo wydało mi się, że w tym przypadku świecka kurtuazja, swoista grzeczność, przeważa nad religijnym wymiarem bycia razem. Ale kim ja jestem, aby być pewnym własnych wyroków w tak delikatnej sprawie?
Z pewnością za to nie miałem nic przeciw prezydenckiemu patronatowi nad tymi obchodami. Bo Andrzej Duda, choć gorliwy katolik, jest prezydentem także protestantów. Sprzyjałem też pomysłowi uczczenia tej rocznicy sejmową uchwałą. W tekście nie było prób rozstrzygania, kto miał rację. Tym bardziej aptekarskiego ważenia racji. Było proste przypomnienie o wielu protestantach, którzy mieli wkład w naszą historię, także kulturę i inne osiągnięcia cywilizacyjne. Od Mikołaja Reja po Adama Małysza i Jerzego Buzka.
Ten zamysł opowiedzenia pewnej historii został zburzony przez sprzeciw jednej posłanki prawicy. Sprzeciw będący produktem przywoływanych na początku obaw. Rozumiem jej emocje, ale stało się coś złego. Żyliśmy razem przez stulecia, a lojalna wobec polskiego państwa postawa protestanckich elit, choćby podczas II wojny światowej, godna jest podziwu.
Warto też raz jeszcze sięgnąć do słów kard. Kocha, który przypomina o wspólnych zagrożeniach antyreligijnym relatywizmem, jeśli nie nihilizmem. Więc podwójnie źle się stało, że uchwała ugrzęzła w gąszczu sejmowej procedury. Ale nie chodzi tylko o kalkulacje ideowo-polityczne, ale o zwykły odruch sympatii wobec ludzi, którzy są z nami. Nawet jeśli uważamy, że się mylą.
To bycie razem jest ważne przez cały rok, ale może  świąteczna przerwa, wyciszenie, dawały okazję, aby sobie o tym nakazie lepiej przypomnieć. Niestety okazało się, że emocje są silniejsze. Że wyciszenia nie ma.
Ale ono jest nadal możliwe w naszych sercach. Życzę tego czytelnikom „Przewodnika Katolickiego”. I tym, co boją się przede wszystkim zagrożenia dla prawdy. I tym, którzy chętniej przypominają o miłości. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki