Kilkanaście dni temu w Europie obchodzono jubileusz 500-lecia reformacji. W pamięci utkwił mi następujący kontrast medialny. W prasie niemieckiej temat reformacji stał się głównym motywem, natomiast w naszej, poza zdawkowymi informacjami o wizycie papieskiej w Szwecji, nie zainteresowano się tym wydarzeniem w szczególny sposób. W dzienniku „Die Zeit” poproszono 95 osób o krótkie wypowiedzi dotyczące reformacji, w tym także katolickich biskupów. Nie dotyczyły one czasów historycznych, lecz teraźniejszości i były dość gorzkie. Kilku z rozmówców wyraźnie powiedziało, że Ewangelia, podstawowy element reformacji, nie stanowi już punktu odniesienia dla Niemców. Padały i takie wypowiedzi, że Kościoły protestanckie przestały być już przewodnikami po wierze. Nie były to zatem tylko laurki. Zastanawia mnie bardzo, dlaczego w Polsce temat został przemilczany. Jest to o tyle dziwna sytuacja, że chlubą polskiej historii była zgodna, na tle ówczesnej Europy, współpraca między chrześcijanami. Nie bez kozery o Rzeczypospolitej mówiło się jako państwie bez stosów. Ktoś powiedział, że w naszej tradycji reformacja nie odgrywa specjalnego znaczenia, stąd ten brak medialnej uwagi. Pozwalam sobie jednak wątpić w tę interpretację; patrząc na, mówiąc delikatnie, skąpą oprawę kulturalną towarzyszącą rocznicy millennium w Polsce, dochodzę do zupełnie innego wniosku – że wiarą i chrześcijaństwem interesujemy się od niechcenia, a jeśli już, to w wymiarze ludowym. Tymczasem o reformacji pisać warto, choćby ze względu na wybitne postaci polskich protestantów. By przypomnieć tylko kilku z nich, choćby Jana Łaskiego (młodszego), bratanka słynnego polskiego prymasa, czy Mikołaja Reja, Mikołaja Gomółkę, Andrzeja Frycza Modrzewskiego, Józefa Elsnera – pierwszego nauczyciela Chopina, generałów – Juliusza Rómmla, Franciszka Kleeberga, Władysława Andersa, pisarza Stefana Żeromskiego, a współcześnie, Edwarda Wende, Jerzego Pilcha czy Adama Małysza. To jedynie bardzo selektywna lista, która jednak pozwala przybliżyć znaczenie protestantów w polskiej historii, kulturze i sporcie.
Oczywiście, współczesność jest już inna, kościoły protestanckie stanowią niewielki procent polskich chrześcijan. Nie można też ukrywać faktu, że nie tylko polski protestantyzm znajduje się w głębokim kryzysie, w niektórych państwach, nazywa się je „Kościołami pod państwową kroplówką”. I jest tak w istocie, gdyż ich istnienie wiąże się bardziej z tradycją państwową niż z żywą wiarą. Niepokojący jest także wzrost zainteresowania protestanckimi ruchami charyzmatycznymi, które w Ameryce Południowej i w Azji stają się najbardziej dynamicznymi denominacjami chrześcijaństwa.
Jednak w Europie istnieją dobre możliwości współpracy między katolikami i protestantami, przede wszystkim na poziomie budzenia chrześcijaństwa w zsekularyzowanym świecie. Bezsprzecznie wiele problemów naszych Kościołów jest wspólnych. Być może w roku reformacji warto, byśmy sięgnęli do książek kilku wybitnych protestantów? Osobiście polecałbym twórczość byłego arcybiskupa Canterbury, Rowana Williamsa. Obecnie wielebny Williams jako profesor w Cambridge jest autorem książek dotyczących problemów życia chrześcijanina w czasach współczesnych, o czym traktuje także i jego najnowsza książka Being Disciples. O nim samym pewnie mogliśmy usłyszeć, kiedy to regularnie spotykał się z Benedyktem XVI, jednak postać ta pozostaje w Polsce niemal zupełnie nieznana. Wiele ze stawianych przez niego diagnoz moglibyśmy odnieść do nas samych.
Niekiedy pada pytanie o to, czy dzisiaj potrzebowalibyśmy jakiejś reformacji. Problem w tym, że w wielu miejscach w Europie chrześcijaństwo wymiera i nie ma tam czego reformować. Należałoby raczej zadać pytanie, czy jest jeszcze coś, co pozwoliłoby przebudzić Europę do chrześcijaństwa? I może dobrze byłoby poszukać odpowiedzi na to pytanie razem z protestantami.