Logo Przewdonik Katolicki

Sygnalista to nie donosiciel

Piotr Wójcik
FOT. ZASOBY INTERNETU. Sygnalistki od lewej Coleen Rowley, Cynthia Cooper, Sherron Watkins.

To dzięki nim na światło dzienne wychodzą afery - od korupcji przez łamanie przepisów BHP po zatruwanie środowiska. Już niedługo instytucja sygnalisty może pojawić się w polskim prawie.

W 2001 r. w USA wybuchł prawdopodobnie najgłośniejszy skandal finansowy w historii. W jego wyniku upadła jedna z największych światowych korporacji, przedsiębiorstwo energetyczne Enron. W wyniku śledztwa okazało się, że jej zarząd fałszował sprawozdania finansowe, korzystał z poufnych informacji oraz dokonywał innego rodzaju nadużyć. W wyniku procesu skazano m.in. byłego prezesa Enronu Jeffreya Skillinga, i to aż na 24 lata (później skrócono wyrok do 14 lat).
Być może sprawa nie wyszłaby na jaw, a przynajmniej nie tak szybko, gdyby nie Sherron Watkins. Wiceprezydent działu rozwoju dopatrzyła się nieprawidłowości w raportach finansowych, o czym poinformowała ówczesnego prezesa firmy Kennetha Laya, także zresztą uznanego później za winnego. Od tamtej pory nadużyć nie można było już ukryć, a Watkins zeznając przez kolejny rok na salach sądowych, pogrążyła swoich szefów. W nagrodę magazyn „Time” w 2002 r. przyznał jej tytuł „Człowieka Roku” razem z dwiema innymi paniami, które nie bały się ujawnić nieprawidłowości w swoich firmach. Mowa o Cynthii Cooper z WorldComu oraz Coleen Rowley z FBI. Wszystkie trzy pojawiły się na okładce słynnego pisma jako „The Whistleblowers”.
 
Indie przed Polską
Od tamtej pory słowo „whistleblower” na stałe weszło do słownika. W Polsce funkcjonuje ono jako „sygnalista”, co do języka polskiego wprowadziła Fundacja Batorego, która od 2008 r. zajmuje się upowszechnianiem wiedzy o roli sygnalistów w życiu społecznym.
Sygnalista to osoba, która zgłasza lub ujawnia nieprawidłowości w organizacji, w której pracuje. Nieprawidłowości te mogą być przeróżne – od korupcji czy zwykłych oszustw, przez łamanie przepisów BHP lub kodeksu pracy, po działania zagrażające życiu i zdrowiu obywateli, np. nielegalne pozbywanie się toksycznych odpadów. Ich rola w ujawnianiu afer jest trudna do przecenienia. Wiele nieprawidłowości jest niemal nie do wykrycia, jeśli nie zgłosi ich osoba z wewnątrz organizacji. Według raportu PwC około jednej czwartej poważnych przestępstw finansowych w krajach Zachodu wychodzi na jaw dzięki sygnalistom. Niestety, Polska pod tym względem wyraźnie odstaje – nad Wisłą wskaźnik ten wynosi zaledwie 6 proc.
Widząc ogromną rolę sygnalistów w oczyszczaniu życia społecznego z patologii, kolejne państwa rozwinięte decydowały się na wprowadzenie przepisów chroniących ich przed szykanami, które często odstraszały obywateli przed zgłaszaniem nadużyć. W 2002 r. na wprowadzenie takich przepisów zdecydował się amerykański Kongres. Sygnalistów zaczynają chronić także kraje rozwijające się – w 2011 r. zrobiły to Indie.
 
Parasol ochronny
Nic więc dziwnego, że Polska także nareszcie postanowiła roztoczyć nad osobami zgłaszającymi nadużycia parasol ochronny. Zaproponowana przez ministra koordynatora ds. służb specjalnych Mariusza Kamińskiego ustawa o jawności życia publicznego wprowadza do naszego prawodawstwa instytucję sygnalisty. O status ten będzie mogła się starać osoba, która zgłosi organom ścigania wiarygodne informacje o popełnieniu przestępstwa przez podmiot, z którym jest związana umową o pracę lub umową zlecenie. Jeśli prokurator uzna doniesienia za wiarygodne, będzie mógł nadać takiej osobie status sygnalisty.
Dzięki temu bez zgody prokuratora podmiot podejrzany nie będzie mógł zwolnić sygnalisty, ani zmienić warunków jego umowy. Gdyby jednak tak uczynił, sygnaliście będzie przysługiwał odszkodowanie o równowartości dwuletniego wynagrodzenia. Będzie miał również prawo do zwrotu od państwa poniesionych kosztów zastępstwa procesowego, gdyby na przykład pracodawca podał go do sądu.
Postępowanie, w którym będzie brał udział sygnalista, będzie się toczyć na podstawie Kodeksu Postępowania Karnego, więc w razie składania przez niego fałszywych zeznań, narazi się na odpowiedzialność karną.
 
Niedoskonała ustawa
Ustawa nie jest jednak pozbawiona błędów. Rzeczowo przedstawił je Marcin Waszak z Fundacji Batorego w swym komentarzu dla portalu Jagielloński24. Przede wszystkim rzuca się w oczy fakt, że ustawa niepotrzebnie zawęża obszar działania sygnalistów tylko do korupcji oraz przestępstw gospodarczych. Tymczasem w organizacjach dochodzi przecież także do innego rodzaju nadużyć, chociażby łamania przepisów środowiskowych. Projektowana ustawa wprowadza tez zbyt dużą dowolność w zachowaniu prokuratora, który może, ale nie musi nadać status sygnaliście, nawet jeśli uzna jego podejrzenia za wiarygodne. W takiej sytuacji nadanie statusu sygnalisty powinno być jedynie formalnością. Wadą przepisów jest także to, że ochrona dotyczy jedynie ryzyka zwolnienia, tymczasem szykan, na które naraża się sygnalista, jest dużo więcej – chociażby odmowa urlopu czy przeniesienie na inną placówkę.
Wątpliwości wzbudza także fakt, że prokurator zaraz po nadaniu statusu sygnalisty zgłasza to wraz z danymi osobowymi podmiotowi podejrzanemu. Ten przepis jednak można zrozumieć – gdyby było inaczej, autorzy ustawy naraziliby się na zarzuty, że chcą wprowadzić do firm i innych organizacji tajnych agentów prokuratury. Tymczasem dzięki działaniu z otwartą przyłbicą procedura powinna przebiegać bardziej przejrzyście, choć bez wątpienia narazi też sygnalistę na nieprzyjemności.
 
Więcej szacunku
Choć ustawa nie jest doskonała i można, a nawet powinno się ją poprawić, bez wątpienia jest potrzebna. Nie tylko z powodu konieczności ochrony osób zgłaszających nadużycia. Także dlatego, by odczarować powszechny wśród Polaków obraz osoby zgłaszającej przestępstwo lub wykroczenie jako donosiciela lub kapusia. Raport Instytutu Spraw Publicznych dotyczący sytuacji sygnalistów w Polsce przywołuje badanie CBOS, według którego 59 proc. Polaków popiera zgłaszanie nadużyć w firmie. Ale to oznacza, że aż 41 proc. jest temu niechętna.
Sytuacji nie poprawią wypowiedzi wielu osób publicznych, które lekceważąco lub wręcz z pogardą odniosły się do przyszłych sygnalistów. Poseł Bogusław Sonik stwierdził wręcz, że ich patronem powinien być Pawlik Morozow, czyli słynny donosiciel z ZSRR, znany z tego, że doniósł nawet na własnego ojca. Niestety, wciąż pokutuje w wielu z nas sięgające chyba jeszcze czasów PRL przeświadczenie, że osoba zgłaszająca łamanie prawa dopuszcza się bez mała zdrady wobec współobywateli. Tymczasem w warunkach niepodległego państwa demokratycznego zdrady dopuszczają się raczej ci, którzy łamią prawo, a nie ci, którzy to ujawniają.
Osoby zgłaszające przestępstwo, często narażając swoje dobre imię, karierę zawodową, a czasem nawet zdrowie czy życie, zasługują na słowa uznania. Najczęściej nie robią tego przecież dla własnych korzyści, ale z poczucia obowiązku i odpowiedzialności za wspólnotę, w której pracują czy żyją. Miejmy nadzieję, że wprowadzenie przepisów chroniących sygnalistów, nawet jeśli niedoskonałych, zmieni także ich społeczny odbiór.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki