Logo Przewdonik Katolicki

O Bogu w islamie

Ks. prof. Henryk Seweryniak, dr Monika Białkowska
Fot. Robert Woźniak, Agnieszka Kurasińska/PK, Renata Sedmakova/Fotolia

Monika Białkowska: Aż się boję zaczynać tę rozmowę. Chodzi o islam. Jest grupa ludzi przekonujących, że islam w swoim DNA ma wpisaną przemoc. Że Koran nawołuje do zabijania „niewiernych”. Pierwotny islam nie był religią, która wysyłała misjonarzy, tylko wojska…

Ks. Henryk Seweryniak: Ale ci krytycy islamu nie mówią często ani słowa o filarach islamu: o wyznaniu wiary, o modlitwie, o pielgrzymce, o poście, o jałmużnie. Takie fragmentaryczne mówienie o muzułmanach jest naszym problemem. Zupełnie jakby w tej religii nie było tego, co stanowi o jej autentycznej wartości: choćby wezwania do Boga Miłosiernego i Litościwego, które rozpoczyna każdą surę Koranu.
 
M.B.: Przyznaję, że jestem w tej kwestii raczej teoretykiem: spotkałam w życiu dwie muzułmanki z Czeczenii i paru polskich Tatarów. Ksiądz ma bogatsze doświadczenia.
 
H.S.: W tym jedno dość ryzykowne. Jechałem samotnie rowerem przez Ziemię Świętą. Któregoś dnia wyruszyłem z Kafarnaum do Samarii, to prawie 130 kilometrów drogą, która w większości prowadzi przez Autonomię Palestyńską, krainę praktycznie muzułmańską. Skwarne, pustynne południe, a ja nagle orientuję się, że nie mam już choćby kropli wody. A jest sobota, szabat. W Izraelu w dzień święty nawet na stacji benzynowej nic nie kupisz, wszystko zamknięte. Zajeżdżam do jakiejś wioski arabskiej, licząc, że może tam coś będzie otwarte. Ale okazuje się, że we wsi jest pogrzeb. Gdzieś z oddali zawodzą płaczki, wszystko pozamykane. Zatrzymuję się nieco podłamany przy wysokim, białym murze. Nagle otwiera się furtka i staje przede mną młody chłopak, wielki, dobrze zbudowany Palestyńczyk. Wypisz – wymaluj: terrorysta! Pyta, skąd jestem. Tłumaczę mu, że z Boulandy, z Polski, że jadę już tyle kilometrów i że potrzebuję się napić. Wraca do siebie i za chwilę wychodzi z dziewczyną w dżinsach, z arabską chustą na głowie. Ona trzyma w dłoniach miskę daktyli, on – butelki wody i coca-coli. Wypiłem, ile mogłem, wlałem do bidonu, zjadłem trochę daktyli i myślę: wypada się odwdzięczyć. I z tej wdzięczności wyciągam 20 dolarów. Dla nich to naprawdę są spore pieniądze! Ale ten potężny Palestyńczyk oburzył się na mnie, jak mogę proponować zapłatę za pomoc... Takie było moje spotkanie z „terroryzmem islamskim”. I co mam teraz zrobić z tym DNA, w które ponoć wpisana jest przemoc? Wiem, że sporo sur koranicznych nawołuje do zwalczania przeciwników bronią, ale ja spotkałem się z czymś całkiem innym.
 
M.B.: To zostawmy przemoc, a pogadamy o tym, co w tym DNA jest na pewno. Na pewno jest Jeden Bóg.
 
H.S.: Pytanie, jaki jest ten Bóg. Bóg chrześcijan na pierwszym miejscu jest Miłością, ale także Mądrością. Bóg w islamie nie poddaje się żadnym ludzkim kategoriom. Islam uważa, że Bóg może wszystko, choćby to było w naszym pojęciu niezgodne z rozumem. Może wysyłać człowieka na śmierć. Może chcieć przemocy. Może w ogóle nie uwzględniać woli człowieka. Przykład: w surze drugiej Koran opisuje zwiastowanie. Do Maryi przychodzi anioł, oznajmia Jej wolę Bożą. Ona zadaje pytanie podobne do ewangelicznego: „Jakże mogę mieć syna, kiedy nie dotknął mnie żaden śmiertelnik ani też nie byłam występną?”. Odpowiedź anioła w imieniu Allaha jest jednak inna od ewangelicznej: „Tak będzie! To jest dla Mnie łatwe. Uczynimy z niego znak dla ludzi i miłosierdzie pochodzące od nas. To jest sprawa zdecydowana!”. Bóg nie czeka na zgodę Maryi, On rozkazuje i tak się dzieje. W Koranie nie ma miejsca na Fiat Maryi.
 
M.B.: Słowo „islam” oznacza całkowite poddanie się woli Boga. Słyszałam, jak ktoś przekonywał, że takiego właśnie poddania powinniśmy się od muzułmanów uczyć. Że chrześcijanie też takim podporządkowaniem powinni się charakteryzować. Coś mi tu nie gra. Mam wrażenie, że Bóg chrześcijan lubi naszą wolną wolę. Że wcale nie chce mieć w nas bezwolnych niewolników. Że szanuje naszą wolę, chce o niej wiedzieć, ba – nawet ją uwzględnia w swoich planach!
 
H.S.: To ładne, co mówisz, Pan Bóg lubi naszą wolną wolę. W chrześcijaństwie nasza godność zasadza się w tym, że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo Boże, jesteśmy istotami rozumnymi i że mamy wolną wolę, której dramatem jest to, że może powiedzieć „nie” swojemu Stwórcy. Według Koranu, owszem, człowiek został stworzony przez Boga. Jest jednak sługą, a nie „uczyniony na obraz i podobieństwo Boże”. To byłoby zatarcie wielkiej różnicy między Bogiem i człowiekiem. Chrześcijaństwo to zupełnie inna jakość relacji z Bogiem: Bóg Ojciec Jezusa Chrystusa i nasz Ojciec chce od nas więcej niż tylko „podporządkowania”. Chce „dojrzałego człowieka w Chrystusie”, córek i synów. Chce współpracowników, a nie tylko niewolników.
 
M.B.: Skoro są takie różnice, to chyba jednak nadużyciem jest mówienie, że wierzymy z islamem w tego samego Boga?
 
H.S.: Owszem, łączy nas mówienie, że Bóg jest jeden i że podstawową cechą Boga jest miłosierdzie. Ale jest jeszcze Jezus: Bóg bez Jezusa Chrystusa to nie jest Bóg, w którego my, chrześcijanie, wierzymy. Tymczasem w Koranie jest sura, która mówi wyraźnie: „Wierzcie w Boga i jego posłańców i nie mówcie: Trzy! Bóg jest Bogiem Jedynym! On jest nazbyt wyniosły, by mieć syna!”. My nie możemy wierzyć w Boga bez Jezusa, oni – z powodu Jezusa i Ducha Świętego – zarzucają nam politeizm. Nie możemy więc powiedzieć, że Trójjedyny Bóg Miłości jest również ich Bogiem. A kiedy dobrze wczytamy się w dokumenty ostatniego soboru, to wcale nie ma tam mowy o tym, że wyznajemy wiarę w tego samego Boga. Są raczej pokazane elementy wiary, które nas łączą.
 
M.B.: Muzułmanie mówią o Jezusie, ale inaczej niż my. Raz patrzą na Niego przez pryzmat Maryi, Jego wielkość widzą w tym, że jest dziewiczo narodzony z woli Boga; innym razem widzą w Nim proroka. Interesuje ich, co mówił?
 
H.S.: Nie interesuje ich Kazanie na górze, niejako konstytucja chrześcijaństwa. Interesują cuda, z tym że według nich czynione mocą Bożą, a nie własną Boską mocą Jezusa. Po opisie niemal każdego cudu w Koranie można znaleźć wzmiankę, że uczynił go „za zezwoleniem Boga”. Jezus jest Mesjaszem i prorokiem, ale tylko jako jeden z wysłanników z serii, która pełnię uzyska w Mahomecie. Twierdzą, że Jezus nie umarł na krzyżu, że Żydom tylko tak się wydawało. Kto zatem umarł? Nie wiadomo, Koran się tym już nie zajmuje. Prorok może być tylko kimś zwycięskim. Bóg nie może dopuścić, żeby umarł na krzyżu.
M.B.: Mimo tych różnic łączy nas Fatima.
 
H.S.: Fatima to imię ukochanej córki Mahometa. W czasie gdy trwała walka chrześcijan o wyparcie muzułmanów z Półwyspu Iberyjskiego, córka jednego z przywódców Maurów o imieniu Fatima wyszła za mąż za chrześcijańskiego rycerza. Przyjęła chrzest, a ten na cześć ukochanej nazwał jej imieniem miejsce, w którym ją potem pochował. Messori pisze: „W całej Europie Zachodniej istnieje tylko jedno miejsce o tej nazwie. Dlaczego Maryja ukazała się właśnie tam? W tych sprawach nic nie jest przypadkowe”. Dla mnie to czytelna podpowiedź.
M.B.: Podpowiedź, że…?
 
H.S.: Że to właśnie Maryja kiedyś nas ze sobą spotka.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki