Logo Przewdonik Katolicki

Pod koc

Natalia Budzyńska
FOT. UNSPLASH

Nie mogę się pogodzić z tym, że znowu nadchodzi zima i że już od dłuższego czasu trzeba ubierać się warstwowo. Wiem, że nie jestem jedyna.

Czasem z koleżankami dajemy upust naszej irytacji, pozwalamy sobie na marudzenie, skrzywienie i ogólną degrengoladę. Jestem i tak na pozycji uprzywilejowanej, ponieważ pracuję w domu i nie mam małych dzieci. Mogę warsztat pracy rozłożyć wokół siebie, nie wstając z łóżka. Na przykład wtedy, gdy mąż wyjeżdża, dziecko jest pół dnia w szkole (drugie już w ogóle się wyprowadziło i mieszka kilka przystanków tramwajowych dalej), a za oknem deszczowa ciemność. Przyznaję: mam wielką trudność, żeby wstać. Całe szczęście, są laptopy i notebooki. Materiały źródłowe leżą dookoła, a ja pod kołderką lub kocem, podparta haftowanymi poduszkami pracuję. Od czasu do czasu zrobię sobie przerwę na doniesienie kawy, jabłka albo czekoladki. Na pół godziny przed przyjściem syna wstaję definitywnie i w try miga organizuję coś na obiad. Popołudnie w zasadzie wygląda tak samo.
Bo skończyło się lato, które w tym roku i tak ograniczyło się do dwóch miesięcy, o jesieni też w tym roku niewiele można powiedzieć, a przed nami kilka miesięcy ciemności, zimna i wilgoci. Dość depresyjnie. Oczywiście to klasyczne narzekanie. Owszem, mam lepiej, bo nie muszę spocona ubierać małych dzieci w warstwy śpioszków, swetrów i kombinezonów, wiązać czapek pod bródką, męczyć się z rękawiczkami i szukać szalika po całym domu. Podczas gdy: dziecko oczywiście płacze, pocąc się jeszcze bardziej, drugie przypuśćmy już dawno nie ma siły płakać; albo nie, ubrane zdążyło się rozebrać i zabrać się do zabawy, od której trzeba będzie je za chwilę oderwać i znowu ubrać, podczas gdy tamto, już z szalikiem na szyi, położone do wózka zdjęło czapkę i rękawiczki; podczas gdy kot, myśląc, że dyndający sznurek od rękawiczki to rzecz zabawna, atakuje i robi sobie z rękawiczki zabawkę…
No tak, przerabiałam to kiedyś, więc teraz można mi zazdrościć, że leżę pod kołdrą, a jest godzina dziesiąta rano i wyjść na ten nieprzyjemny wiatr będę musiała dopiero za pięć godzin. A jednak wskazana jest jakaś aktywność ruchowa. To mój wyrzut sumienia. Rok temu postawiłam na pływalnię. Kupiłam nawet strój jednoczęściowy i włożyłam do szuflady. Może w tym roku uda mi się kupić czepek. Ale kilka dni temu zaczepiłam sąsiadkę, która wracała skądś ubrana w legginsy i z karimatą pod pachą. Opowiedziała mi o aerobiku dla kobiet 35 plus, więc i 45 plus tam będą –pomyślałam. Bo w tym sezonie już koniecznie muszę się rozruszać, dla własnego dobra.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki