Można dyskutować, ale fakt jest taki, że styl nazwany biedermeier, który królował od początku XIX wieku w salonach Europy Środkowej, w tym także w ziemiańskiej Polsce, podkreślał rodzinność, dążenie do wygody, przywiązanie do tradycji, stał w opozycji do bogactwa i blichtru arystokratycznych wnętrz. Meble miały być praktyczne, malarstwo oszczędne i realistyczne, a wszystko razem ładne. Wystawa zatytułowana po prostu „Biedermeier” zorganizowana w Muzeum Narodowym w Warszawie jest o dziwo pierwszą tak dużą prezentacją tego stylu w Polsce.
Jak wyglądały mieszkania zamożnego mieszczaństwa od Wiednia po Wilno? Kuratorki wystawy pokazują przedmioty codziennego użytku w zaaranżowanych przestrzeniach. Powstały tu wnętrza salonów i pokoi urządzone dzięki pozyskanym eksponatom. Tych zgromadzono w Warszawie aż czterysta, a pochodzą z kolekcji różnych muzeów. Wśród nich są meble, ale także tkaniny, stroje, porcelana, mnóstwo bibelotów i oczywiście malarstwo.
Biedermeier jako styl narodził się po kongresie wiedeńskim na ziemiach niemieckich, ale jego wpływ widać też w polskiej sztuce użytkowej, gdzie zaczął nabierać wyraźnie lokalnego charakteru. Nazwa od początku miała zabarwienie pejoratywne, była połączeniem nazwisk dwóch literackich filistrów, stworzonych przez niemieckiego mało znanego autora. Z założenia miała to być sztuka tworzona przez mieszczan dla mieszczan, a nie żaden ruch artystyczny.
Jedna z kuratorek wystawy, Rosales Rodriguez, powiedziała: „Biedermeier nazywa się «udomowionym romantyzmem», albo «niższym poziomem romantyzmu» – ta kategoria pozwala nam otworzyć drzwi do tego, co prywatne, codzienne, zwyczajne”. Rycerski polski romantyzm, kojarzony z buntowniczą postawą i powstańczym etosem na tej wystawie pokazuje swoje codzienne oblicze. Zostajemy zaproszeni do salonu, gdzie króluje ciepło rodzinne. Meble są piękne i szlachetne, ale przede wszystkim wygodne, tkaniny miękkie i otulające, na półkach są porcelanowe bibeloty, na ścianach wiszą portrety członków rodziny lub pozbawione patetyzmu realistyczne scenki, a na stole stoją wazony z kwiatami. Wszystko jest wykonane solidnie, z wielkim pietyzmem i ma cieszyć oczy.
Dlaczego warto na nią iść? Chociażby dla inspiracji. W dzisiejszym wzornictwie i aranżacji wnętrz dominuje często przesadna surowość, choć coraz więcej projektantów zaczyna otwierać się na ciepłą kolorystykę i ciekawe printy, co można zauważyć nawet w „biblii” dzisiejszego mieszczaństwa, czyli katalogu Ikei. Kwiatowe biedermeierowskie tapety w dzisiejszych czasach rodzącej się mody na roślinne wzory mogą zostać docenione. Wychowani na skandynawskiej prostocie łatwo skatalogujemy biedermeierowski styl jako kicz. Wystawa w Warszawie zachęca do świeżego spojrzenia na zakurzone przedmioty, odsłonięcie ciężkich zasłon, otwarcie okien, wytrzepanie pięknych poduszek, wywietrzenie szaf. Może i w swoich mieszkaniach wolimy czystą przestrzeń, ale każdy z nas choć na chwilę chętnie umościłby się w wygodnym fotelu w biedermeierowskim salonie i wypił herbatę w porcelanowej filiżance ozdobionej delikatnym kwiatowym rysunkiem.
„Biedermeier”, Muzeum Narodowe w Warszawie
Wystawa czynna od 5 października 2017 do 7 stycznia 2018