Logo Przewdonik Katolicki

Święty nie tylko dzięki Wojtyle

Monika Waluś
Sługa Boży Jerzy Ciesielski (1929-1970)

Czy szczęśliwy mąż i ojciec rodziny, przystojny sportowiec, ceniony wykładowca może zostać błogosławionym? Czy świętości nie kojarzymy wciąż raczej z oderwaniem od codziennego życia?

O Jerzym Ciesielskim słyszy się różne opinie. Świadkowie widzieli w nim wzór życia oddanego Bogu męża, ojca, inżyniera, nauczyciela akademickiego. Niektórzy, nieprzekonani, z niechęcią pytają, czy to próba wyniesienia kogoś zwyczajnego, jakich wielu, na podstawie znajomości ze św. Janem Pawłem II. Przecież Ciesielski nie dokonał niczego nadzwyczajnego… Czy fakt, że kard. Wojtyła udzielał ślubu i był na pogrzebie Ciesielskiego, to powód do beatyfikacji? Rzeczywiście, czterdzieści wspólnych wypraw w Tatry ks. Wojtyły i Jerzego Ciesielskiego może imponować. Czy rozmowy i górskie wycieczki z przyszłym papieżem to nie za mało, by wynosić kogoś na ołtarze? Jednak nie na ilość tych spacerów powołują się zwolennicy beatyfikacji, świadkowie codziennego życia Ciesielskiego. Wśród ludzi, którzy go blisko znali, pozostało przekonanie, że był „wzorem chrześcijanina XX wieku”.
 
Był uosobieniem marzeń wielu z nas
Krótkie życie Jerzego nie przypomina typowych legend o świętych. To człowiek sukcesu. Urodził się w Krakowie 12 lutego 1929 r. Miał 10 lat, gdy zaczęła się wojna. W czasie okupacji Polacy mogli jedynie uczyć się w szkołach zawodowych, więc Jerzy kończył szkołę handlową, jednocześnie przerabiał program gimnazjum na tajnych kompletach. Po wojnie zdał maturę i studiował na Politechnice Krakowskiej. Pracował i jednocześnie pisał doktorat, potem habilitację. Z czasem założył rodzinę, miał trójkę dzieci. Był świetnym koszykarzem, instruktorem pływackim, narciarskim, organizował spływy kajakowe, chodził po górach. Znał biegle angielski i francuski. Zawodowo specjalizował się w konstrukcjach sprężonych. Rzetelne wykonywanie pracy uważał za część drogi do świętości. Był współautorem trzech patentów, wprowadzał nowatorskie techniki stosowania żywic do konstrukcji, by były bardziej elastyczne i trwałe. Opublikował 41 prac z zakresu konstrukcji żelbetowych. Studenci byli nim zachwyceni – jak wspominali, „był uosobieniem marzeń wielu z nas”.
Nie należał do partii, określał się jako wierzący – a więc miał utrudnioną drogę do profesury na politechnice. W październiku 1970 r. profesor wykładający na Uniwersytecie w Sudanie zachęcił Jerzego, by przejął za niego wykłady w Chartumie. Ciesielski, zawsze chętny do poznawania świata, przyjął propozycje i sprowadził do Chartumu żonę i dzieci. Także w Sudanie angażował się w duszpasterstwo. Jeszcze w Polsce zainteresował go wspierający duchowość świeckich ruch Focolari, dlatego założył wspólnotę, jednocząc chrześcijan żyjących w mniejszości wśród muzułmanów. 9 października 1970 r. Jerzy zabrał dzieci na wycieczkę statkiem po Nilu. Kładł spać młodszego syna w kajucie, gdy doszło do katastrofy, statek pękł i szybko tonął; ocaleli tylko ludzie na górnym pokładzie, wśród nich starsza córka Ciesielskich. Jerzy miał 41 lat.
 
Chcę być świętym, chcę założyć rodzinę
Co wydarzyło się w tak krótkim życiu? Gdzie tu miejsce na świętość? Świadkowie wspominają nie to, co zrobił (a miał wiele sukcesów, także zawodowych), ale sposób, w jaki żył. Wierzył w drogę do świętości w życiu małżeńskim i rodzinnym, co w połowie XX w. nie było wcale oczywiste. Wesoły, energiczny chłopak, lubiący taniec i górskie wędrówki stawał się przekonującym świadkiem wiary. Nie ukrywał, że był ministrantem i ceni rekolekcje. Jego pogoda i spokój, dyskretny przykład modlitwy i adoracji oraz rozmowy podczas wycieczek górskich stawały się inspiracją dla wielu. Gdy w 1952 r. ks. prof. Karolowi Wojtyle w ramach duszpasterstwa akademickiego przedstawiono Jerzego, był on już znaną i cenioną osobowością środowiska. Jeszcze przed Soborem Watykańskim II Ciesielski był pewien dwu kwestii: chcę być świętym, chcę założyć rodzinę.
Jego życiorys to opis zwyczajnej codzienności, przeżywanej w sposób nadzwyczajny, jak twierdzą świadkowie. Jednym z nich jest Jan Paweł II, który wspominał dawnego znajomego w prywatnych rozmowach, wywiadach, w kazaniach, również w książkach (np. „Przekroczyć próg nadziei”). Wyjątkowość życia Ciesielskiego kard. Wojtyła uznał wyraźnie w czasie Mszy pogrzebowej. Słowa te można by potraktować jako miły gest wobec rodziny, gdyby nie kolejne wypowiedzi. W kazaniu o świętych z Krakowa papież wymieniał Jerzego Ciesielskiego jednym tchem obok bł. Anieli Salawy, św. Jadwigi czy Brata Alberta. Beatyfikując bp. Pelczara, obok kilku świętych księży i zakonnic, wskazał także na Jerzego. W przemówieniu z okazji 600-lecia Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego papież wspominał pasję naukową przyjaciela, dociekliwość uczonego połączoną „z pokorą ucznia wsłuchanego w tajemnicę Boga”. Jego zdaniem Ciesielski „posługę uczonego – posługę myślenia – uczynił drogą do świętości”, dając przykład wykładowcom. Długie rozmowy z Jerzym papież wspominał po latach jako źródło inspiracji wielu własnych przemyśleń i pism, np. rozważań zatytułowanych później Miłość i odpowiedzialność. Portret Jerzego Ciesielskiego cały czas wisiał na ścianie prywatnej kaplicy Jana Pawła II, papież chętnie mówił o nim swym gościom. Co było ważne dla Karola Wojtyły? Podkreślał, że Jerzy kochał życie, chciał przyjmować w nadprzyrodzony sposób wszystko to, co się wydarzało i realizować to, co było możliwe, bez rozpraszania się.
 
Dzień skupienia przed oświadczynami
Notatki, listy i zapiski Ciesielskiego ukazują doświadczenie duchowości świeckiej, bliskiej umysłowości praktycznej, codzienności domu i pracy. Inżynier określał życie duchowe jako prądnicę ładującą akumulator osoby do codziennego działania. Małżeństwo i rodzinę uznawał za powołanie; zanim oświadczył się przyszłej żonie, zorganizował sobie dzień skupienia w klasztorze w Tyńcu. Narzeczeni postanowili, że codziennie będą odmawiać „Anioł Pański” w intencji swego małżeństwa.
Jako inżynier uważał, że każdą działalność trzeba zaplanować i systematycznie prowadzić. Potrzeba kontroli jakości technicznej i precyzji były dla niego oczywiste, wybrał więc stałego spowiednika i kierownika duchowego.
Grupa świadków, za zgodą Jana Pawła II, zgłosiła do kard. Macharskiego prośbę o rozpatrzenie Jerzego Ciesielskiego jako kandydata na ołtarze. Nie zrobili tego pod wpływem emocji po pogrzebie, ale po ponad dziesięciu latach. Choć to i tak dosyć szybko – niekiedy takie decyzje podejmowane są po długim czasie. W 2013 r. papież Franciszek zatwierdził dekret stwierdzający heroiczność cnót. Do wyniesienia na ołtarze potrzebny jest teraz cud uzdrowienia, potwierdzony przez komisję niezależnych lekarzy.
 
Małżeństwo utrudnia świętość?
Proces beatyfikacyjny osoby świeckiej, która nie zginęła męczeńsko, dziś wciąż u niektórych budzi zdziwienie. Można ich przekornie zapytać: czy to nie dziwne, że przyjęcie jednego z sakramentów świętych – małżeństwa – miałoby utrudniać drogę do świętości? Czy sakrament, widomy znak łaski, miałby hamować rozwój duchowy i zbliżanie się do Boga? Czy życie w rodzinie to tylko miejsce wychowania przyszłych duchownych, a nie droga do świętości?
Jerzy Ciesielski mógłby być patronem świadomych wyborów, pracy nad sobą, małżeństw i rodziny. Ale nawet ci, którzy z niechęcią mówią o beatyfikacji zwyczajnego świeckiego, mogą przejąć od niego zwyczaj codziennej modlitwy w południe i wieczorem w intencji swego małżeństwa, a o własne mocne życie duchowe dbać jak o konstrukcję nośną swego życia.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki