Logo Przewdonik Katolicki

Jesienne robótki

Natalia Budzyńska

Czym się zajmuję między pisaniem książek, czytaniem książek, oglądaniem seriali i trzymaniem ręki na pulsie wydarzeń kulturalnych oraz pisaniem artykułów?

Moja babcia powiedziałaby: heklowaniem. Inni mówią: dzierganiem. Bo zbitka słowna: „robieniem na drutach” nie brzmi najlepiej.
Pierwszą swoją robótkę wykonałam jeszcze w szkole średniej i były to getry. Przed maturą doszłam do prostych swetrów. Nie były zbyt piękne, bo włóczek w sklepach był niedostatek, kupowało się bez specjalnego dobierania kolorów czy faktur. Brało się po prostu jak leci, to co akurat leżało na półce. A mimo to własnoręcznie zrobiony sweter (pamiętam, że ten mój miał kolor zgniłej zieleni) był i tak atrakcyjniejszy niż wszystkie dostępne w sklepach. Na studiach robiłam swetry z wrabianymi wzorami dla moich siostrzeńców, a jeszcze potem dla swoich dzieci. Ale po kilkuletniej przerwie chwyciłam za druty znowu, zachwycona wyborem włóczek. Zachłystuję się melanżami, ich grubością lub cienkością, delikatnością i mieszankami merynosów z alpaką lub lnem czy jedwabiem. Robię rzeczy coraz bardziej skomplikowane, obdarowując wszystkich dokoła. Szybko nauczyłam się szydełkować, więc latem porzucam ciepłe wełny i druty wymieniam na szydełko i bawełniane nici, tworząc koronkowe szale. Owszem, haftować też potrafię. To wszystko są dla mnie czynności magiczne, wyciszające, skłaniające do kontemplacji. Przez godzinę mogę rozplątywać maksymalnie splątaną nitkę wełny i ani razu się nie zdenerwuję. Tworzę bez planu, nigdy nie wiem, jaki będzie końcowy efekt. Zaczynam na zielono, a skończyć mogę w głębokich fioletach. Najciekawsze jest to, że w czasie pracy przychodzą mi do głowy same pozytywne myśli. Lęki i złości się rozpraszają, wylatują przez otwarte okno, rozbijają o ściany. Jestem spokojna i jest mi przyjemnie.
Kobiety na całym świecie na nowo odkrywają robótki ręczne. Kiedyś kojarzone były z samotnymi starszymi paniami zatopionymi w głębokich i miękkich fotelach. Albo z paniusiami, które nie zdają sobie sprawy z tego, że zostały wtłoczone w ramy typowo kobiecych bezmyślnych zajęć, które tak naprawdę są zniewoleniem. Dzisiaj, po tylu latach od wyzwolenia i emancypacji, z własnej woli zbierają się w grupy po to, żeby szydełkować przy kubku kawy. Zgroza. Ten oddolny kobiecy ruch występuje w różnych zakątkach świata i rozwija się coraz dynamiczniej obok innych kobiecych jesiennych zajęć ręcznych, takich jak: smażenie powideł, zatapianie w occie zebranych grzybów, rozlewanie do butelek nalewek, pieczenie chleba. Ale żeby nie było, że ze mnie seksistka, to oczywiście podobno i mężczyźni robią na drutach, a na pewno zdarza im się rozlewać do butelek nalewkę. Najfajniejsze jest jednak to, że te czynności coraz częściej wykonuje się wspólnie, łącząc pasję ze spotkaniem towarzyskim.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki