Jadę przez Polskę samochodem, mijam wsie i miasteczka, pruję autostradą i wszędzie śmierdzi. Już wszyscy wiemy, że tak pachnie smog. Ten specyficzny zapach przyprawia mnie o mdłości. Ale jakże malowniczo wygląda! Dymy snujące się z kominów, cała wioska w dymach! Sine leniwe smugi na tle granatowo ciemniejącego nieba. Albo w niżowy dzień: wszystkie odcienie szarości, cała paleta szarych odcieni, pełzająca po polach i uliczkach zatopionych w myślach miasteczek. Poezja. Albo przypuśćmy, że dzień jest wyżowy, słoneczny. I w słońcu ten mgielny smog przybiera interesujące barwy, ciepło-zimne, a wszystko, cały świat, jakby znajduje się za szybą specjalnie niezbyt przezroczystą. Jest malowniczo, poetycko i tajemniczo.
I oto przy stole, rozmawiając o smogu, moja córka i mój mąż mówią o Turnerze, że zamglone czerwone światło na jego obrazach to efekt wybuchu wulkanu i zanieczyszczenia powietrza. A gdyby zgłębić temat, to okazuje się, że nie on jedyny korzystał z atmosferycznych zabrudzeń. I żeby było jeszcze ciekawiej, zespół greckich i niemieckich naukowców kilka lat temu postanowił przeanalizować malarstwo różnych epok pod kątem obecnych w obrazach efektów, jakie daje zanieczyszczenie powietrza. Chodzi o efekty kolorystyczne, ponieważ obecność takich a nie innych pyłów w powietrzu zmienia barwę nieba. Najsłynniejszy przykład i dowód to właśnie malarstwo Williama Turnera, a konkretnie jego morskie zachody słońca. Otóż w 1815 r. nastąpił wybuch wulkanu w Indonezji tak silny, że jego efekty odczuwalne były także w Europie i to przez trzy lata od erupcji. Pyły i gaz wyplute przez wulkan wędrowały po całym świecie i rozpraszały światło. Właśnie dlatego Turner i inni artyści wrażliwi na barwy natychmiast chcieli te niecodzienne kolory uwiecznić. My się zachwycamy paletą Turnera i jego mgłami, a naukowcy analizują barwy w stosunku do dat erupcji wulkanów. Jeśli jest więcej kolorów czerwonych, to znaczy, że w atmosferze przeważały takie a nie inne cząstki wulkanicznych gazów. Naukowcy chcą się dowiedzieć, jak aerozole obecne w powietrzu wpływały w przeszłości na klimat Ziemi. U Turnera wszystko im się zgadzało: malarz lubujący się w żółciach w pewnym momencie zaczął używać agresywnych czerwieni. Był to dokładnie ten moment, gdy nad Europą przechodziła chmura wulkanicznych pyłów z Indonezji. Jaki z tego morał? Może zamiast tracić nerwy na śmierdzący i trujący smog (i tych, którzy nie widzą w nim problemu), zająć się obserwacją niezwykłych zamgleń i kolorów tego świata?