Logo Przewdonik Katolicki

Introwertyk też może być liderem

Krzysztof Głowacki
ILUSTRACJA AGNIESZKA SOZAŃŚKA

Co wspólnego mają Bill Gates, J.R.R. Tolkien, Audrey Hepburn i Steven Spielberg? Poza wielkimi osiągnięciami w różnych dziedzinach jedną cechę: wszyscy byli lub są introwertykami.

Początki pracy nad projektem. Anna wraz z zespołem zbiera się w sali konferencyjnej. Po krótkim wprowadzeniu Piotr, szef grupy, mówi: zróbmy burzę mózgów, zbierzmy pomysły. Po chwili ciszy salę zaczynają wypełniać coraz głośniej wypowiadane zdania. Czuć twórcze napięcie. W końcu, po hałaśliwych sporach wybrane jest konkretne rozwiązanie, następuje podział ról i wszyscy idą do swoich zadań. Chwilę później w pobliżu ekspresu do kawy Piotr pyta Annę, co o tym myśli. Anna, która podczas zebrania zabrała głos tylko raz, ale szybko została przekrzyczana przez innych, mówi o swoich wątpliwościach co do wybranego rozwiązania; o tym, jak można uniknąć pewnych zagrożeń, jak inaczej można to czy tamto rozwiązać. Piotr słucha i po chwili mówi: masz rację. Dlaczego o tym wszystkim nie mówiłaś w czasie spotkania? Anna patrzy na niego wzrokiem mówiącym „i tak nie zrozumiesz…”.
Anna przechodziła przez to już wiele razy. Na początku, w szkole, na zajęciach, w czasie których proponowano pracę w grupach. Czasem próbowała powiedzieć, co myśli o danym zadaniu, ale zazwyczaj głośniejsze dzieci przekrzykiwały ją, a ona nie miała siły na to, by wdawać się w słowne utarczki. Robiła to, gdy coś było dla niej bardzo ważne, ale częściej nie miała po prostu ochoty przepychać się przez hałas innych głosów. Często, niestety, ze szkodą dla owych zadań – bo jej bogata wiedza, refleksje i pomysły były niewykorzystane.
Taki jest często los introwertyków – czyli osób, które wolą raczej słuchać, niż mówić, przebywać w ciszy niż w zgiełku. Odpowiedzialny jest u nich za to układ nerwowy, który – ponieważ jest bardziej wyczulony niż u ekstrawertyków – potrzebuje mniej stymulacji do optymalnego funkcjonowania. Z tego powodu introwertycy dobrze działają w świecie, w którym nie ma zbyt dużej liczby bodźców, a w momencie gdy tych pojawia się zbyt wiele, zaczynają się przed nimi bronić i wycofywać. Spędzając więcej niż przeciętnie czasu w świecie idei, mają często bardzo dużą wiedzę, jednak trudniejsze jest dla nich przedstawienie jej w świecie, który gloryfikuje ekstrawertyków – ponieważ kosztuje ich to bardzo dużo wysiłku.
 
Superfajny gość i charyzmatyczny lider
Susan Cain, autorka książki Ciszej, proszę…, pokazuje, jak to się stało, że cechy wiążące się z ekstrawertyzmem zyskały tak bardzo na znaczeniu w życiu społecznym i jak bardzo istotne byłoby, abyśmy zaczęli też bardziej doceniać introwertyków. Cain opisuje za Warrenem Susmanem, historykiem kultury, przejście od „kultury charakteru” do „kultury osobowości”. Kultura charakteru wynosiła na piedestał cechy, które pozwalały ludziom wieść dobre, sprawiedliwe i prawe życie. Istotne było, w jaki sposób dana osoba się zachowuje w sytuacjach prywatnych: czy jest dobrym mężem, obywatelem i czy jej znajomi mogą na niej polegać. Wraz z rozwojem środków transportu i mediów coraz większe znaczenie miało jednak nie to, jak się zachowujemy, ale to, jak nas postrzegano. Ze względu na coraz większą liczbę interakcji społecznych z nowo poznanymi osobami istotne zaczęło być zrobienie dobrego pierwszego wrażenia. Miało to przełożenie choćby w tym, jakie poradniki pojawiały się na rynku. Jeszcze na końcu XIX w. skupiały się one właśnie na rozwijaniu pozytywnych cech charakteru. Lata 20. i 30. XX w. to już początek ery uczenia się choćby Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi – jak głosi wydana w 1936 r. bestsellerowa książka Dale’a Carnegie.
Podobna zmiana zachodziła w polityce i w przestrzeniach, w których należało szybko zdobyć zaufanie innych ludzi i pociągnąć ich za sobą. Ponieważ nie było czasu na to, by mozolnie, własnym przykładem pokazywać siłę charakteru, to kluczowe stały się takie cechy jak umiejętność szybkiego zdobycia zaufania. Introwertykowi byłoby o to bardzo trudno.
Nie znaczy to jednak, że ekstrawertyk będzie lepszym przywódcą czy liderem. Czasem jest wprost przeciwnie. Nelson Mandela, Mahatma Gandhi czy Rosa Parks to tylko kilka przykładów liderów, którzy byli introwertykami, a którzy potrafili pociągnąć za sobą tłumy. W istocie introwertycy są lepszymi przywódcami dynamicznych zespołów – czyli takich, które same prą do przodu, ale potrzebują raczej mądrego ukierunkowania. Ekstrawertycy z kolei są efektywni w zarządzaniu zespołami, który trzeba motywować do działania. 
 
Praktyczne rady
Co w takim razie mogą zrobić introwertycy, by bardziej odnaleźć się w świecie zdominowanym przez ekstrawertyków? Przede wszystkim warto żyć w zgodzie z sobą i mieć świadomość własnych potrzeb. Oznacza to takie dostosowywanie warunków pracy, liczby spotkań, sposobów odpoczynku, by pozostawać w sferze komfortowej liczby bodźców. Susan Cain w swojej książce sugeruje, by nawet sytuacje dla introwertyków niekomfortowe – jak na przykład duże przyjęcie – próbować przeżywać w sposób zgodny ze swoją naturą, czyli na przykład skupić się na dłuższych rozmowach z mniejszą liczbą osób.
A co z kolei można zrobić, by na nowo zacząć w pełni wykorzystywać potencjał introwertyków? Co może zrobić Piotr, by na następnym spotkaniu w pełni wykorzystać mądrość, doświadczenie i kreatywność Anny? Przede wszystkim warto zadbać o to, by środowisko nauki i pracy wspierało ich styl – czyli zadbać o możliwość pracy w ciszy, przeformułować zasady spotkań grupowych (burza mózgów jako sposób dochodzenia do decyzji jest jedną z najgorszych opcji), a przede wszystkim: nauczyć się dobrze słuchać wszystkich.


 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki