Logo Przewdonik Katolicki

Exit znaczy wyjście

Natalia Budzyńska
FOT. MATERIAŁY PRASOWE

Spektakl Exit w wykonaniu osób niepełnosprawnych pokazuje, że każdy z nas może podarować drugiemu coś ważnego. Że sztuka może wyzwalać i dodawać otuchy. I wcale nie musi być elitarna.

Teatr może być lekarstwem, jeśli pozbawiony jest zawiści, egoizmu i niezdrowej ambicji – bo teatr to bycie z innymi, współpraca. To grupa ludzi, której zależy na jednej sprawie, na spektaklu. To wspólna praca dla tych, którzy przyjdą ze swojego świata, ze świata swoich problemów i którzy mają szansę wrócić pokrzepieni i odmienieni. W idealnym teatrze każdy jest tak samo ważny: reżyser, aktor, oświetleniowiec, pracownik sceny, dźwiękowiec i twórca scenografii. Taki teatr może odmienić nie tylko publiczność, ale także twórców.
Samego spektaklu Exit nie widziałam. Widziałam za to film Agnieszki Kulki-Sobkiewicz i Barbary Golonki. To pięknie nakręcony materiał z prób i premiery: czarno-białe zdjęcia, rozmowy z aktorami i twórcami. Bije z niego światło, bo pokazuje, jak dzięki teatrowi można dać siebie innym i otrzymać jeszcze więcej.
Prowadzony przez Macieja Sikorskiego teatr jest niezwykły, bo aktorami w nim są ludzie niepełnosprawni. Powinniśmy im współczuć? Dlaczego zatem przez cały czas trwania filmu uśmiech nie schodzi z naszych twarzy? Czegoś im zazdrościmy. Pogody ducha, nadziei, wspólnoty? Może tego, że ktoś w nich uwierzył? Że nie zostawił samych, zamkniętych w czterech ścianach? Że dostali szansę na coś więcej niż patrzenie w okno?
 
Obudzić pasję
Wszystko zaczęło się od dzieci. Kiedy w rodzinie rodzi się dziecko, człowiek uczy się z nim rozmawiać i pokazywać mu świat. Czasami okazuje się, że ma do tego wielki talent. Tak właśnie było w przypadku Macieja Sikorskiego. Będę szczera: znam go od wielu lat. Najpierw był chłopakiem mojej znajomej, która jeździła z nami na wakacje i czasem opiekowała się moimi dziećmi. Raz on przyjechał do niej i tak się poznaliśmy. Wtedy wydawało mi się, że noszenie mojego dwulatka po górach sprawiało mu trudność. Teraz ma swoją szóstkę: czterech chłopaków i dwie dziewczyny. I od tych chłopaków się zaczęło. Najpierw zwykłe chłopięce zabawy w rycerzy, piłkarzy, Zorro. Najbardziej podobali im się rycerze – wyjazdy, zamki, ruiny, podziemia i średniowieczne imprezy rekonstrukcyjne. Żadnego Disneya, żadnego dziecięcego kiczu, tylko starannie wyselekcjonowane bajki z wartościowym przekazem i ponadczasowym pięknem. Po co komputery, skoro mamy świetne planszówki i rodzeństwo do zabawy?
Dzieci rosły i przybywało ich, także w gronie przyjaciół. Ich rodzice coraz częściej zauważali, że ciekawych i rozwijających propozycji dla dzieci jest mało. Maciej tymczasem z łatwością znajdował z nimi wspólny język i potrafił przekazać swoją wiedzę i pasję. Skoro można własnym synom opowiadać ciekawie o królach i rycerzach, rysować zamki albo lepić modele samolotów, to dlaczego nie podzielić się tym z innymi? Tak narodziło się przedsięwzięcie, które z czasem obrało postać fundacji Budzenie pasji. Jej mottem jest zasada Ignacego Krasickiego: „Uczyć bawiąc” – uczyć historii Polski, szacunku do tradycji, umiłowania kultury i piękna.
 
Dzieci i historia
Projekt „Budzenie pasji” to dziesięcioodcinkowy cykl adresowany do dzieci od sześciu do dziesięciu lat. Opracowany został tak, by scenariusz mógł być modyfikowany i dostosowany do konkretnych dzieci. Te biorą udział w warsztatach plastycznych, kulinarnych czy teatralnych, ucząc się przy okazji o księciu Mieszku, I Rzeczpospolitej czy czasach Solidarności.
Osobnym projektem fundacji są nowatorsko potraktowane zajęcia plastyczne, podczas których dzieci poznają historię i tworzą zupełnie nieprawdopodobne modele i projekty. W planach jest również cykl filmów animowanych, opowiadających historię Polski za pomocą dziecięcych rysunków, stworzonych podczas warsztatów. Lektorami także są dzieci – to one własnymi słowami mówią o kolejnych wydarzeniach. Na razie dzięki wsparciu Muzeum Historii Polski powstał pierwszy odcinek. Kolejne powstaną, jeśli uda zebrać się na to fundusze.
 
Opowieść z namiotu
Spektakl cieni, opowiadający historię wyjścia z Egiptu, też miał być zrealizowany z dziećmi i dla dzieci. I jako taki powstał. Jak wspomina Maciej Sikorski, impulsem były rekolekcje, jakie prowadził dla młodzieży w Olsztynie. Razem z przyjaciółmi, muzykiem Adamem Szewczykiem i aktorem oraz lalkarzem Tadeuszem Dylawerskim, wpadli na pomysł z namiotem. – To miał być namiot spotkania z Bogiem, ale i namiot, który jest tymczasowych schronieniem w tymczasowym życiu – mówi Maciej. – Dlatego właśnie opowiadaliśmy tę historię ze środka namiotu. Z czasem jednak pomysł ewoluował.
Pewnego dnia Maciej dostał telefon. Czekał na niego, bo potrzebował stałej pracy. – Prosiłem Boga, żeby praca ta przyszła tak, żebym nie miał najmniejszej wątpliwości, że jest dana przez Niego – mówi. I tak się stało. Maciej zaczął prowadzić pracownię teatralną, która działa przy katolickim Stowarzyszeniu Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół Klika w Krakowie. – Już od pierwszej chwili wiedziałem, że będę chciał z tymi ludźmi zrealizować spektakl Exit – przyznaje.
Opowiadając o pracy z osobami niepełnosprawnymi, uśmiecha się. Tomek jest na wózku, może tylko mówić, na dodatek niewyraźnie i z trudem. Tomek dostał rolę Mojżesza, jest jego głosem. Marcin prawie nie widzi. Swojej roli uczył się przez powtarzanie, świetnie recytuje. Beata porusza się samodzielnie, nie zgodziła się na role mówione. Jest za to idealna do animowania cieni, opowiada historię za pomocą rekwizytów. Zbyszek też może się poruszać, ale nie potrafi nauczyć się tekstu – jest ciałem Mojżesza. Wojtek jest sprawny intelektualnie, ale może poruszać tylko jednym palcem. Czuwa nad efektami dźwiękowymi całego spektaklu, włącza w odpowiednich momentach sample.
 
Wyjście
– Może się wydawać, że to jest trudne, że tyle trzeba z siebie dać: bo trzeba iść z nimi do toalety, niektórych nakarmić. Owszem, trzeba – mówi Maciej Sikorski. – Ale Boża ekonomia jest zupełnie inna. Gdy zaczynasz dawać coś z siebie, zaczynasz również dużo otrzymywać. Tak jest i tutaj. Otwierają mi się oczy na to, czym zajmują się ludzie w tym niby normalnym świecie. A tu? Nikt nie narzeka, nie złorzeczy. Ci ludzie są dla mnie wielkim skarbem, wielką nauką.
– Wszyscy wiemy, że tabliczka EXIT umieszczana w sklepach, biurach czy innych miejscach oznacza wyjście awaryjne – mówi Maciej. – Dla mojej ekipy praca nad tym spektaklem stała się wyjściem z niewoli niepełnosprawności. Chciałbym, żeby w tym, co robimy, chodziło o coś ważnego. Księga Wyjścia jest absolutnie niesłychana również dla współczesnego człowieka. Jest tak samo prawdziwa zarówno dla nas, jak i dla ludzi sprzed kilku tysięcy lat. Staramy się pokazać, jak bardzo aktualne jest jej przesłanie. I mam nadzieję, że spektakl Exit pomoże widzom w uświadomieniu sobie, że to Bóg jest najwyższą bramą, że to On jest najlepszym wyjściem. Dla każdego.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki