Choć zostały zmuszone do opuszczenia swojego domu, a ich konto świeciło pustkami, właśnie kończą budowę nowego (s. 38). Albo o spektaklu DOMność, w którym dzieci z domów dziecka, młodzież z świetlic terapeutycznych oraz osoby bez dachu nad głową – razem 120 aktorów! – zmierzyli się z trudnym pytaniem, czym dla nich jest dom (s. 60). Naprawdę chciałem, ale nie mogę.
Dlaczego? Wchodzę na pewien portal i czytam: „wołanie o «korytarze» to niestety jedynie kamuflaż prawdziwych intencji. «Korytarza» domagano się już od Polski w 1939 roku. Uprawniona jest obawa, że po «korytarzach» nastąpi otwarcie bram i wkroczenie tych, których nie zapraszaliśmy. Po to, by zmienili nasz dom wedle swoich, nie naszych planów”. To wszystko po tym, jak kard. Kazimierz Nycz zorganizował spotkanie proboszczów i samorządowców w sprawie pomocy uchodźcom. To nie wszystko. Ten sam portal postanowił opisać ubiegłotygodniowy program Jana Pospieszalskiego „Warto rozmawiać”, w którym dyskutowano o wojnie w Syrii i jej konsekwencjach. Jednym z gości był rzecznik Caritas Polska Paweł Kęska. Co ów portal uznał za najważniejsze z jego wypowiedzi? Zobaczmy tytuł: „Czy uchodźcy, którzy skorzystaliby z «korytarzy humanitarnych», zostaliby potem w Polsce? Ze słów rzecznika Caritas wynika, że raczej TAK”.
Skoro swoją narrację na temat uchodźców i migrantów ma lewica, to może mieć i prawica. Nie w tym rzecz. Ale obie strony muszą zgodzić się z jednym: także Kościół może mieć w tej sprawie własne stanowisko. Pisanie, że kard. Nycz „w swej szlachetności nie rozumie, do czego jest używany”, to manipulacja. Bo kardynał (tak jak i cały Kościół w Polsce, o powszechnym nie wspominając) popiera nie islamizację Europy, politykę migracyjną Unii Europejskiej czy „totalną opozycję”, ale ideę pomocy najbardziej potrzebującym. A korytarzami humanitarnymi do Polski mogłoby w ten sposób trafić kilkadziesiąt, może kilkaset osób.