Dopiero teraz go obejrzałam. Od razu siedem sezonów niemal za jednym zamachem. W każdym sezonie dwanaście półgodzinnych odcinków. Kilka lat temu widziałam pierwszy odcinek Siostry Jackie, ale jakoś mnie zniesmaczył, nie zaiskrzyło, mimo że nosił znamiona serialu medycznego, a lekarze i pielęgniarki z amerykańskich ostrych dyżurów zawsze mi imponowali. Tytułowa siostra Jackie jednak prowadziła zbyt podwójne życie jak na moje standardy, a przy tym była pokazana jako bohaterka pozytywna. Ostatnio mam bardzo mało czasu wolnego i dużo pracy, więc wynagradzam sobie dzień odcinkiem serialu. W ten sposób przypomniałam sobie o zaległej Siostrze Jackie, która ma też tę zaletę, że nie muszę czekać tydzień na nowy odcinek, bo nowych odcinków już nie ma. Serial został zakończony dwa lata temu, choć zabiegiem, który nosi nazwę cliffhanger i który może sugerować, że coś się ewentualnie jeszcze wydarzy. Albo i nie. To częsty zabieg serialowy. Na przykład wypadek samochodowy, w którym wydaje się, że wszyscy zginęli, ale w następnym sezonie okazuje się, że leżą w szpitalu…
Dlaczego w ogóle piszę o nieaktualnym serialu? Bo to świetnie zrobiony, podzielony na odcinki, film o uzależnieniu. Pewnie, że niektóre z tych odcinków są mniej udane, a nawet mogłoby ich nie być. Ale całość, proszę Państwa, to jeden z lepszych w produkcji telewizyjnej portretów narkomanki naszych czasów. Jackie jest świetną pielęgniarką, profesjonalistką w każdym calu, taką, o jakiej marzy każdy, gdy trafi do szpitala. Kocha swoją pracę, kocha każdego pacjenta, pielęgniarstwo traktuje jako służbę i to dosłownie w chrześcijańskim rozumieniu tego słowa. Ma dwie córki i przystojnego męża, fajny po prostu dom. Im też służy jako wzorowa żona i matka. Tyle że Jackie ma drugie życie. Jest uzależniona od leków opioidowych, a w szpitalu ma kochanka, który oczywiście jest farmaceutą. Jest wzorową oszustką i kłamie jak mało kto. Ten serial to pokaz wszystkich podręcznikowych zachowań uzależnionej osoby, której się udaje zwieść wszystkich dookoła. Do czasu. I nawet wtedy, gdy wydaje się, że twórcy trochę zaczynają przesadzać, pokazując poodwykową sielankę, okazuje się, że nawet ja – widz – daję się nabrać Jackie. Jeśli ktoś chciałby zrozumieć uzależnienie, to żaden film nie pokazał tego w tak przekonywający i prawdziwy sposób jak ten, na pozór rozrywkowy, serial.