– W 1999 r. wykryto u mnie raka jelita grubego. Po operacji jego usunięcia przeszłam łącznie siedem chemioterapii i radioterapię. Potem pojawiły się bardzo silne bóle. Opisać je można słowami: pulsujący i rozrywający, w zasadzie nigdy się nie zmniejszały, cierpiałam bez przerwy – opowiada Dorota Kaniewska z Warszawy. – Najpierw lekarze nic z tym nie robili, twierdząc, że po chemioterapii to normalne. Jak się potem okazało, ból był spowodowany rozszczelnieniem chirurgicznego zespolenia na jelicie. Żeby ratować mi życie, przeprowadzono kolejne operacje, m.in. wyłoniono stomię, czyli ujście jelita na skórze brzucha. Ból jednak trwał nadal. Dopiero w 2003 r. po wnikliwych badaniach okazało się, że jego przyczyną jest kikut odbytnicy, który przyrósł mi do splotu nerwowego w miednicy małej. Ogólnodostępne środki przeciwbólowe, jakimi dość długo próbowano mnie leczyć, w ogóle nie działały. Lepiej poczułam się dopiero, gdy dostałam leki opioidowe, które stosuję do dziś – mówi pani Dorota.
W oparach przesądów
W Polsce żyje około 200 tys. pacjentów wymagających leczenia z powodu bólów nowotworowych. Ich nieuśmierzone cierpienia prowadzą do wycofania się z życia, depresji, patologicznych zmian w psychice, nawet prób samobójczych. Organizacja Narodów Zjednoczonych w ubiegłym roku uznała, że dopuszczanie do niepotrzebnego cierpienia pacjentów przez brak odpowiedniego leczenia bólu godzi w podstawowe prawa człowieka. Zdaniem Szymona Chrostowskiego z Koalicji na rzecz Walki z Bólem, w naszym kraju zdarzają się częste przypadki lekceważenia przez personel medyczny bólu pacjentów, kwitowane zdaniem: „Rak musi boleć”, tymczasem to nieprawda, ponieważ każdy ból można kontrolować i uśmierzać tak, aby pacjent mógł godnie funkcjonować.
Rośliną najdłużej i najczęściej używaną do leczenia bólu był i jest mak i jego pochodna – opium, a następnie morfina, która została wyizolowana z opium w 1805 r. Od tego czasu leki na bazie opium (tzw. opioidy) na całym świecie uważane są za najbardziej skuteczne leki przeciwbólowe stosowane w najcięższych rodzajach bólu, takich jak nowotworowy. Niestety, nadal ich stosowaniu towarzyszy wiele przekłamań i przesądów.
Bezpieczna morfina
– W szpitalach, do których przez te wszystkie lata trafiałam, niejednokrotnie słyszałam, że nie otrzymam leków opioidowych, bo się od nich uzależnię lub że już jestem uzależniona – mówi Dorota Kaniewska. Tymczasem to jeden z wielu mitów, które wciąż jeszcze pokutują. Od lat walczy z nimi dr Tomasz Dierżanowski z Pracowni Medycyny Paliatywnej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. W artykule Opioidy – fakty i mity, który ukazał się w periodyku „Głos pacjenta onkologicznego” przedstawia największe nieporozumienia związane z leczeniem bólu nowotworowego. Jednym z nich jest właśnie przekonanie, że pacjent stosujący w leczeniu bólu opioidy, np. morfinę stanie się narkomanem. Tymczasem wieloletnie obserwacje i badania naukowe jasno pokazały, że uzależnienie psychiczne od morfiny i innych opioidów u chorych leczonych z powodu przewlekłego bólu jest niezwykle mało prawdopodobne. Nawet po długotrwałym ich stosowaniu, w sytuacji ustąpienia przyczyny bólu, leki te są odstawiane bez jakichkolwiek oznak uzależnienia psychicznego.
Koalicja na rzecz Walki z Bólem stara się walczyć z uprzedzeniami wynikającymi z niewiedzy. Eksperci Polskiego Towarzystwa Medycyny Paliatywnej podkreślają, że pacjent przyjmujący leki opioidowe w celu złagodzenia bólu nie uzależni się. Nowoczesne terapie mają długi czas uwalniania (nie dają efektu euforii, który występuje w przypadku prawdziwych narkotyków i powoduje uzależnienie) i przyjmowane pod kontrolą lekarza są bezpieczniejsze niż długotrwałe przyjmowanie leków przeciwbólowych kupowanych bez recepty.
Bez maksymalnej dawki
Innym kuriozalnym przekonaniem na temat opioidów jest twierdzenie, że ich stosowanie jest niebezpieczne dla zdrowia. Tymczasem wygląda to zupełnie odwrotnie, o czym może świadczyć fakt, że silne opioidy, takie jak morfina, oksykodon czy fentanyl, są jedyną grupą leków bez określonej dawki maksymalnej. Dawki tych leków mogą być stopniowo zwiększane aż do osiągnięcia wystarczającego efektu przeciwbólowego, przy minimalnym ryzyku niekorzystnego działania na organizm.
Lekarze unikają stosowania opioidów często nie tyle z niewiedzy, ile ze względu na nadmierne restrykcje w wypisywaniu recept i niejasne regulacje w zakresie ich kontroli. W konsekwencji poziom wykorzystania leków opioidowych w leczeniu silnego bólu nie pokrywa się z potrzebami polskiej ochrony zdrowia i jest jednym z najniższych w Europie. – Robiono mi zastrzyk z pyralginy, twierdząc, że to opioid, albo odmawiano mi leku wprost, twierdząc, że jest noc, lekarz śpi albo jest na innym oddziale, a tylko on ma klucz do szafki z takimi środkami – mówi pani Dorota.
Zaparcia to już nie problem
Efektem ubocznym nawet kilkudniowego stosowania opioidów są uporczywe zaparcia. W przeciwieństwie do innych efektów niepożądanych, nie ustępują one przy dłuższym stosowaniu, a wręcz się nasilają. Zaparcia występują nawet u dwóch trzecich chorych przyjmujących leki opioidowe. –W moim przypadku zaparcia były tak silne, że nie pomagały żadne standardowe środki. Przynajmniej dwa razy w miesiącu trafiałam do szpitala z silnymi bólami brzucha z powodu zatrzymania pracy jelit. W 2011 r. przeczytałam, że jest na świecie lek opioidowy, który niweluje ból, nie powodując zaparć. To był mój jedyny ratunek. Lek był dostępny, ale pełnopłatny i bardzo drogi. Prawie nikogo z pacjentów hospicjum, gdzie się leczę, nie było na niego stać. Włączyłam się w działania Koalicji „Wygrajmy z Bólem” i dzięki naszym wspólnym staraniom udało się nam od tego miesiąca uzyskać refundację tego leku dla wszystkich potrzebujących. To ważna informacja dla pacjentów. Koniec z zaparciami – mówi Dorota Kaniewska.
Bezcenna dobra wola
Niestety, nawet teraz sytuacja cierpiących pacjentów nie ulegnie poprawie, jeśli zabraknie dobrej dowoli personelu medycznego. „Leżąc w szpitalach, słyszałam rozdzierające krzyki z bólu szczególnie w nocy. Spać się nie dało... A i mnie odmówiono pomocy, gdy byłam w szpitalu na badaniach na oddziale onkologii. Potwornie bolała mnie głowa. Z bólu nie spałam całą noc. Zmierzone ciśnienie wskazywało 190/115, podano mi tylko jedną pastylkę Apapu i to wszystko. W nocy pielęgniarki były nieludzko obojętne na moje błagania, aby zmierzyć mi ciśnienie, i jedynie podały coś na uśmierzenie bólu. Takie zachowanie było dla mnie szokujące. Na kolejne badanie nie pojechałam” – pisze pacjentka w komentarzu pod jednym z tekstów o cierpieniach pacjentów onkologicznych, zamieszczonym w internecie.
Oprócz farmaceutyków lekarz może również zalecić np. metody anestezjologiczne i chirurgiczne, paliatywną radioterapię lub chemioterapię, fizykoterapię, nawet hipnozę. Poprawę skuteczności uśmierzania bólu można osiągnąć poprzez wprowadzenie odpowiednich procedur postępowania przeciwbólowego, m.in.: regularne monitorowanie poziomu bólu, uświadamianie pacjentów, lekarzy i pielęgniarki, skrupulatne prowadzenie dokumentacji postępowania przeciwbólowego zgodnie z najnowszymi zaleceniami uśmierzania bólu. Niestety, w Polsce lekarze bez specjalizacji z anestezjologii czy medycyny paliatywnej często nie umieją leczyć bólu i wszystko wskazuje na to, że szybko się to nie zmieni.