Nie miejsce tu na pogłębioną analizę przygotowanego przez Radę ds. Społecznych KEP tekstu – zresztą każdego zachęcam do własnej analizy dokumentu, a także… autoanalizy w jego świetle. Pozwolę sobie za to wypunktować kilka kwestii, które rozjaśniły mi pochmurny i zimny piątkowy poranek.
Po pierwsze, jak to dobrze przeczytać rodzimy kościelny dokument, który jest napisany językiem, jakim posługuje się większość przeciętnych zjadaczy chleba (w tym katolików). Nie ma tam „ekonomii zbawienia”, „antycypacji” czy „zadatku wiecznej chwały”. Jest natomiast prosty, zrozumiały i rzeczowy przekaz, pozbawiony (na szczęście!) patosu (nie lubię).
Abp Józef Kupny, który odpowiadał za przygotowanie tekstu, otwarcie przyznał na konferencji prasowej prezentującej dokument, że specjalnie został on napisany tak, by każdy mógł go po prostu wziąć i w jeden wieczór (albo poranek) przeczytać. Być może jest to podejście nie do końca satysfakcjonujące dla specjalistów i ekspertów, którzy w tematyce siedzą od lat i po uszy, i prawdopodobnie chętnie podyskutowaliby z jednym czy drugim punktem tekstu, wychodząc np. od różnych definicji patriotyzmu.
Ja jednak uważam, że bardzo potrzebujemy kościelnych dokumentów dla zwykłych ludzi, dokumentów, które trudne sprawy będą wykładać jasno i prosto (co nie znaczy: upraszczając) i do lektury których nie będzie potrzebny słownik teologiczny, Wikipedia i kilka omówień wyjaśniających, co autorzy mieli na myśli.
Wieść gminna niesie, że w powstanie Chrześcijańskiego kształtu patriotyzmu był bardzo zaangażowany „czynnik świecki”. I chwała Bogu! Bo kompetentni i profesjonalni w swoich dziedzinach świeccy, którzy jednocześnie kochają i „czują” Kościół, to jeden z największych jego potencjałów, i grzechem zaniedbania byłoby go nie wykorzystywać.
Na koniec jeszcze coś o środku dokumentu, czyli jego merytorycznej zawartości. Powiedzieć, że Polacy są dziś spolaryzowani, to nic nie powiedzieć. Dochodzimy do takich absurdów, że jeśli mój sąsiad sympatyzuje z inną partią polityczną niż ja, to ja już w żadnej dziedzinie życia nie mogę mieć do niego zaufania i nawet jego wywodów na temat ogrodnictwa słucham z największą podejrzliwością, bo w końcu to lewak/prawak (niepotrzebne skreślić), więc co on może wiedzieć o uprawie ogórków gruntowych? Myślą Państwo, że się zagalopowałam? Proszę prześledzić pod tym kątem internetowe komentarze.
Wracając do dokumentu – czytamy w nim np. o tym, że patriotyzm to płacenie podatków, ale też wyciąganie z odmętów niepamięci bohaterów narodowych; że to dbanie o własną tożsamość, ale przy świadomości, że w gen polskości wpisana jest otwartość na innych i gościnność. Jak widać, w „Chrześcijańskim kształcie patriotyzmu” autorzy nie wylewają dziecka z kąpielą, ale – bez żadnego naciągania – pokazują, że to, co postrzegamy jako dzielące nas różnice, w gruncie rzeczy jest komplementarne.