Kasia Marcinkowska. Rocznik 1988. Urodzona w Nowym Dworze Mazowieckim. Studia w Krakowie. Teraz Warszawa. Żona Mariusza. Mama Stefanka i Irka. Jedna z ośmiu Kobiet Roku 2016 według portalu Aleteia, bo „inspiruje, urzeka i motywuje”. Pracuje w: Serce Kobiety.
Jestem piękna!
Zaczęło się od filozofii na Jagiellońskim. To zdecydowanie nie jest najbardziej chrześcijański kierunek na całym Uniwersytecie, ale opiekun studiów pomagał badać wątki chrześcijańskie. A właśnie te interesowały Kasię najbardziej. – Wtedy odkryłam teologię ciała i nowy feminizm. Spodobały mi się te hasła, bo pasowały do etapu życia, na którym byłam. Miałam na palcu pierścionek zaręczynowy, więc siłą rzeczy interesowały mnie „te sprawy”. Chciałam się dowiedzieć jak najwięcej o miłości – wspomina.
Jeszcze chwilę wcześniej chciała się dowiedzieć jak najwięcej o życiu w zakonie. Idąc na studia, wybrała zgromadzenie, do którego chciałaby wstąpić. W międzyczasie siostra zakonna poradziła jej zaangażować się w duszpasterstwo, w którym poznała Mariusza. Dopiero w relacji z nim uczyła się odkrywania kobiecości. – Kiedy byłam nastolatką, nie akceptowałam siebie. Nie lubiłam swojego ciała, nie rozumiałam, czym jest kobiecość. Przy Mariuszu zobaczyłam, kim jestem jako kobieta i że moja kobiecość jest piękna – mówi Kasia.
Na fali fascynacji lekturą Miłości i odpowiedzialności Karola Wojtyły para założyła portal za-kochanie.pl. To była ich pierwsza wielka pasja i początek ewangelizacji przez narzeczeńską miłość. Kolejne inicjatywy nabierały rozpędu jak kula śniegowa. Już po ślubie Mariusz wraz z przyjacielem założył wspólnotę dla mężczyzn „Przymierze Wojowników”. – A co z płcią przeciwną? Żartowaliśmy, że to nie sztuka zorganizować w Kościele coś dla kobiet, bo one i tak przyjdą – uśmiecha się Kasia.
Formacja w kalendarzu
Była jedną z pierwszych, które organizowały warsztaty dla kobiet, Msze św. dla kobiet i konferencje dla kobiet. Dziś podobne inicjatywy odbywają się w każdym większym mieście. Pięć lat temu trzeba było do tego przekonywać, bo „ale po co tylko dla kobiet, nie lepiej dla wszystkich?”. Odpowiedź była prosta: po to, by w kobiecym gronie szukać odpowiedzi na pytania o naszą naturę, godność i misję. By pytać, czy kobiecość to dar, czy przekleństwo.
Jako uzupełnienie dla „Przymierza Wojowników” Mariusza powstało „Serce Kobiety” Kasi. Żarty się sprawdziły – kobiety przyszły. Ale nie dlatego, że przychodzą zawsze. Przyszły dlatego, że Serce Kobiety było dla nich.
Najpierw Kasia założyła swoją stronę w internecie (sercekobiety.pl). Pisała o sobie, o odkrywaniu słowa Bożego i o Janie Pawle II, który wiele razy dziękował kobietom, które walczyły o równość daną im w dziele stworzenia. Popularyzowała nowy feminizm, który podkreśla troskę o kobietę. Zaczęła głosić konferencje podczas „kobiecych” Mszy św. Współprowadziła rekolekcje. – Czułam, że to jest potrzebne. Takie wydarzenia motywują, inspirują, ale jeszcze nie formują na co dzień. I tego mi brakowało. Z tej potrzeby zrodził się pomysł wydania „Kalendarza Kobiety”. Zaczęło się od tego, że na poddaszu znalazłam „Kalendarz Szalonego Małolata”, z którego wiele lat temu korzystałam. Były w nim fajne rzeczy, ale też głupoty. Pomyślałam, żeby stworzyć narzędzie, które każdego dnia będzie kształtowało kobiece myślenie. Które, ilekroć się je otworzy, zasieje dobre ziano – opowiada Kasia.
Pierwszy „Kalendarz Kobiety” wydała trzy lata temu. Miało być cudo, które wszystkich powali na kolana. – Wyszło OK, ale miałam spory niedosyt. Może dlatego, że jestem perfekcjonistką? Ze wszystkich kalendarzy dopiero ten na rok 2017 naprawdę mi się podoba – ocenia.
Publikacja Kasi to planer, przepiśnik, notatnik i zeszyt formacyjny w jednym. To przygoda z dwunastoma bohaterkami Nowego Testamentu. Na styczeń Kasia wybrała Samarytankę. – Znam tę historię na pamięć. Samarytanka najpierw nazywa Jezusa Żydem, potem prorokiem, a w końcu Zbawicielem. Głosi chwałę Pana jak gorliwa neofitka i jak nowo zakochana, która nie potrafi ukryć swej miłości. Dzięki niej odkrywam, że moja wiara musi się opierać na odkrywaniu Jezusa – mówi Kasia o swoich duchowych doświadczeniach. – W lutym pojawiła się kobieta cierpiącą na krwotok, która została uzdrowiona, bo dotknęła frędzli płaszcza Jezusa. Dotknęła skrawka, kawałeczka. Ze mną jest podobnie. Mogę zrobić niewiele, mały krok, a Jezus na to odpowie. Marzec to przygoda z córką Jaira. Czekając na wiosnę, myślę, że jeszcze tak wiele rzeczy we mnie musi się obudzić do życia…
Narysuj
Kiedy Kasia wraca myślami do swojego bycia nastolatką i przypomina sobie, jak trudno było jej zaakceptować swoje ciało i psychikę, wie, że dobra nowina o kobiecie jest szczególnie potrzebna młodym dziewczynom: gimnazjalistkom, licealistkom. To właśnie one najczęściej zaglądają na jej Instagram. – Na razie rozmawianie z młodzieżą jest dla mnie trudne. Czuję respekt, gdy trafiam do tak młodej grupy. Są osoby, które mają z dziewczynami lepszy kontakt, ja lepiej odnajduję się w grupie trochę starszych kobiet. Można by powiedzieć, że przecież tu już nie ma nic do powiedzenia. Tymczasem tak wiele z nich jeszcze nie odkryło, co to znaczy być kobietą – obserwuje Kasia.
Na to odkrycie nigdy nie jest za późno. Wystarczy słuchać bardziej Jego słowa niż głosów ludzi, bardziej Jego miłości niż naszych pozornie niezniszczalnych ideałów. To zaczyna się od pierwszego kroku – od zrozumienia, kim jesteśmy w Jego oczach. Odkrywanie prawdy o #jawJEGOoczach jest myślą przewodnią autorskiego programu formacyjnego, który Kasia stworzyła na bieżący rok. Uczestniczki programu mają własne forum, na którym można podyskutować o bohaterkach miesiąca, czyli wspomnianych kobietach Nowego Testamentu. Kasia przygotowuje filmy, materiały do pracy własnej z pytaniami, a także motywujące karteczki-przypominajki, fiszki z cytatami z Pisma Świętego i… kolorowanki. Jak wyobrażasz sobie Samarytankę? Narysuj (Dostęp do programu i materiałów na www.jawjegooczach.pl).
Wystarczająca
– To nie jest tak, że ja już wszystko wiem. Ciągle szukam odpowiedzi na pytanie, kim jestem. Szukam lustra, które nie zniekształca, ale też nie ukrywa prawdy o mnie. Niejedno już lustro próbowało mnie okłamać i okazywało się krzywym zwierciadłem, a mimo to uznawałam ten obraz za prawdę lub jakąś jej część. Traciłam na to czas i siłę. Traciłam życie na to, co tak naprawdę odbierało mi życie. I nie jest też tak, że zupełnie nie wiem, kim jestem i jaka jest moja wartość. Wiem, ale zapominam. Za bardzo przejmuję się tym, kim jestem w cudzych oczach – mówi Kasia.
Na pytanie, jak się czuje w Jego oczach, odpowiada: – Chciałabym powiedzieć, że piękna, bo to by była taka ładna odpowiedź. Ale to słowo już mi się opatrzyło, wydaje się nadużywane, wyświechtane. Ja czuję się wystarczająca. I czuję się Jego.