Magda: Należymy do promila, który pracuje razem. Więc albo my jesteśmy dziwni, że tak lubimy i chcemy, albo cała reszta jest dziwna, że nie lubi i nie chce…
Marcin: A może ani jedno, ani drugie. Przecież nie każdą pracę można wykonywać wspólnie. Np. ona uczy w szkole, a on jest spawaczem. Jak to pogodzić? Nie da się. Poza tym w grę wchodzą uwarunkowania kulturowe. Pewnie wiele osób w ogóle nie wpadło na to, że można pracować razem, bo zawsze to była sprawa indywidualna. OK, moi dziadkowie mieli wspólne gospodarstwo, ale pracowali osobno – każde z nich miało swoją działkę. W domyśle – „swoją pracę”. I jeszcze branża. My akurat mamy profesje, które z powodzeniem można łączyć. I nasze kwalifikacje się dopełniają.
Magda: Wspólna praca wzbudza skrajne reakcje. Tylko w zeszłym tygodniu Magda powiedziała, że zazdrości i chciałaby tak jak my, a Aga mówiła, że zabiłaby swojego męża (albo on ją), gdyby mieli razem pracować. Ja tam lubię z tobą pracować…
Marcin: Ja z tobą też. Tak właściwie to praca nas połączyła.
Magda: Czujesz się czasem zmęczony? Niektórzy twierdzą, że praca ich odpręża, wyrywa regularnie z domowego chaosu i za żadne skarby nie zrezygnowaliby z codziennych ośmiu godzin „świętego spokoju” bez gderającego współmałżonka. Nawet ich rozumiem, bo sama gderam i pewnie raz po raz miałbyś ochotę iść rano do pracy i wrócić o 17.00…
Marcin: …
Magda: Słucham?!
Marcin: Może czasem bym tak chciał. Ale ogólnie mówiąc, naprawdę lubię z tobą pracować. Przede wszystkim mamy wspólną misję, cel. Po drugie, wspólne poglądy na wiele spraw, co minimalizuje ryzyko codziennych awanturek. Po trzecie, spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu.
Magda: Taaak. Odliczając czas na „własne potrzeby”, będą nawet 22 godziny na dobę. Razem śpimy, razem jemy większość posiłków, razem bawimy się z dziewczynami…
Marcin: Myślę, że możemy pomnożyć nasz staż małżeński przez trzy. Albo cztery!
Magda: To w maju będzie 30. rocznica, staruszku.
Marcin: Mam jeszcze inne „plusy”. Dzięki wspólnej pracy oszczędzamy tyyyyyyle czasu, bo nie musimy sobie opowiadać anegdotek z pracy od A do Z. Poza tym skoro dorosłemu człowiekowi praca zajmuje jedną trzecią życia, to chyba lepiej nie tylko sobie o niej opowiadać, ale także wspólnie ją przeżywać? Myślę też, że lepiej rozumiemy swoje frustracje i radości. I mamy dużo powodów do śmiechu. Pamiętasz gościa, który przysłał swoje zdjęcia z plaży i chciał, żebym zrobił mu z tego ulotki wyborcze? Buahaha.
Magda: I znajomi. Wyłączając naszych kolegów z dzieciństwa i twoje byłe dziewczyny – hehehe – większość to nasi wspólni znajomi.
Marcin: To ciekawe. My tak lubimy, a kto inny powie, że to nudne jak flaki z olejem tak się ciągle kisić we własnym sosie. I że to prosta droga do rozwodu.
Magda: Szkoda życia na to, by się oglądać na innych i zastanawiać, co o nas myślą. Lepiej znaleźć własny sposób na szczęście. A każdy ma inny.