Magda: Zrobisz mi cappuccino? Nie potrzebuję espresso. Dziś mam wysokie ciśnienie. Rano znowu była awanturka…
Marcin: ???
Magda: Jak będziemy lepiej zarabiać, zatrudnimy do naszych dzieci garderobianą…
Marcin: Co tym razem? Spódniczki były za mało „kręcące”? A może za długie? Za krótkie? Nie ten kolor? Nie ten fason? Dżins zamiast „pluszowych”? A może za mało warstw tiulu?
Magda: Nie rozkręcaj się. Przyczyna bardziej prymitywna. Po prostu spodnie. Co z tego, że śnieg i minus trzynaście? One chcą spódniczki. One chcą narciarskie spódniczki. Jak to nie ma narciarskich spódniczek?!
Marcin: To chyba dobrze, że lubią spódniczki?
Magda: Nie, no jasne. Pod warunkiem że nie są bezpośrednią przyczyną zapalenia oskrzeli.
Marcin: Ja się nie dziwię, że nie chcą wkładać spodni. Przecież we wszystkich bajkach księżniczki noszą piękne suknie. Nawet Kopciuszek chodzi w kiecce, dziurawej co prawda, ale w kiecce. Chyba wolisz, że identyfikują się z Piękną, a nie z Bestią? Że wolą być Czerwonym Kapturkiem niż Szewczykiem Dratewką? Poza tym widzą ciebie. Przykład idzie z góry. Jedyne, co mnie zastanawia, to gdzie postawimy następną szafę. Dziewczynki mają więcej sukienek niż ja wszystkich ubrań razem wziętych – włącznie ze skarpetkami.
Magda: Ale to dzieci. Osobne sukienki na lato, osobne na zimę. No i przecież jeśli akurat mamy „brudne jedzenie” np. na śniadanie dżem, a na obiad barszcz, to wiadomo, że będzie potrzebnych kilka zestawów na jeden dzień dla jednej. A królowe są trzy! Poza tym może też słyszały o projekcie #365dniwpodnicy…
Marcin: A cóż to znowu?
Magda: Internetowa akcja. Chodzi o zachęcenie kobiet do zrezygnowania ze spodni. Taki pomysł na afirmację kobiecości, która podobno o wiele korzystniej prezentuje się w nie-spodniach. Zdaje się, że młode już od dawna o tym wiedzą. Nie słyszałeś o tym?
Marcin: Czy za niewinnym „nie słyszałeś?” kryje się równie niewinne „nie mam się w co ubrać”?
Magda: To, co teraz powiem, może być wykorzystane przeciwko mnie. Ale policzyłam, mój drogi, i mam w szafie 27 spódnic i sukienek. Na wiosnę, lato, jesień i zimę. Gdybym w każdą z nich chciała ubrać się raz w miesiącu…
Marcin: Ale dlaczego tylko raz w miesiącu? Te spódnice nie mogą się częściej powtarzać? To założenie #365dniwspodnicy?
Magda: Nie, mogą się częściej powtarzać. Ale to takie moje autorskie założenie. W każdym razie gdybym w każdą z nich chciała ubrać się raz miesiącu, oznaczałoby to, że brakuje mi ZALEDWIE czterech sukienek.
Marcin: Mówiłaś, że wyszła jakaś książka o organizacji damskiej szafy. I że jest w niej napisane, ile trzeba mieć żakietów, spódnic, bluzek itp., żeby było dość. Żeby ZAWSZE było się w co ubrać. Tam chyba nie jest napisane, że optimum to 31 sukienek…?
Magda: Na pewno nie, autorka popiera slow fashion.
Marcin: No właśnie!
Magda: Ale skoro jeszcze nie przeczytałam tej książki, a jutro jadę do Krakowa na zakupy…?