- Smog czy mgła? – to pierwsze pytanie, jakie zadałam sobie, wjeżdżając do Krakowa. Wybrałam opcję numer dwa. Ulica Gołębia, kilkanaście metrów od krakowskiego Rynku. Wyjątkowo pusta i jasna. To na tej ulicy studiował papież Polak.
Z Dorotą poznajemy się z kilkunastu metrów. Tak po prostu. Razem z mężem otwierają drzwi do kamienicy. Naprzeciwko wejścia mieści się ich mały – wielki świat Dayenu. Po wejściu uderza mnie biel: białe ściany, białe poduszki, białe solniczki i białe koszulki… Na jednej z koszulek nadrukowany jest napis „Lider jest tylko jeden – ja mu tylko pomagam”. Na blacie też biały i do tego tańczący papież Franciszek. Z plastiku, na baterię słoneczną. Obok szklany pojemnik z ciasteczkami z błogosławieństwem. W moim znajduję fragment z Izajasza: „Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim!”. To dobra „wróżba” na początek. Lęk znika za najbliższym zakrętem. Pośrodku pomieszczenia z sufitu zwisa anielska huśtawka. Też biała. Ze skrzydłami. Choć przez chwilę można poczuć się jak w niebie, jak anioł. Trudno przepuścić taką okazję. Na ścianie obraz Dama z łaską – pół „damy z łasiczką” i pół św. Faustyny. Mieszanka pobożnie wybuchowa.
Creator Spiritus
– Bóg kocha design. On lubi wszystko czynić nowe – wyjaśnia Dorota. – Jest bardzo kreatywny. Creator Spiritus to Ten, który ciągle działa i tworzy. Talenty to tylko przejawy Jego działania i Jego dobroci. Tego, co On by zrobił swoim rękoma, jako człowiek. Jezus przecież był cieślą, tworzył w drewnie i konstruował meble. Maryja prawdopodobnie zajmowała się tkactwem – to dzisiejszy fashion design. To były bardzo kreatywne zawody.
Gdzie Dorota szuka inspiracji? – Wszędzie – odpowiada. – Z jednej strony jest to Pismo Święte i codzienna liturgia słowa. Patrzę, jaki mamy dzień, jakie święto i jakie czytania. A drugie to cały świat. I nie tylko ten kościelny i „pozytywny”. Przecież cała ziemia jest pełna Jego chwały! On jest wszędzie. Wszystko może być inspiracją. To nie jest tak, że jest jakaś sfera, do której On nie idzie, bo jest „be” i nieładna.
A nazwa? Dayenu oznacza: „dość, nie możemy już tego wytrzymać!”. Izraelici modlili się tym słowem podczas niewoli egipskiej, a później uwielbiali nim Boga po przejściu przez Morze Czerwone. – To wyraz stanu granicznego, a jednocześnie zachwytu nad interwencją Boga – tłumaczy Dorota.
To słowo oddaje również kawałek jej życia. Dorota ma za sobą trudną historię. Kilka lat temu została samotną mamą. Bez stałego lokum, z długami. Wynajmowała ośmiometrowe mieszkanie bez łazienki. – Żyłam z dala od Boga – wspomina. – Zostałam uzdrowiona w konfesjonale podczas rutynowej spowiedzi. Byłam zrozpaczona. Kapłan – kapucyn, po wysłuchaniu spowiedzi stwierdził, że poprzez kontakt z duchowością Wschodu zaplątałam się w jakąś klątwę. Oczywiście pomyślałam wtedy, że to niezłe średniowiecze i gdzie ja trafiłam. Ale gdy pomodlił się nade mną, to nagle, w tym najciemniejszym momencie mojego życia, pojawił się Chrystus z taką miłością i pakietem łask, że nie chciałam już niczego innego. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie. I to była radość, która nie minęła po godzinie, ani po dniu, ani po miesiącu! – opowiada Dorota. Później trafiła do grupy ojca Adama Szustaka i włączyła się w modlitwę uwielbienia i ewangelizacje.
Ojcowie pustyni
Lectio divina to był początek. Dorota kilka lat temu zaczęła modlić się metodą ojców pustyni, w której kilka zdań z Pisma Świętego czytane jest w kółko do „zapętlenia”. Codziennie. Gdy czytanie zaczynało się jej nudzić, na marginesie kartki szkicowała sceny z Pisma. Powstawały często zabawne, dające do myślenia grafiki. Po kilku miesiącach powstał profil na Facebooku, a grafiki przeniosły się z kartki do komputera. Tak zostało do dziś.
Na jednej z grafik na czarnym tle widać tylko złotą aureolę Matki Bożej Częstochowskiej i małego Jezusa. Podpis brzmi: „Mała Czarna”. Na kolejnym obrazku młoda dziewczyna i podpis: „Bądź nieletni – albo zimny, albo gorący”.
Jak powstał pierwszy chrześcijański gadżet w wykonaniu Doroty? – Kiedyś dostałam jako pokutę, aby kupić sobie okładkę na Biblię, bo miałam już zniszczoną. Stwierdziłam, że skoro to jest pokuta, to podejdę do tego profesjonalnie i przeszukałam cały polski asortyment. Nie znalazłam nic ciekawego. Stwierdziłam więc, że okładkę zaprojektuję sobie sama. I tak się zaczęło. A potem był już tylko cud za cudem.
Magazyny czekają
Pewnego dnia przyszedł moment kryzysu. Dorota chciała zamknąć stronę na Facebooku i sklep. Tego samego dnia ktoś zapukał do drzwi jej mieszkania. Stanął w nich nieznany ksiądz. – Powiedział, że ma dla mnie słowo, że cokolwiek robię, to sprzedam tego milion. I zapytał mnie, czym się zajmuję. A ja mu mówię, że sprzedaję gadżety chrześcijańskie. A on na to, że sprzedam tego milion i że budują się już na to wielkie magazyny pod Krakowem. Było to dość dziwne i zabawne.
Następnego dnia okazało się, że to dowcip Pana Boga. Dorota odebrała telefon z krakowskiej kurii. Szukano osób do projektowania gadżetów na Światowe Dni Młodzieży. W słuchawce usłyszała tekst: – Wie pani, to poważny projekt na miliony sztuk. Mamy już przygotowane specjalne magazyny.
Zwiastunem „dobrej nowiny” okazał się ks. Paweł Bogdanowicz, filipin z Gostynia. Dorota współprojektowała logo, ornaty, gadżety i książeczkę Jezus ufa Tobie. Wszystko na Światowe Dni Młodzieży. A potem było już tylko siedzenie kilka metrów od papieża Franciszka, spotkanie z Kiko Arguello i inne atrakcje.
Nawrócenie online?
„Idźcie i głoście” to dla Doroty ważne wezwanie. Radykalne do bólu. „Idźcie” to dla niej chleb powszedni. Ostatnie miesiące spędziła w drodze. „Głoście” to jednak coś dużo więcej. – Nie jestem jakimś wielkim ewangelizatorem. Dla mnie głoszenie Jezusa to nie prowadzenie rekolekcji dla grupy pobożnych sióstr zakonnych w Stanach Zjednoczonych – tłumaczy. – To coś bardziej radykalnego. Tu nie chodzi o to, aby iść gdzieś daleko, ale aby przekroczyć samego siebie. Ja nie jestem jeszcze w stanie przekroczyć siebie w taki sposób, w jaki wzywa mnie do tego Słowo: „Sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź ze Mną”. Jestem świeżo po ślubie, myślimy o powiększeniu rodziny i urządzeniu się. A czasami myślę: może to wszystko sprzedać, rozdać ubogim i pojechać na koniec świata?
Produkty, które wymyśla, same z siebie nie ogłoszą nikomu Jezusa i Jego miłości. Są tylko pretekstem. Zaczepką. Impulsem do zmiany.
– Sama wielokrotnie byłam świadkiem tego, gdy ktoś niewierzący zerknął przypadkiem w tramwaju na moją koszulkę i zaczepiał, pytając: co to znaczy? Potem z tematu Kościoła i kleru przechodziliśmy do tematu Boga, który daje wolność, miłość i radość – mówi Dorota. – Oczywiście jestem realistką i wiem, że nie ma kubeczków, które nawracają ludzi. To tylko narzędzie dla ewangelizatorów.
Ukochane Słowo
Większość produktów Dayenu opartych jest na Biblii. – Podoba mi się ta książka – przyznaje ze śmiechem Dorota. – Jest ciekawa. Dobrze się zaczyna i dobrze się kończy. Wszędzie jest pełno dobra. Nie ma zbyt wielu obrazków, ale można sobie coś samemu dorysować. Chciałabym mieć wielką miłość do słowa Bożego. Są takie momenty, gdy czytam je pół godziny dziennie. Ale są też momenty kryzysu. To historia wzlotów i upadków. To ciężka praca. Czasami wymawiam się odmawianiem brewiarza, mówię sobie: przecież to też jest słowo Boże (śmiech).
Dorota wyciąga opakowanie gumy do żucia i chce mnie poczęstować. Prawie odmawiam. To tylko „zmyłka”. W pudełeczku znajdują się fragmenty Pisma Świętego. Do „żucia”. To lectio divina w pigułce: bierzemy jeden fragment z Pisma Świętego i chodzimy z nim cały dzień. Przeżuwamy i uczymy się na pamięć, jak radzili ojcowie pustyni. – Możemy tym Słowem częstować na przykład kogoś smutnego na ulicy – dodaje Dorota.
Na blogu Dayenu znajduję pojęcie „Bible journaling”. To sposób czytania Pisma Świętego w aktywny sposób. To zdobienie, kolorowanie, naklejanie naklejek na brzegach Biblii. Z czasem przeglądając Pismo Święte, widzimy, jakie emocje wzbudził we mnie dany fragment. Staje się przez to bliższy. Bo Bóg mówi konkretnie. Konkretnie do każdego.
Bóg ma poczucie humoru
Wokół na ścianach wiele gadżetów „z przymrużeniem oka”. O wierze na wesoło. Z dystansem. Prowokacyjnie, dając do myślenia. Czy Panu Bogu się to podoba?
– Myślę, że Jezus ma świetne poczucie humoru – przekonuje Dorota. – W Piśmie Świętym jest wiele takich fragmentów! Na przykład droga do Emaus: Jezus idzie incognito z ludźmi, których świetnie zna. I widzę w wyobraźni Jego minę, jak próbuje nie wybuchnąć śmiechem, gdy jego uczniowie mówią Mu: „Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało”. A On pyta – co takiego? Myślę, że to bardzo zabawne.
Produktami Dayenu interesują się osoby młode, ale rzadko młodzież. – Większość produktów nie jest oczywistych i wymaga dobrej znajomości słowa Bożego. Najczęściej przychodzą na Gołębią studenci i „poststudenci”.
Postanowienia „niewielkopostne”
Dorota z mężem niecierpliwie czekali na Wielki Post. W Środę Popielcową otrzymali w Rzymie błogosławieństwo od papieża Franciszka. Nie są zwolennikami typowych postanowień wielkopostnych.
– Dla mnie najważniejsze w tym czasie jest, by brać wszystko od Boga. Tak jak On chce. Chcę, żeby to On mówił, jak mam przeżyć ten czas – tłumaczy Dorota. – A On lubi zaskakiwać! Świętość nie pochodzi ode mnie, ale od Boga. Na ile czerpię od Niego, na tyle jestem szczęśliwa. A jak jestem szczęśliwa, to jestem mniej zrzędliwa i trudna dla bliskich (śmiech). Gdy byłam nastolatką wszystko mnie nudziło: lekcje religii, Msza Święta, modlitwa. A teraz mam takie ciekawe życie! W życiu z Bogiem nie ma miejsca na nudę, jest miejsce na radość!