Wydaje się, że jakiś przełom rozpoczął się w XVI w. Podczas straszliwej burzy szalejącej u wybrzeży Flandrii zaczyna tonąć statek z kilkuset osobami na pokładzie. Nie ma szalup ratunkowych, łączności z lądem czy możliwości wysłania sygnału SOS. Sytuacja wydaje się beznadziejna. Pośród rzeszy przerażonych pasażerów są dwaj franciszkanie, którzy zaczynają gorączkowo modlić się do św. Józefa, prosząc go o pomoc. W tej ostatniej wydawałoby się chwili życia „uczepili się” właśnie tego świętego, bo mieli do niego szczególniejsze nabożeństwo. Wśród sztormu i wszechobecnej paniki nikt specjalnie nie dociekał, kim jest tajemniczy mężczyzna, który pojawił się na pokładzie, dodając wszystkim odwagi i zachęcając, aby ufali św. Józefowi, a jednocześnie doprowadzając okręt bezpiecznie do portu. Kiedy emocje nieco opadły i zapytano, kim jest nieznajomy wybawiciel, wyznał po prostu: „Świętym Józefem”.
Józefowe smutki i radości
Możemy sobie tylko wyobrazić miny owych braci franciszkanów, sprawców całej nadprzyrodzonej interwencji. Na szczęście mieli jeszcze tyle przytomności umysłu, że zapytali świętego, co mogą uczynić, by wyrazić mu swą wdzięczność za ocalenie. Poprosił ich wówczas, aby każdego dnia odmawiali „Ojcze nasz” i „Zdrowaś Maryjo”, rozważając jego siedem boleści i siedem radości. Tak powstało jedno z najstarszych nabożeństw do św. Józefa, zwanych z łaciny septenną. Przeplatają się w nim, jak w życiu, Józefowe smutki i radości. Jest wśród nich zarówno spostrzeżenie u Maryi tajemniczej ciąży, jak i wyjaśnienie anioła, że to z Ducha Świętego poczęła Zbawiciela; moment narodzin Jezusa w wielkim ubóstwie i nędzy, jak i towarzyszące mu radosne śpiewy anielskie; niepewność i strach towarzyszące nocnej ucieczce Świętej Rodziny do Egiptu, jak i spokojnie spędzony w ziemi egipskiej czas z uratowanym Jezusem. We wszystkich tych sytuacjach św. Józef potrafił po prostu zaufać Bogu.
Ogromny wpływ na rozwój w całym Kościele kultu św. Józefa miało niewątpliwie, jak podkreśla ks. dr Andrzej Latoń, prezes Polskiego Studium Józefologicznego, osobiste nabożeństwo św. Teresy z Avila do tego świętego. – Ten, który był odpowiedzialny za liturgię rodzinną w Świętej Rodzinie, stał się mistrzem modlitwy dla reformatorki Karmelu, pierwszej kobiety doktora Kościoła, specjalistki w dziedzinie modlitwy – zauważa ks. Latoń. Przypomina jednocześnie, że początki tej drogi były związane z trudnymi dla Teresy doświadczeniami. W 1528 r. mianowicie, kiedy miała trzynaście lat, umiera, po urodzeniu dziesiątego dziecka, jej ukochana matka. Biegnie wówczas do sanktuarium Matki Bożej i płacząc, błaga Maryję, aby została jej matką. Gdy umiera jej ojciec, Teresa obiera za swojego „prawdziwego ojca” właśnie św. Józefa. Po latach napisze: „Chciałabym przekonać wszystkie dusze, że powinny mieć nabożeństwo do tego chwalebnego świętego. Długie doświadczenie pokazało mi ogrom łask, jakie nam wyjednał u Boga”, będąc przekonaną, że św. Józef „troszczy się o wszystkie nasze konieczne potrzeby”.
W pobliżu Kalisza…
Wraz z rozwijającym się nabożeństwem do św. Józefa rozpoczęły się też objawienia tego świętego, które zostały uznane przez Kościół jako nadprzyrodzone. Jednym z bardziej znanych jest objawienie św. Józefa z Cotignac we Francji. 7 czerwca 1660 r. około południa młody pasterz Gaspard Ricard pasł swoją trzodę na wzgórzu Bessillon. W strasznym upale, wycieńczony z pragnienia, ujrzał mężczyznę, który wskazując na skałę, powiedział: „Jestem Józef. Podnieś skałę, a będziesz pił”. Gaspard odsunął skałę i zauważył źródło. Kiedy przybyli potem na to miejsce okoliczni mieszkańcy stwierdzili, że skała była tak ciężka, iż nawet kilka osób nie było w stanie jej ruszyć. Miejsce to stało się bardzo znane we Francji – do dziś przybywają do niego pielgrzymi – a wiele osób znalazło tam uzdrowienie ze swoich dolegliwości. Jak zauważają teolodzy, ową ciężką skałą zasłaniającą Źródło Życia są grzechy i nieposłuszeństwo Bogu, a „ruszyć” ją możemy z pomocą św. Józefa.
Mniej więcej w tym samym czasie św. Józef objawił się też w naszej ojczyźnie. Ukazał się w pobliżu Kalisza choremu człowiekowi o nazwisku Stobienia, któremu obiecał uzdrowienie. Najpierw jednak zażądał, aby chory poprosił o namalowanie obrazu Świętej Rodziny według jego wskazań z inskrypcją: „Idźcie do Józefa” i umieścił go w kolegiacie w Kaliszu. Wówczas chory odzyskał zdrowie. Do łaskami słynącego wizerunku zaczęli przybywać liczni pielgrzymi, a obecnie kaliskie sanktuarium jest jednym z bardziej znanych miejsc szczególnego działania św. Józefa.
Całe piekło drży!
Także 13 października 1917 r., podczas ostatniego objawienia w Fatimie, Matka Boża wskazuje na św. Józefa, który pojawia się z Jezusem w geście błogosławienia światu. – Wydaje się, że jest to zapowiedź specjalnej misji tego świętego w naszych czasach. Potwierdzeniem tego mogą być uznane ostatnio przez Kościół jako nadprzyrodzone objawienia św. Józefa w Brazylii, w miejscowości Itapiranga, w stanie Amazonas – przyznaje ks. dr Andrzej Latoń, jeden z naszych polskich ekspertów od św. Józefa.
Tam wszystko zaczęło się w 1994 r. od objawień Matki Bożej (uznanych przez miejscowego biskupa w 2010 r.), które miał 22-letni Edson Glauber. Tak jak w Fatimie, w Itapiranga – położonej jakieś półtora tysiąca kilometrów na południowy zachód od Rio de Janeiro – Maryja zapowiadała wcześniej, że objawi się św. Józef z ważnym przesłaniem od Boga dla dobra Kościoła i rodzin całego świata. Edsonowi objawił się również Jezus, który powiedział: „Chcę, aby każde z Moich dzieci, w całym świecie, miało nabożeństwo do Serca Mojego Przeczystego Ojca. Tą drogą otrzymacie niezliczone łaski. Niech wszyscy ludzie wiedzą, że przyzywając Święte imię Mojego Ojca Józefa, sprawiają, że całe piekło drży!”. 1 marca 1998 r. ukazał mu się natomiast św. Józef z Dzieciątkiem Jezus, mówiąc m.in.: „Mój drogi synu, Nasz Pan przysyła mnie tutaj, aby mówić wam o błogosławieństwach, które wszyscy wierzący otrzymują przez moje pośrednictwo. Jestem Józef i moje imię znaczy «ten, który wierzy». Dzięki nabożeństwu do mojego Przeczystego Serca wiele dusz zostanie uwolnionych spod ręki diabła. Ponieważ byłem sprawiedliwy, napełnię łaskami i cnotami wszystkich, którzy będą uciekali się do mojego Przeczystego Serca, a ja sprawię, aby postępowali oni każdego dnia na drodze świętości. To jest orędzie, które pragnę wam dzisiaj dać”.
Czas Józefa
Chociaż w Itapiranga objawia się cała Święta Rodzina, w sposób szczególny podkreślona jest misja św. Józefa wobec współczesnego świata, który wzywa m.in. do nawrócenia oraz do odstąpienia od grzechów przeciwko rodzinie i życiu. Jeśli uświadomimy sobie przy tym wyjątkową rolę św. Józefa w Bożym planie zbawienia – był Opiekunem Świętej Rodziny, w której na świat przyszło Przedwieczne Słowo w postaci bezbronnego dziecka – możemy dziwić się, dlaczego w historii Kościoła ten święty był tak mało obecny. Pod obronę Matki Bożej, o której napisano liczne traktaty teologiczne, uciekamy się już od pierwszych wieków chrześcijaństwa, a św. Józef został ogłoszony patronem Kościoła powszechnego dopiero w 1870 r. Znamienne, że to właśnie w naszych czasach coraz częściej się o nim mówi i on zaczyna mówić do nas. W Piśmie Świętym św. Józef bowiem milczy. Znajdujemy w nim jedynie słowa że, kiedy Maryja porodziła Syna, nadał Mu imię Jezus. Zdaniem ks. Andrzeja Latonia, szczególną dziś rolę św. Józefa dobrze ukazał św. Jan Paweł II, nazywając go wprost „Patronem Kościoła naszych czasów”. – Taki dał właśnie tytuł ostatniemu rozdziałowi swojej adhortacji Redemptoris Custos [Opiekun Zbawiciela – przyp. red.] poświęconej św. Józefowi. Pisze w nim też między innymi: „Bóg w naszych czasach odsłania tajemnicę Józefa, aby uczyć nas, jak być dzisiaj dla świata świadkami Ewangelii Życia i Miłości”.