Logo Przewdonik Katolicki

Braterstwo: kolejna odsłona

Dorota Niedźwiecka
Fot. D. Niedźwiecka

Tak jak my zatrzymaliśmy Armię Czerwoną w 1920 r. dzięki konkretnej pomocy Węgrów, tak oni zbudowali wolny kraj po 1989 r. – korzystając z konkretnego wsparcia Polaków.

W 1920 r., gdy Armia Czerwona podchodziła pod Warszawę, a popierający ją zachodni robotnicy zablokowali transporty amunicji z Belgii i Francji, Pál Teleki, minister spraw zagranicznych Węgier, wysłał do nas dwa miliony sztuk naboi karabinowych. Do końca 1920 r. – 61 mln sztuk naboi plus sporą liczbę sprzętu wojennego. Ta amunicja – co potwierdzają historycy – odegrała kluczową rolę w zatrzymaniu przez nas marszu czerwonej rewolucji, rozlewającej się na Zachód.
16 czerwca 1989 r. w Budapeszcie, podczas powtórnego pogrzebu Imre Nagya – zamordowanego po rewolucji 1956 r., bohatera opozycji, dochodzi do antykomunistycznej manifestacji. Milczące pragnienie wolności, obecne w tysiącach zgromadzonych na pogrzebie ludzi, wypowiada publicznie student prawa. Przez mikrofony wzywa władze do natychmiastowego wycofania wojsk sowieckich z terenu Węgier. Pomysł, odwaga i zdecydowanie w tym, czego nikt nie odważył się na Węgrzech powiedzieć, jest zainspirowana sposobem myślenia i przemianami, jakie zachodzą w Polsce.
Studentem jest Viktor Orbán, który jeszcze w latach 70. często przyjeżdża do naszego kraju. „Zawsze w Polsce dostawałem olbrzymi impuls do działania” – wspomni później. W czasach gdy większość Węgrów była przekonana, że system komunistyczny będzie trwał do końca świata i nie ma sensu próbować go obalić, naród polski wierzył w możliwość zmiany. Orbána inspirowała wiara Polaków, granicząca z pewnością, że my, obywatele, możemy i musimy ten ustrój zmienić, i to, jak naród się organizował i stawiał opór systemowi.
 
Dobrobyt i zniewolenie
Już w latach 60. i 70. wielu Węgrów przyjeżdża do Polski. Jak Ákos Engelmayer, uciekają przed systemem, w którym jest im za ciasno. Lub jak Attila Szalai – objeżdżają Polskę stopem – by pooddychać wolnością. Zadziwia i zachwyca ich to, że na ulicy można spotkać zakonnicę w habicie, że ziemia nadal w dużej mierze jest w rękach prywatnych, a w miastach działają kluby jazzowe – na Węgrzech uważane za „wstrętny przejaw kapitalistycznej dekadencji”. Że działa tu silna tradycja AK-owska.
Owszem, na Węgrzech jest większy dobrobyt. W czasie gdy u nas na sklepowych półkach stoi tylko ocet, tu jest niemal wszystko: i wędlina, i nowoczesne telewizory. Jest także dużo silniejsza dyktatura polityczna. Jak opowiada jeden z moich polskich rozmówców: gdy w 1986 r. odwiedził Węgry, przytłoczyły go wszechobecne komunistyczne czerwone gwiazdy i transparenty. „Taki komunizm jakby w Związku Radzieckim – czego u nas nie było nawet dekadę wcześniej”.
Obecna w polskim narodzie energia do zmiany ustroju działa od lat. „Jeszcze w 1961 r. nie wierzyłem, że dożyję upadku komunizmu – Ákos Engelmayer w książce Węgierski łącznik wspomina okres, w którym pojechał do Polski. – Ale już rok później mówiłem, że przeżyję ten ustrój”. Nie tylko przeżył, lecz miał wpływ na przemiany. Po wprowadzeniu stanu wojennego został łącznikiem pomiędzy polską i węgierską opozycją, a w 1987 r. jednym z założycieli nielegalnej Solidarności Polsko-Węgierskiej i pierwszym po transformacji ambasadorem Węgier w Polsce.
Niesamowitym bodźcem do odnajdywania nadziei i sensu działania było samo trwanie „Solidarności”. Mimo że istniały zachodnie kanały przepływu informacji, wyjazdy do Polski wielu Węgrów uważa za najważniejsze. Imre Molnár pojechał w 1981 r., rozpalony chęcią zobaczenia, jak działa „ta polska fala, która ruszyła od Gdańska”. Cztery dni uczestniczył w  strajku studentów w Łodzi. Uczył się rozmów z przedstawicielami państwa „jak równy z równym”, „prawdziwej demokracji”. Potem utrzymywał stałą współpracę z opozycją w Polsce. Po 1989 r. pracował m.in. jako dyplomata. „Polacy przyjmowali nas bardzo serdecznie – powie później o swoim pierwszym wyjeździe. – Czuliśmy niesamowitą sympatię do nas, która napełniła nas dużą pewnością siebie”. W ich sercach rodziło się coraz większe pragnienie, by także ich „mała”, „zamknięta” opozycja zyskała taki wpływ na szersze kręgi społeczeństwa.
 
Poczucie wspólnoty
Już na początku lat 80. Polacy wyrażają swoją solidarność z narodem węgierskim. W 30. rocznicę powstania na Węgrzech organizują okolicznościowe wykłady, wystawy, akcje ulotkowe. W Alejach Ujazdowskich naprzeciwko ambasady węgierskiej pojawia się transparent: „Węgry 1956. Pamiętamy”.
Coraz ważniejszym społeczno-politycznie wydarzeniem stają się piesze pielgrzymki na Jasną Górę, na które zjeżdżają się Węgrzy z różnych stron Polski i z Węgier. W pielgrzymce warszawskiej mają swoją grupę. W niej nawiązują międzynarodowe przyjaźnie, tworzą plany i wizje wolnego kraju. U nas opozycja nie szukała poparcia Kościoła ani Kościół opozycji – Imre Molnár w jednym z wywiadów mówi o surowym karaniu przez władze węgierskie księży, którzy byli „zbyt aktywni” w pracy. „Masowość [Kościoła w Polsce] i wewnętrzna siła były dla nas cudem. Tego cudu jeszcze bardziej doświadczyliśmy w czasie stanu wojennego: gdy chcieliśmy znaleźć strefę wolności i opozycji wobec sytemu, wystarczyło pójść do kościoła, obojętnie w którym znaleźliśmy się mieście”. 
Leszek Kosakowski, wówczas student, a później jeden z emisariuszy na Węgry,  w drugiej połowie lat 80. przygotowuje na pielgrzymkę transparenty. Równie mocno pokazujące emocjonalny wymiar polsko-węgierskiej przyjaźni, co te późniejsze – gdy Polacy oponowali przed likwidacją węgierskich wsi w Rumunii przez reżim Ceauşescu. Rozrzucił wtedy ulotki na Mszy św. za Ojczyznę w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie, z wezwaniem: „Boże ratuj węgierski Siedmiogród”.
 
Emisariusze
Moi rozmówcy i ci, z którymi wywiady czytam w Węgierskim łączniku, podkreślają, że Węgrzy nie są przygotowani do działalności konspiracyjnej. Podczas gdy u nas w podziemiu opublikowano około 3 tys. tytułów książkowych, a w szczytowym okresie ukazywało się 700 tytułów prasy podziemnej, cała opozycja na Węgrzech liczyła początkowo może 150–200 osób. Skupiała się wokół wąskich środowisk inteligenckich i legalnych instytucji, w których można było pisać na tematy historyczne. Po 1985 r. rozszerzyła się na grupy młodzieżowe, poznające dawną historię Węgier, grupy folklorystyczne i ekologiczne – tego rodzaju działalności nie tępiła bowiem ówczesna władza.
Ta różnica powodowała, że węgierska demokracja uczy się od polskiej – podsumowuje Engelmayer. Uczy się zasad konspiracji i technik wydawniczych, np. wydawania bibuły na sitodruku. Polska opozycja nadaje rozgłos wydarzeniom na Węgrzech. Przykładowo: 30 sierpnia 1982 r. pośredniczy w przekazaniu Wolnej Europie odezwy, której opozycja nie zdołała przeczytać pod pomnikiem Józefa Bema w Budapeszcie.
Na Węgry wyjeżdżają emisariusze – mieszkający w Polsce Węgrzy i Polacy. W przypadku Leszka Kosakowskiego i jego przyjaciół to działalność w dużej mierze spontaniczna. Podczas demonstracji 15 marca 1988 r. w Budapeszcie idą z transparentem „Solidarność Polsko-Węgierska” i rozrzucają dwujęzyczne ulotki o polsko-węgierskiej przyjaźni, o pamięci historycznej i konieczności solidarnego współdziałania, których treść układają  młodzi ideowcy. Inni Polacy i Węgrzy działają w kręgach politycznych.
 
Wydarzeń ciąg dalszy
Polacy mają swój udział także w tworzeniu partyjnego zaplecza. Prof. Wacław Felczak, w czasie II wojny światowej szef kurierów polskich pomiędzy Generalną Gubernią a Węgrami, cieszy się uznaniem w kręgach węgierskiej opozycji.  W 1987 r. młodzi prawnicy podczas spotkania w ich klubie w Budapeszcie pytają profesora, co robić. „Załóżcie partię. Traficie do więzienia, ale partia zostanie” – odpowiada profesor. Tak powstała partia Fidesz, która obejmie później władzę na Węgrzech, a jej przywódca Viktor Orbán zostanie premierem.
16 czerwca 1989 r. Rehabilitacja i pogrzeb Imre Nagya stają się symboliczną datą, wyznaczającą koniec totalitarnego ustroju. Dr Krzysztof Popiński, wówczas student historii na wrocławskim uniwersytecie, tak go wspomina:” Nasze transparenty wywołują zaciekawienie nie tylko Węgrów, lecz także zachodnich fotoreporterów. Co chwilę ktoś podchodzi do naszej grupy, żeby wymienić uścisk dłoni, powiedzieć: «Jeszcze Polska nie zginęła». Słowo «braterstwo» ma tu głębokie znaczenie. Na twarzach Węgrów wzruszenie. Niektórzy płaczą. Poczucie wspólnoty, solidarności daje się odczuć tak mocno jak podczas naszego karnawału «Solidarności»”.
W tym czasie kończy obrady węgierski trójkątny stół, następuje transformacja. Mimo że dochodzi podczas niej do podobnych jak w Polsce błędów i nadużyć, osiągnięcie jest spektakularne. Ustrój totalitarny nie zniewala już węgierskich umysłów.
*
Zmiana systemu na Węgrzech jest efektem domina. Duży wpływ na nią miały wydarzenia w Polsce i wiara Polaków. A ta –  zaczęła się od wiary Jana Pawła II i znamiennych słów, wypowiedzianych na placu Zwycięstwa w 1979 r. „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi”. Wytworzona w naszym narodzie moc inspirowała.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki