Logo Przewdonik Katolicki

Ciemne chmury nowego antysemityzmu

Jacek Borkowicz
Redukowanie nowego antysemityzmu do konfliktu z Arabami czy muzułmanami jest spłycaniem problemu. Zjawisko to zrodziło z głębokiego kryzysu tożsamości Europejczyków Fot. PATRICK SEEGER/epa_pap

Europa Zachodnia, która przez lata była azylem dla Żydów, dziś przoduje na liście najbardziej antysemickich regionów. Znowu, jak dawniej, zaczyna się od nas – mówią Żydzi Europy.

Był 19 marca 2012 r. W żydowskiej szkółce Ozar Hatorah w Tuluzie (południowa Francja) właśnie zaczynały się lekcje, gdy na dziedziniec zajechał na motocyklu młody człowiek i natychmiast zaczął strzelać do wchodzących. Rabin Jonatan Sandler, zanim zginął, próbował własnym ciałem osłonić synów. Napastnik nie oszczędził jednak nikogo: trzyletni Gabriel padł na miejscu, jego starszy o trzy lata braciszek Arie przed śmiercią zdążył jeszcze doczołgać się do szkolnego holu i zaalarmować nauczycieli. Prawdopodobnie ocalił przez to życie niejednej osobie. Morderca wpadł do budynku, strzelając gdzie popadnie. Ośmioletnia Miriam, córeczka kierownika szkoły, nie zdążyła się schronić: zbrodniarz ścigał ją po schodach, wreszcie schwycił za włosy i przycisnął do podłogi. Pistolet nie wypalił, więc napastnik z zimną krwią wyjął drugi, przystawił do głowy dziewczynki i wystrzelił. Zanim zbiegł, zdążył jeszcze ciężko postrzelić siedemnastoletniego chłopca. Sprawcą rzezi okazał się syn algierskich imigrantów.
 
Fala agresji
W Brukseli przed wejściem do Muzeum Żydowskiego 24 maja 2014 r. w podobny sposób zginęły trzy osoby, czwarta zmarła w drodze do szpitala. Zabójca strzelał z rewolweru i kałasznikowa; okazał się również Algierczykiem, zamieszkałym we Francji. Podobnie jak zabójca z Tuluzy, miał dwadzieścia kilka lat. Dwa dni po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo”, 9 stycznia 2015 r., powiązany z Państwem Islamskim terrorysta z Mali zastrzelił czterech zakładników w sklepie koszernym w Paryżu.
Te trzy przykłady napaści na Żydów należą do najdrastyczniejszych, wszelako nie były to, i nie są, akty wyizolowane. Od kilku już lat w zachodniej Europie wzrosła niepomiernie fala antysemickiej agresji. Przypadki fizycznych napaści na Żydów – do niedawna rzecz nie do pomyślenia w tym regionie świata – mnożą się w setki. Ofiary są zaczepiane, lżone, bite, napadane na ulicach, w miejscach publicznych, a także w domach. Dochodzi też do zabójstw – wymienione na początku ofiary nie są jedyne.  
Europa Zachodnia, która przez prawie 70 ostatnich lat była azylem dla Żydów z całego świata, dziś przoduje na liście najbardziej antysemickich regionów. Według danych Centrum Wiesenthala, skrupulatnie monitorującego brutalne napaści na Żydów na obszarze globu, aż sześć na dziesięć odnotowanych przypadków ma miejsce właśnie tutaj.
Krajem o największym natężeniu antyżydowskiej przemocy stała się Francja. Tamtejsi Żydzi stanowią mniej niż jeden procent ogółu społeczeństwa, wszelako – jak wykazują statystyki – to oni właśnie są dziś głównym celem rasistowskich i szowinistycznych ataków. Tylko w 2014 r. wyemigrowało stamtąd do Izraela 10 tys. Żydów. W niechlubnym wyścigu o miano najbardziej antysemickiego kraju zachodniej Europy tuż za Francją mieści się Wielka Brytania. Warto w tym miejscu przypomnieć, że właśnie te dwa kraje skupiają największą liczbę Żydów europejskiego Zachodu: we Francji jest ich prawie pół miliona, w Wielkiej Brytanii 270 tys. Coraz więcej przypadków ataków na Żydów notuje się też w Niemczech. „Nigdy w życiu bym nie przypuszczał, że najbardziej prymitywne z antysemickich haseł znowu będzie można usłyszeć na niemieckich ulicach” – powiedział z goryczą Dieter Graumann, szef niemieckiej Centralnej Rady Żydów. 
 
Plemienna nienawiść
Zjawisko to ma już swoją nazwę: nowy antysemityzm. „Nowy”, bo odróżnia się go od „starego” europejskiego antysemityzmu, którego apogeum była przeprowadzona przez hitlerowców Zagłada. Jednak w przypadku „nowego” pojęcie antysemityzmu brzmi nieco groteskowo: sprawcami olbrzymiej większości aktów przemocy są przecież także Semici. Tyle że arabscy. Doliczyć do nich trzeba pewną liczbę przybyszów z krajów Czarnej Afryki. Jednych i drugich łączy wyznawany islam. To właśnie owi przybysze, imigranci z krajów Bliskiego Wschodu oraz Magrebu (arabski Zachód) przynieśli ze sobą do Europy ziarna etnicznej, plemiennej nienawiści. Wiodące europejskie media długo na ten temat milczały, krępowane doktryną politycznej poprawności. Dziś jednak, po zamachach w Paryżu i wydarzeniach w Kolonii, nikt już nawet nie próbuje ukrywać, że król jest nagi.
Nienawiść Semitów do Semitów podsyca religia. Islam tradycyjnie niechętnie odnosi się do Żydów. Każdy z muzułmanów zna odpowiedni fragment piątej sury Koranu, gdzie mowa jest o „tych, których przeklął Bóg i na których się zagniewał, z których uczynił małpy i świnie”. Jednak jeszcze do niedawna to nie tyle Koran motywował Arabów do ataków na Żydów, ile istnienie państwa Izraela, a w oczach samych Arabów – żydowska okupacja Palestyny. Jeszcze w 2000 r., kiedy zwiedzałem słynną dzielnicę żydowskich ortodoksów Mea Szearim w Jerozolimie, widziałem, jak jej mieszkańcy lepiej dogadują się z religijnymi muzułmanami niż z własnymi rodakami, reprezentantami świeckiego państwa.
Dziś sytuacja się zmieniła – na Bliskim Wschodzie, a także w Europie wyrosło nowe pokolenie ludzi wychowanych przez radykalnych imamów. To ludzie tego pokolenia byli sprawcami zamachów w Tuluzie, Brukseli i Paryżu. W pierwszych dniach po tragedii w Tuluzie arabscy uczniowie miejscowych szkół podstawowych i średnich ostentacyjnie odmawiali zachowania minuty ciszy dla upamiętnienia ofiar masakry. Był to potężny znak ostrzegawczy dla Francji, a także dla całego Zachodu: strzały młodego Algierczyka stały się głosem pokolenia. I choć nadal większość muzułmańskiego duchowieństwa Europy potępia krwawe zamachy, ich głos staje się coraz mniej słyszalny wśród swoich.
W Sarcelles, miasteczku a właściwie już przedmieściu Wielkiego Paryża, żydowscy ortodoksi stanowią znaczący odsetek mieszkańców. Normalną rzeczą jest zobaczyć tam na ulicy młodego człowieka, odzianego w jarmułkę i kapotę, jak w przedwojennej Polsce. A właściwie – tak było do niedawna. Bo dziś Sarcelles jest areną ustawicznych antysemickich burd, urządzanych przez mieszkańców sąsiednich osiedli, w których większość stanowią muzułmanie. Dziś strach jest przechodzić ulicami Sarcelles w tradycyjnym żydowskim stroju.   
 
Polityka i kultura
Ale redukowanie fenomenu nowego antysemityzmu do konfliktu z Arabami, czy też z muzułmanami, stanowiłoby spłycenie problemu. Rzecz w tym, że zjawisko to zrodziło się na podglebiu głębokiego kryzysu tożsamości Europejczyków.
Antysemickie bywają oczywiście ugrupowania skrajnej prawicy, ale o nich nie mówimy, należą bowiem do „starej” odmiany antysemityzmu. W interesującej nas sferze niejeden grzech na sumieniu ma natomiast europejska lewica, która gwałtownie protestuje przeciwko izraelskiej okupacji Gazy. Krytyka Izraela, który rzeczywiście postępuje brutalnie wobec Palestyńczyków, antysemityzmem oczywiście nie jest. Kłopot w tym, że wielu krytykujących Izrael lewicowców chętnie przekracza cienką granicę, za którą mieści się już tylko prosta niechęć do Żydów w ogóle. Niedawno np. na tej zasadzie na liście antysemitów Centrum Wiesenthala znalazły się dwie posłanki niemieckiej partii „Die Linke” (Lewica).
Postawy antysemickie odżywają także wśród europejskiego mieszczaństwa. W warunkach dobrobytu i bezpieczeństwa środowiska te przez kilka dziesięcioleci głosiły poprawne poglądy, jednak w momencie, gdy europejska stabilność ulega zagrożeniom, niejeden spośród przedstawicieli europejskiej burżuazji znowu szuka kozła ofiarnego wśród „obcych”.
Jeszcze większe niebezpieczeństwo zagraża Żydom ze strony świadomych i nieświadomych zwolenników kulturowego nihilizmu. Dla ludzi, którym wmówiono, że „europejska cywilizacja” jest szkodliwym przeżytkiem, wspólnoty żydowskie, z ich etniczną odrębnością, z ich tradycjonalizmem, wreszcie z ich religijnością, są czymś, co nie może nie drażnić.  
W marcu ubiegłego roku w Stamford Hill, żydowskiej dzielnicy Londynu, kilkadziesiąt osób szturmowało miejscową synagogę. Do pogromu na szczęście nie doszło, Żydzi obronili się we wnętrzu bóżnicy. Napastnikami byli biali Anglicy, bynajmniej nie członkowie jakiegoś radykalnego ugrupowania, lecz zwyczajni młodzi ludzie. Takich „zwyczajnych Anglików” lękają się coraz bardziej angielscy wyznawcy Starego Przymierza.
Znowu, jak dawniej, zaczyna się od nas – mówią między sobą Żydzi Europy.  Ciemne chmury napływają nad nasz kontynent.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki