We śnie! Niewiarygodne! Tak ważne sprawy rozstrzygają się we śnie. Czy to możliwe? Świetnie, że Józef pamiętał swoje sny. Ja często ich zupełnie nie pamiętam. Jak dobrze, że Józef przywiązywał jakąś wagę do snów, które ja często zupełnie ignoruję.
Są sny z „pustego żołądka”, są sny z przejedzenia. Są sny będące spamem z minionego dnia i są nieliczne sny, bardzo rzadkie, które pochodzą jakby z objawienia. Może je wyłapać tylko ten, kto ma szacunek do własnych snów. Senne marzenie pamiętamy niezwykle krótko, zaledwie kilka minut po przebudzeniu. Aby móc z niego skorzystać, należałoby je natychmiast zapisać, gdyż szybko ulega zniekształceniu. Ale po co to robić? Jaki to ma sens?
Są dwie szkoły. Jedna głosi, że śni mi się – ach śniły mi się takie głupoty, biegałem i skakałem. Co za bzdury! Druga szkoła uważa, że to ja śnię. Moje „ja” jest autorem snu. To ja jestem autorem scenografii, scenariusza, dialogów. Jestem reżyserem i aktorem grającym różne role. Jestem też jedynym widzem i jedynym krytykiem. Sen to dzieło, to film, który tworzę sam dla siebie i robię to w ściśle określonym celu. Czasami te myśli, treści, z którymi nie mogę się do siebie przebić ze względu na różne mechanizmy obronne, opakowuję w marzenie senne. Czekam aż mechanizmy obronne zostaną wyłączone i wówczas wyświetlam sobie samemu swoje dzieło. Jest to jakiś sposób komunikowania się z samym sobą. Uważne, ale nie pozbawione należytego dystansu, prześledzenie tego dzieła może przynieść bardzo ciekawe rezultaty. Nie jest to lektura obowiązkowa, ale nie jest też to literatura zakazana. Czy Józef o tym wszystkim wiedział? Nie wiadomo.
Można też zapisany sen wziąć na modlitwę i można omówić go z Bogiem. W Jego obecności zadać sobie najróżniejsze pytania: Dlaczego wybrałem sobie taką, a nie inną tematykę snu? Skąd wzięła się taka, a nie inna fabuła? Gdzie zrodził się pomysł na scenografię? Skąd takie właśnie dialogi? Dlaczego wybrałem takie zwroty akcji? Dlaczego opowiadam sobie tego typu historię? Możemy to zrobić. Ale czy musimy przywiązywać do snów aż taką wagę, żeby spać z kajecikiem i długopisem u wezgłowia? Oczywiście nie musimy. Możemy być zwolennikami pierwszej szkoły i po przebudzeniu wzdychać pod nosem: „Ech, co za głupoty mi się śniły!”.
Czy Józef sen zapisał? Czy rozważał go na porannej modlitwie? Tego wszystkiego nie wiemy. Zapewne obszedł się z nim w dużo prostszy sposób, ale jednak zeń skorzystał i trzeba przyznać dobrze na tym wyszedł, on i cała ludzkość. Pogratulować.
Pytania:
-
Jaką wagę przywiązuję do snów? Czy uważam, że mi się śni, czy przyznaję, że to ja jestem autorem swoich snów?
-
Kiedy ostatnio skorzystałem z tego, co sobie wyśniłem?