Ostatnie wydarzenia minionego roku: potępienie surogacji przez UE i zgoda na referendum, w którym Słoweńcy mogli się opowiedzieć za małżeństwem jako związkiem kobiety i mężczyzny, wzmacniają tradycyjną, opartą na prawie naturalnym rodzinę. Jednak równocześnie Komisja Europejska przyjęła listę działań przeciwnych, które w efekcie prowadzą do osłabienia rodziny.
Przy całym szacunku i zrozumieniu dla cierpienia każdego człowieka, który zmaga się z problemem identyfikacji płciowej, promowane przez Unię zmiany na poziomie społeczno-prawnym prowadzą do osłabienia opartego na rodzinie podstawowego i zapewniającego trwały rozwój społecznościom porządku. W dokumentach z grudnia Unia podkreśla, że zapewnianie tzw. równości wobec prawa homoseksualistom, biseksualistom, transgenderystom oraz hermafrodytom (LGBTI) to właściwy kierunek, a Parlament Europejski przyjął rezolucję, stwierdzającą, że ich „prawa podstawowe” będą lepiej przestrzegane, jeżeli umożliwi się im zawieranie zarejestrowanych związków partnerskich lub małżeństw. W paragrafach dotyczących dyskryminacji grup LGBTI ta rezolucja idzie dużo dalej niż jej poprzedniczki: stawia „prawa mniejszości” przed prawami takimi jak wolność religijna czy wolność słowa.
Rola rodziny
– Myśląc o rodzinie z perspektywy prawnej, koniecznie trzeba się odnieść się do kontekstu historycznego i społecznego – wyjaśnia przemiany prawne, których jesteśmy świadkami, dr Błażej Kmieciak, socjolog prawa z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. – Rodzina jako związek kobiety i mężczyzny był przez wieki gwarantem rozwoju społeczeństw. Na tym założeniu opierały się powstające kodeksy rodzinne. Tylko w takiej rodzinie mogły i nadal mogą być w pełni realizowane prawa dziecka. Legalizacja jednopłciowych związków partnerskich opiera się na haśle walki z dyskryminacją. Tutaj jednak trzeba zwrócić uwagę, że o dyskryminacji nie ma mowy. Związki jednopłciowe nie są bowiem w stanie na poziomie biologicznym i psychospołecznym w pełni zrealizować roli małżeństwa. – Widać to już w zapisach kodeksów rodzinnych i filozofii prawa rodzinnego – dodaje naukowiec. – Patrząc na zapisy chociażby polskiego kodeksu rodzinno-opiekuńczego, ewidentnie można dostrzec odnoszenie się tego dokumentu do praw biologii. Kobieta, mężczyzna i dzieci przedstawiani są w odniesieniu do sytuacji naturalnych, są elementami tworzącymi rodzinę jako całość. Związki jednopłciowe opierają się na założeniu, które nie jest w stanie stworzyć fundamentu, kluczowego w procesie wychowania kolejnych pokoleń. Taka sytuacja może wprost naruszać prawo dziecka do tożsamości. Przerwany zostaje nie tyle tradycyjny, ile integralny fundament wpisany w strukturę rozwoju człowieka. Fundament, w którym rozwój człowieka gwarantowany jest przez obecność matki i ojca.
Błąd myślowy
W grudniowych decyzjach Unii tendencje do naruszania tego naturalnego i gwarantującego rozwój społeczeństwom porządku widać jak na dłoni. Jest on wyczuwalny od co najmniej kilkudziesięciu lat. W 1989 r. związki partnerskie osób tej samej płci prawnie akceptowała jedynie Dania, w 2001 r. małżeństwa jednopłciowe jako pierwsza przyjęła Holandia, a pod koniec 2015 r. mieliśmy w Europie jedenaście państw uznających tzw. małżeństwa homoseksualne i trzynaście w inny sposób sankcjonujących prawnie ich związki partnerskie. Na ich tle odcinają się: Polska, Węgry, Słowacja, Ukraina, Chorwacja, Litwa, Łotwa, Białoruś, Bułgaria, Serbia i Albania, jasno określające w swoich konstytucjach, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.
Akceptacja „małżeństw homoseksualnych” opiera się – na błędnym logicznie założeniu, że na poziomie biologicznym i psychospołecznym pary homoseksualne mogą w pełni zrealizować się w roli małżeństw, i na błędnej logicznie zasadzie: wyjmowaniu tej grupy ludzi spod ogólnie panujących w Europie praw i tworzeniu tylko dla nich praw wyjątkowych (a więc nie równościowych). A przecież homoseksualny Adam Nowak ma takie same prawa jak heteroseksualny Jan Kowalski, ponieważ obaj podlegają powszechnym prawom człowieka, określonym w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka z 1950 r. Jednak na kanwie dokumentów unijnych, nadając niektórym grupom dodatkowe prawa w imię równości, w ten sposób raczej sztucznie dzieli się ludzi.
W efekcie wytycznych prawnych można także dojść do wniosku, że heteroseksualny Jan Kowalski obok praw ma także obowiązki, a homoseksualny Adam Nowak ma jedynie prawa. – W dokumentach unijnych w kontekście grup LGBTI nie wspomina się o obowiązkach, a jedynie o uprawnieniach do korzystania z przywilejów – wyjaśnia Olaf Szczypiński, analityk w Zespole Analiz Legislacyjnych Ordo Iuris.
Małe kroki
Kolejny charakterystyczny mechanizm: przywileje dla grup LGBTI są wprowadzane w poszczególnych państwach niemalże niepostrzeżenie, bo na zasadzie małych kroków. Widać to dobrze na przykładzie Niemiec, gdzie do pewnego momentu państwo konsekwentnie chroniło wybrany przez siebie model rodziny, opartej na związku kobiety i mężczyzny. Trybunał Konstytucyjny w każdej kolejnej sprawie orzekał na korzyść tego modelu do momentu, gdy wprowadzono legalizację prawną tzw. związków partnerskich. – Zapewniano, że zmiana nie wpłynie na gwarancje, jakie małżeństwu daje konstytucja. Mimo to sądy niemieckie, niejako wbrew woli ustawodawcy, konsekwentnie rozszerzały te gwarancje na związki jednopłciowe – wyjaśnia Olaf Szczypiński. – W ten sposób w praktyce doprowadzono do rozmiękczenia prawa, a rodzina z matką i ojcem w Niemczech przestała być prawnie chronionym modelem.
W Polsce to, że małżeństwo i rodzina opiera się na trwałym związku kobiety i mężczyzny jest zagwarantowane konstytucją (art. 18). To korzystne z punktu widzenia państwa: bo przez zapewnienie kolejnym pokoleniom najlepszego środowiska poczęcia, narodzin i rozwoju przedłuża swój byt.
Niebezpieczeństwo rozmiękczania naszego prawa – na wzór niemieckiego – mogło powstać u nas na początku grudnia 2015 r. Gdyby wtedy Unia przyjęła rozporządzenie, by uznawać prawne skutki majątkowe jednopłciowych związków partnerskich, które zostały zawarte w innych państwach, polskie sądy musiałby uznawać przepisy obcego prawa o tych związkach. To rozporządzenie umożliwiłoby wprowadzanie kolejnych „małych kroków”, w których prawa jednopłciowych związków partnerskich byłyby coraz bardziej zrównywane z prawami małżeństw. Jak widać na przykładach m.in. Hiszpanii, Holandii, Szwecji, ich elementem końcowym jest przyznanie prawa w danym państwie do wychowania i adopcji dzieci przez związki homoseksualne.
Metoda małych kroków dotyczy także kwestii „zdrowia reprodukcyjnego”. Za sprawą różnego rodzaju nacisków, w tym unijnych, doprowadzono do paradoksu: dostęp do aborcji zaczęto traktować jako realizację prawa do… zachowania zdrowia seksualnego.
Samostanowienie
Pod koniec roku media w Polsce donosiły, że w Polsce powstała Koalicja na rzecz Związków Partnerskich, która rozpoczęła obliczony na pięć lat plan, mający na celu wprowadzenie prawnej akceptacji związków jednopłciowych w naszym kraju. Plan zainspirowany wyrokiem Trybunału Praw Człowieka przeciwko Włochom, nakazującym instytucjonalizację związków homoseksualnych, polega na powzięciu prób zawarcia małżeństw homoseksualnych, a gdy się nie powiodą – na odwołaniu się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
– Mamy do czynienia ze świadomymi działaniami, mającymi na celu podważanie tradycyjnych wartości i naturalnego porządku – wyjaśnia Olaf Szczypiński. – Wyrok Trybunału jest niejako jedynie potwierdzeniem tego, co działo się w sądach włoskich przez ostatnich kilka lat. Doszło tam do stopniowej zmiany rozumienia „życia rodzinnego”: W orzeczeniach zaczęto obejmować nim – wbrew konstytucji – także związki homoseksualne. To w konsekwencji umożliwiło prawną redefinicję pojęcia małżeństwa i rodziny.
Dlatego ważne jest, by każdy z nas miał świadomość, że polskie normy konstytucyjne nie mogą być uchylone na podstawie rozstrzygnięć organów międzynarodowych, nawet gdyby ktoś z zewnątrz twierdził inaczej. – Nie mogą, i to jest kluczowe – podkreśla Olaf Szczypiński. – Bardzo istotne jest też, by w każdym nawet najmniejszym elemencie polskiego prawa rodzinnego, nie pozwalać na rozmywanie jego zasad. I aby podejmować – także na forum unijnym – działania, które zastopują ingerowanie w niezawisłe, gwarantowane konstytucją decyzje państwa.
Dzięki sprzeciwowi Polski, a także Polski z Węgrami, na początku grudnia na posiedzeniu Rady ds. Wymiaru Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych odrzucono dwa projekty rezolucji. Obydwa dotyczyły majątkowych aspektów związanych z zawarciem małżeństwa lub tzw. związków partnerskich. Na marginesie: polskiemu prawu to niepotrzebne, gdyż istnieje wiele innych możliwości, w których osoby tej samej płci mogą np. po sobie dziedziczyć na podstawie prawa spadkowego.
Unia nie może podejmować decyzji co do prawa rodzinnego w krajach członkowskich, ale widać jej zakusy, by pomimo wszystko w sprawy poszczególnych państw ingerować. Na szczęście na poziomie Komisji Europejskiej – czyli bez udziału poszczególnych państw – nie ma takiej możliwości. Na poziomie Rady Unii Europejskiej potrzebna jest do tego zgoda wszystkich państw. Dlatego tak ważna jest decyzja, jaką każde z nich, w tym Polska – ma prawo w niej wyrazić.