Krótki był Rok Miłosierdzia, za krótki. Ile razy pamiętałem, że przechodząc przez Bramy Miłosierdzia mogłem ofiarować komuś odpust? Dobiegł też końca kolejny rok liturgiczny. Wchodzimy w Adwent. W kolejne sprawdzenie, czy kultura współczesna potrafi jeszcze oczekiwać.
W latach 80. dotarł do nas czekoladowy kalendarz adwentowy. Nie kryłem rozczarowania, że w kolorowym pudełku każda czekoladka miała taki sam smak. Nie potrafiłem czekać i szybko zjadałem zawartość opakowania. Do mnie przemawiała wysoka drabina ustawiona w prezbiterium, z której szczebelek po szczebelku w rytm Rorat, figura Dzieciątka Jezus zbliżała się do żłóbka. Kiedy zadaję pytanie, czym jest współcześnie Adwent, mam nadzieję, że gdzieś, choćby w jego tle, jest ukryte oczekiwanie. Cieszę się, że i w Poznaniu jest to okres wyrzeczeń. Ludzie wstają wcześniej, by np. w klasztorach dominikanów czy karmelitów doświadczyć przeżycia zapalanego światła podczas liturgii, czy też zaintonować Rorate caeli.
Kiedy zastanawiam się, czym jest czekanie, na myśl przychodzi scena z cmentarza, z obrazu Imperatyw K. Zanussiego. To film o matematyku, Augustynie i wyczekiwaniu odpowiedzi na pytanie, czy istnieje Bóg. Śnieżna zima, cmentarz, grób ważnego dla Augustyna profesora. „To bluźnierstwo urągać zmarłym, ale dziś nie ma bluźnierstw! Mogę powiedzieć, że był Pan głupcem, wierząc w te swoje legendy. Zgadza się pan? No tak, skoro pana nie ma, co pan ma do zgadzania się? (…) Profesorze, jeszcze daję Panu szansę. Znak! Ja wiem, że umarli nie mówią, ale znak, że coś jest”. Nagle z gałęzi spada czapa śniegu. Być może my bylibyśmy pewni, że w tym tkwi ukryta odpowiedź. Augustyn szukając tego, czego nie widać, skupił się na tym, co można dostrzec. „To kiepski żart, Profesorze. Odwilż, proces fizyczny. Ta kiść śniegu musiała spaść właśnie w tej chwili, bo tak każą prawa ciążenia. Nie ma pana!”.
Jeżeli rozumiemy, czym jest Adwent, to wiemy, czym jest czas oczekiwania. Czas nabywania umiejętności cierpliwego przyglądania się światu w poszukiwaniu tego, czego oczekujemy.
Czas Adwentu to czas cierpliwości w wypatrywaniu i odczytywaniu znaków. Nie jak Augustyn, który w spadającym śniegu widzi jedynie odwilż, ale np. jak ojciec syna marnotrawnego, który w oddali dostrzega postać powracającego syna, a nie jakąś sylwetkę.
Adwent to czas, w którym możemy skupić się na tym, z jakim trudem oczekujemy świąt Bożego Narodzenia. Jednak sensem tego czasu jest pamięć o Tym, na którego czekamy.
Ważne jest nie tylko oczekiwanie znaku, ale odwaga przyjęcia tego, co on mówi.