Logo Przewdonik Katolicki

Błękitne cherubiny

Natalia Budzyńska
Ikony Danylo Movchana / fot. R. Woźniak, PK

Czy ikona jako obraz sakralny Kościoła wschodniego, tworzony według ścisłych zasad kanonu, może być żywa? Twórczość ukraińskiego artysty Danyło Movchana udowadnia, że tak. Szacunek wobec tradycji i współczesny język przemawiają.

Jerzy Nowosielski mówił, że „Ikona nie jest sprawą zamkniętą, ikona jest sprawą otwartą, pełną ryzyka, pełną znaków zapytania. Podejrzliwie odnoszę się do sztuki, która jest pewna siebie, pozbawiona sprzeczności”. Nie przez przypadek cytuję go przy okazji wystawy ikon Danyło Movchana. Ukraiński artysta Nowosielskim się inspiruje, co właściwie widać od razu. Ikona od ponad dekady przeżywa wielki renesans. Szczególnie widoczne jest to w kulturze katolickiej, bo prawosławie przecież nigdy od ikony nie odeszło. Chociaż trzeba pamiętać, że w Związku Radzieckim ikony były na cenzurowanym jak każda sztuka sakralna. Można wręcz powiedzieć, że i na Wschodzie co najmniej dla dwóch pokoleń ta sztuka była nieobecna. To odrodzenie jest też widoczne na Ukrainie, Białorusi czy w Rosji. Danyło Movchan jest przedstawicielem pokolenia, które ikony mogło się uczyć w Akademii Sztuk Pięknych, zgłębiając jej znaczenie teologiczne i liturgiczne. Jest też tego pokolenia twórcą najbardziej charakterystycznym i ciekawym.
 
Ikona pełna ryzyka
Dzięki temu, że sztuka malowania ikony i przedstawiania Chrystusa i świętych była obwarowana konkretnymi zaleceniami, współczesne cerkwie, w odróżnieniu od świątyń katolickich, uniknęły sakralnego kiczu. Według prawosławnej cerkwi ikona wciąż ma być taka sama, ponieważ nie jest sztuką: jest oknem. To we wschodnich monastyrach powstawały podręczniki pisania ikon, dokładnie określano materiał, rodzaj i sposób przygotowania podłoża, użycie odpowiednich barwników, kolejność kładzenia warstw. To nie wszystko, dyscyplina towarzyszyła także ikonografii, czyli sposobu pokazania konkretnych postaci, a nawet doboru kolorów. Ikona to „Słowo Boże” (dlatego ikony się pisze, a nie maluje), „obraz tamtego świata”, „okno na drugą stronę”, sakrament, czyli znak. Z tego powodu twórca, malarz ikon, najczęściej anonimowy (po co było znać jego imię, przecież nie on jest tu najważniejszy), pisząc ikonę, powinien się modlić, medytować, pościć. Ikony powstające współcześnie ściśle według kanonu wydają się mieć funkcję wyłącznie użytkową jako przedmiot kultu. Ale ikona to także dzieło sztuki i o tym właśnie mówił Nowosielski. Niech będzie pełna ryzyka, pełna znaków zapytania, znajoma, a jednocześnie nieprzewidywalna.
 
Ikona z nieba
Jerzy Nowosielski opierał się na kanonie, ale nie był mu do końca wierny, dlatego pop we wrocławskim kościele prawosławnym, do którego kiedyś poszłam obejrzeć ikony Nowosielskiego, nie wyrażał się o moim ulubionym artyście z szacunkiem. „To w ogóle nie są ikony” – mówił. Pewnie to samo powiedziałby o ikonach Danyło Movchana: odbiegają przecież od tych, które przywykliśmy oglądać w cerkwiach. Współcześni artyści odwołują się do tradycji ikony, zmieniając może trochę środki wyrazu, ale nie rezygnują przecież z najważniejszej jej funkcji. Ona wciąż „spada z nieba” – jak chciał Nowosielski, należy do sfery sacrum, jest Słowem Boga, który posługuje się ręką malarza. Danyło Movchan nie jest mnichem. Mieszka z żoną i dwojgiem dzieci we Lwowie. Ikony pisze–maluje w pokoju córki. Ten proces twórczy dla niego łączy się nierozerwalnie z modlitwą. Jest grekokatolikiem. Ukończył Narodową Akademię Sztuk Pięknych we Lwowie na Wydziale Sztuki Sakralnej i pracował jako konserwator dzieł sztuki. To wtedy zetknął się z ikoną tak intymnie, poznając ją „od podszewki”. Język ikon przemówił do niego tak bardzo, że sam zaczął je tworzyć, inspirując się także sztuką Nowosielskiego i jego podejściem do teologii ikony. Uważa więc, że współczesna ikona nie musi – a nawet nie powinna – być tylko odwzorowaniem dawnych przedstawień. Powinna nosić ślady teraźniejszości, bo tylko wtedy będzie mogła odpowiedzieć dzisiejszemu człowiekowi na jego pytania. Tylko wtedy, gdy będzie mówiła językiem współczesnym, będzie miała możliwość towarzyszenia mu. Danyło więc stworzył własny język ikony, czerpiąc z tradycji ikony zachodnioukraińskiej, którą jako konserwator świetnie poznał. Stosuje czyste kolory, które na tle białego tła nabierają niespotykanej intensywności. Jego ikony charakteryzuje zaskakujący minimalizm i prostota. Takie są właśnie prace pokazane na wystawie w Galerii u Jezuitów w Poznaniu zatytułowanej „Święci i ciało”. To niewielkie obrazy pełne harmonii, bez zbędnych elementów, krzywych linii i odcieni barw. Grubo zagruntowane na biało deski wskazują to, co najważniejsze: postać, wydarzenie. Uproszczone, ale jakże przemawiające i to właśnie dlatego!
Nowosielski mawiał, że ikony nie da się zrozumieć, ikonę można tylko poczuć. Danyło Movchan ikoną żyje. Obecność na wystawie jego prac to jak czytanie Księgi. To kontemplacja. Przebywanie wśród Tajemnicy. Medytacja.
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

  • awatar
    Rafał
    07.12.2016 r., godz. 16:51

    Czy długo jeszcze Prawosławni mają mówić osobom innych wyznań, że określenie prawosławnego kapłana mianem "pop" jest obraźliwe? Ciekawe,czy Autorka tego artykułu napisałaby o księdzu rzymskokatolickim "klecha"... Moim zdaniem, jeżeli pisze się o czymś artykuł, to najpierw należy zapoznać się z podstawowymi pojęciami, związanymi z tematem . Podobnie wymieniona tu wrocławska cerkiew, to nie jest "kościół prawosławny", lecz cerkiew. Brzmi to śmiesznie, równie dobrze można użyć określenia "katolicka cerkiew", a nikt tak przecież nie robi. Nie chcę krytykować Autorki, zwracam tylko uwagę na to, że jeżeli chce się coś przekazać innym ludziom, to trzeba zrobić to bez błędnych informacji. Potem skutek jest taki, że szerzą się takie słowa, jak "pop", "ruski", "prawosławny kościół", "msza w cerkwi". Proszę zwrócić na to uwagę.

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki