Czy spotkałeś w swoim życiu, oprócz tych trzech księży, których historię przedstawiłeś, takich, którzy zachwycają swoją pasją?
– Prowadząc czasopismo dla ministrantów „KnC – Króluj nam Chryste”, od lat wyszukuję księży, którzy mają pasje, mamy nawet temu poświęconą całą rubrykę. Pasja jednak to nie wszystko. Przede wszystkim chciałem pokazać, że są księża, którzy żyją kapłaństwem, a pasja jest narzędziem, dobrym opakowaniem do promocji samego kapłaństwa wśród tych, którzy niekoniecznie są związani z Kościołem. Zaprosić do duszpasterstwa tych, którzy i tak przychodzą regularnie – to nie sztuka. Zachęcić tych, którzy się wahają albo przychodzą tylko, gdy w światyni stoją choinki, nie wspominając o tych, którzy mają wykrzywiony obraz Kościoła – to dopiero wyzwanie.
Moim zdaniem takich księży, którzy mówiąc obrazowo, w sutannie skaczą ze spadochronem i jeszcze publikują to w internecie, obecnie nie brakuje. Czym zatem wyróżniają się Twoi bohaterowie?
– Nie chcę się wypowiadać za księży, którzy skaczą ze spadochronem, bo ich po prostu nie znam. Moich rozmówców poznałem kilka lat wcześniej. W prywatnych rozmowach poznawałem ich sposób patrzenia na świat. Kluczem do mojej książki jest obustronne zaufanie: oni znali mnie na tyle, żeby mi zaufać. Powiedziałem im na samym początku: chcę zadać konkretne pytania, nie będzie lukru, oczekuję szczerych odpowiedzi i… się nie zawiodłem. To, co najważniejsze, to fakt, że pasje, o których rozmawialiśmy, cała ich działalność dzieje się wokół kapłaństwa.
Każda rozmowa kończy się częścią zatytułowaną „tematy tabu”. Zebrałeś tam chyba wszystkie zarzuty, które stawia się księżom nie tylko w rozmowach towarzyskich, ale i w debacie publicznej: słabość do pieniędzy, moralizatorstwo, pytałeś nawet o pedofilię w Kościele. Mogłeś je zadać prosto w oczy tym, którzy Tobie zaufali?
– To były wielogodzinne rozmowy, nieraz trwające cały dzień i długo w noc. Łatwo obrzucić błotem wszystkich księży, na podstawie odosobnionego przypadku. Oczywiście są księża, którzy grzeszą, robią złe rzeczy i nie wolno od tego uciekać. Stawiałem się w tych rozmowach trochę w roli adwokata diabła. Rzeczywiście, zebrałem najczęstsze zarzuty, hejty pod adresem księży. Ale uważam, że uczciwie jest skonfrontować je z tymi, których te zarzuty dotyczą, nie personalnie, ale jako członków tej konkretnej grupy społecznej.
Rozmawiałeś jednak mimo wszystko z dość nietypowymi księżmi.
– Bo gdyby nie byli wyjątkowi, to bym z nimi nie rozmawiał. Wybrałem właśnie ich, bo to, co robią, jest przeciwwagą dla tych jednostkowych złych przykładów. To taki drugi biegun: faceci bardzo utalentowani, mogli zrobić karierę w tym, w czym byli dobrzy. Może usłyszelibyśmy kiedyś o bardzo popularnym raperze Jakubie „Mane” Bartczaku albo o społeczniku czy polityku Michale Misiaku? Może obok nazwiska Lewandowski, krzyczelibyśmy przed telewizorami „La–so–ta”? Oni jednak świadomie z tego zrezygnowali. Różnymi drogami do tego dochodzili, ale wybrali kapłaństwo. Co ciekawe, okazuje się, że to, co oddają Bogu, On oddaje im w dwójnasób. Kuba, Michał i Rafał zostali kapłanami i swoje talenty nadal mogą rozwijać, tylko w inny sposób. Spójrzmy na ojca Ezechiela, kiedyś grającego w piłkę w drugim zespole ŁKS – mistrza Polski Rafała Lasotę: dziś jako zakonnik też gra w piłkę, więcej, z orzełkiem na piersi reprezentując księży na mistrzostwach Europy. W wielu turniejach zostaje ich najlepszym piłkarzem, a z każdego wraz z kolegami przywozi medale.
To stosunkowo młode pokolenie księży. Nastał czas, gdy trzeba mieć właśnie taki kontakt z ludźmi?
– Księża wyczuwają znaki czasu. Widzę to także, spotykając się z nimi w mojej codziennej pracy dla ministranckiego miesięcznika „KnC”. Dziś dobro trzeba odpowiednio opakować. Jeśli tego nie zrobisz – nikogo ono nie zainteresuje. Księża pochodzą przecież z rodzin takich jak nasze. Widzą, jak się zmienia świat, jakie narzędzia są używane, wiedzą, jaką siłę ma internet i portale społecznościowe. Wiedzą też, że nie ma co się na te zmiany obrażać, tylko trzeba je wykorzystywać.
Dużo rozmawialiście też o samym przygotowaniu do kapłaństwa. Nie tyle o tych kilku latach spędzonych w seminarium, ile także o stałej formacji. Chyba nawet wewnątrz Kościoła krytykuje się pewne oderwanie od problemów życia?
– Wszystko zależy od księdza. Jeśli poważnie podchodzi on do swoich obowiązków, to ta formacja będzie dobra. Zawsze znajdzie on wtedy klucz do tego, by rzetelnie przygotować się do swojej posługi, choć nie zawsze to przygotowanie będzie wyglądało tak samo. Każdy z nich jednak podkreśla, że dobre kapłaństwo to bycie z ludźmi, to otwieranie się na ich problemy. Z jednej strony książka – mam nadzieję, że skutecznie – broni księży przed fałszywymi zarzutami, z drugiej „odbrązawia” kapłanów. Mam nadzieję, że udało się pokazać, że księża to nie niewzruszone posągi, a ludzie, którzy mają problemy podobne do naszych. Mierzą się z nimi, mając u swojego boku Boga, któremu wierzą i któremu oddali swoje życie. Ks. Kuba Bartczak nazwał swoje kapłaństwo „szaloną przygodą z Panem Bogiem”. Myślę, że gdy ksiądz otworzy się na tę „szaloną przygodę”, to będzie zawsze dobrze uformowany.
Mówili Tobie jednak także o tym, że w tej „przygodzie” często czują się osamotnieni.
– To kolejna szczera odpowiedź: nikt z nich nie mówi, że zostali niejako pozbawieni pierwiastków męskości. Przypomnieli mi oni, że jak każdy facet, ksiądz jest zbudowany także ze swojej cielesności i seksualności. Radzą sobie z nią tylko dzięki głębokiej wierze. Choć nawet dla ludzi wierzących jest to trudne do zrozumienia. Jak wiadomo, seksualność w życiu mężczyzny jest bardzo ważna, dlatego to przekraczanie granic samego siebie w przypadku kapłanów jest możliwe, bowiem tę sferę życia ofiarowują Panu Bogu.
Dzięki takim księżom można poznać Kościół nie tylko z poziomu kancelarii parafialnej czy kolędy.
– Książka powstała, by pokazać, że ksiądz to też człowiek. Nie ten, który jest dostępny tylko w określonych godzinach działania biura parafialnego, nie tylko wtedy, gdy jest Msza lub wyznaczone terminy spowiedzi. Ksiądz to lekarz duszy. Możemy się do nich zwracać podobnie jak do tych, którzy uprawiają zawody będące jednocześnie powołaniem. Myślę o zawodach strażaka, lekarza, policjanta. Policjant przecież po zdjęciu munduru nie będzie obojętny, gdy zobaczy uciekającego złodzieja, tylko zacznie go gonić. Tak samo jest z księdzem: to, że akurat ma czas wolny, nie znaczy, że nie może na przykład kogoś wyspowiadać, gdy zajdzie taka potrzeba. Gdyby tego elementu człowieczeństwa u księży nie było, nie byliby oni dobrymi narzędziami w kontakcie między Bogiem a świeckimi. Dlatego te rozmowy to także dobra lektura dla nas: kiedy na przykład słyszymy, że ktoś obrzuca księży inwektywami i brakuje nam argumentów, by odpowiedzieć. Dobrze, jeśli przeczytają ją ci, którzy są daleko od Kościoła, by przekłuć balon krzywdzących stereotypów. Myślę też, że my, ludzie wierzący, możemy poczuć się przez ich świadectwa dowartościowani: że są księża, którzy świecą przykładem, dają Kościołowi wiele dobrego. Dobrze, żeby dowiedzieli się o tym także księża, którzy robią wiele dobrej roboty i czytając takie świadectwa, mogą śmiało powiedzieć: świetnie, nie tylko ja się staram, warto robić to dalej.
Ilu takich kaplanów byłoby potrzeba w polskim Kościele, byśmy powszechnie poczuli to, o czym mówisz? Jednego na dekanat? Trzech na diecezję?
– Umówmy się: potrzebni są księża tak spektakularni jak bohaterowie mojej książki, ale bardzo potrzebni są także ci, którzy pracują u podstaw. Oni wcale nie muszą mieć supertalentu do hip-hopu, do piłki nożnej, żeby w pełni realizować swoje powołanie. Niech nawet ten czy tamten kapłan nie gra w piłkę i nie śpiewa, ale ma dobry kontakt z ministrantami, dziećmi, matkami różańcowymi, zwykłymi parafianami. Przez to, że ma czas i potrafi wysłuchać robi niemniej spektakularne rzeczy niż na przykład ksiądz Misiak, ksiądz Bartczak czy ojciec Ezechiel.
Michał Bondyra
Pomysłodawca i scenarzysta filmu Czasem trupy zmartwychwstają, traktującego o uzależnieniach wśród raperów, współautor książki Dziesięć słów o miłości – rozmów ze znanymi ludźmi świata muzyki, kultury i sportu o trudach małżeństwa i rodzicielstwa. Laureat Nagrody Wojewody Wielkopolskiego za tekst ekumeniczny Dzielnica czterech świątyń. Redaktor naczelny młodzieżowego pisma „Króluj nam Chryste”, dziennikarz „Przewodnika Katolickiego”.