Logo Przewdonik Katolicki

Haupt na prowincji

Natalia Budzyńska

Festiwal im. Zygmunta Haupta – nie ma tu wielkiego rozmachu, jest za to prowincja, małe miasteczko, góry i atmosfera lekkiej melancholii

Nie nadążam z czytaniem. Wpadam w histerię i panikę. Patrzę na piętrzące się w salonie i kuchni stosy książek. Na podłodze stoją jedna na drugiej. Przyjeżdżam z dwutygodniowych wakacji, na które do walizki spakowałam kilka tytułów w formie papierowej i dwie nowe rzeczy zapisane w formacie mobi na moim czytniku. Nie było tego dużo, sukcesywnie czytałam, jedną rzecz po drugiej. Żadnego czytania równoczesnego na zasadzie: jeden autor przedpołudniem, drugi poobiedni, a trzeci przed zaśnięciem. Na wakacjach jedną książkę kończyłam, a zaczynałam drugą. Wszystko było uporządkowane, „po bożemu”. Wracam do domu i ogarnia mnie jakieś zamieszanie, lęk i chaos. Wydawnictwa po wakacyjnej przerwie ruszyły z całą mocą i dziesiątkami nowości. A tu jeszcze kilka książek czeka na mnie zakupionych podczas jakiś letnich literackich festiwali. Zapomniałam o nich, a one cierpliwie leżą położone gdzieś na wierzchu stosu i czekają na swoją kolej. Tymczasem ze skrzynki pocztowej wyciągam plik awizo i biegnę na pocztę po odbiór przesyłek zbyt ciężkich dla listonosza. Oczywiście kolejne książki. Wpadam w popłoch. Kiedy zdążę wszystko to przeczytać? Tymczasem biorę głęboki oddech i mam zamiar wybrać się do Gorlic. Po pierwsze, jeżdżę w tamte okolice od lat, bo Beskid Niski to moje ulubione miejsce w kraju. Po drugie, odbywa się tam bardzo ciekawy festiwal. Literacki oczywiście. Pierwsza jego odsłona miała miejsce rok temu. Tegoroczna miała nie mieć miejsca, bo zabrakło na nią ministerialnych dotacji. Nie rozumiem dlaczego. W Gorlicach działa jedno z najprężniejszych polskich wydawnictw, okolice są końcem świata, oddalonym kilkaset kilometrów od najważniejszych stolic kulturalnych Polski. Wysoka kultura na zapomnianej prowincji, dostępna dla każdego, spotkania z pisarzami z różnych zakątków Europy, a także z tymi najlepszymi polskimi, niemal zjazd literaturoznawców, koncerty i wystawy. Czy to nie idealny program rozpowszechniania kultury i promowania czytelnictwa? Wielka jest moja radość, że pomimo tych finansowych utrudnień Festiwal im. Zygmunta Haupta jednak się odbędzie. I trzeba zrobić wszystko, żeby jego los nie był podobny do losu jego patrona: zapomniany, nieznany, nieistniejący. W Gorlicach chcą Haupta odrodzić. Tak, wiem, trzeba o nim jeszcze napisać i przeczytać wreszcie wydanego w tym roku Baskijskiego diabła. Wśród gości kilku ważnych polskich reportażystów, mieszkający w pobliżu pisarz, poeci i tłumacze. Nie ma tu wielkiego rozmachu, jest za to prowincja, małe miasteczko, góry i atmosfera lekkiej melancholii w świetnym towarzystwie.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki