Logo Przewdonik Katolicki

Kongijskie bogactwo napędza biedę

Marek Dłużniewski
Bieda sprawia, że nawet matki z dziećmi pracują przy wydobyciu cennych kruszców, które powodują ogromne zanieczyszczenie skutkujące wieloma chorobami / fot. East News

Bogactwa naturalne Demokratycznej Republiki Konga zamiast błogosławieństwem są dla tego państwa przyczyną tragedii. Wieloletnia walka o kontrolę nad gospodarczym potencjałem niesie ludności śmierć, a krajowi zniszczenie.

Gdyby państwa mogły swobodnie umieszczać się na mapie świata, zapewne wiele z nich z wielką chęcią wybrałoby lokalizację, w której umiejscowiona jest Demokratyczna Republika Konga. Pod względem wielkości terytorium jest to 11. kraj całego globu z powierzchnią przekraczającą 2,3 mln km kw. Na Czarnym Lądzie w tej kategorii ustępuje jedynie Algierii. Dysponuje też olbrzymim potencjałem demograficznym w liczbie około 80 mln mieszkańców. Sprawia to, że jest czwartym krajem Afryki (za Nigerią, Etiopią i Egiptem). Sporą część terytorium pokrywają lasy tropikalne, a przez kraj przepływa druga największa afrykańska rzeka – Kongo. Dostęp do Oceanu Atlantyckiego jest kolejnym atutem państwa, w którym występują liczne złoża wielu bogactw naturalnych.
Wszystko to sprawia, że Demokratyczna Republika Konga ma doskonałe warunki do tego, by być przynajmniej kontynentalnym mocarstwem. Jak to możliwe, że jest to obecnie jeden z najbiedniejszych krajów świata, ze wszystkimi tej biedy konsekwencjami?
 
Krwawa przeszłość
Żeby spróbować zrozumieć, co i dlaczego dzieje się dziś w Demokratycznej Republice Konga, trzeba cofnąć się jeszcze do czasów kolonialnych. W XIX w., ze względu na swoje położenie i bogactwa naturalne, Kongo stało się przedmiotem gry, najpierw w rękach belgijskiego króla Leopolda II, a następnie samej Belgii, jako Kongo Belgijskie. Był to czas wielkiego wyzysku kraju i miejscowej ludności, mającego zresztą znamiona ludobójstwa (szacuje się, że zginęło od kilku do kilkunastu milionów ludzi). Jednak to nieprzemyślana i pochopna dekolonizacja stała się główną przyczyną tragedii, która w zasadzie nadal się rozgrywa.
Pod trwającymi ponad trzy dekady wojskowymi rządami Josepha Mobutu była zasobna belgijska kolonia stała się państwem monopartyjnym, na siłę afrykanizowanym (nazwę zmieniono na Zair), a przede wszystkim biednym. Największa tragedia dotknęła jednak kraj w latach 90., kiedy to przetoczyły się przez niego dwie wojny domowe. Podłożem pierwszej była wojna Tutsi-Hutu w sąsiedniej Rwandzie. Wraz z uciekającymi Hutu, którzy schronili się w Zairze (w którym żyli także Tutsi), do tego kraju przeniósł się plemienny konflikt. Przy poparciu Rwandy i Ugandy władzę przejął przywódca rebeliantów Laurent Kabila. Szybko jednak skonfliktował się z niedawnymi sojusznikami. Ci wsparli kolejną rebelię, a stawką militarno-politycznej walki było zachowanie dotychczasowych wpływów.
W 2001 r. Kabila został zamordowany, a rządy rozpoczął jego syn – Joseph. Do dziś jest on prezydentem, po wyborczych zwycięstwach w 2006 i 2011 r. Choć w 2002 r. podpisano formalne porozumienie kończące wojnę, to jednak działania różnych grup rebelianckich trwają nadal. Szacuje się, że wskutek konfliktów kongijskich mogło zginąć nawet około 6 mln ludzi.
 
Potencjalne bogactwo
Główna przyczyna ciągłej destabilizacji Demokratycznej Republiki Konga jest od lat niezmienna. Jest nią przejęcie kontroli nad bogactwem, którym dzięki swemu położeniu geograficznemu ten kraj dysponuje. Państwo ma znakomite warunki do rozwoju rolnictwa (pozyskać można tam takie produkty, jak: kawa, cukier, olej palmowy, maniok, guma), przemysłu drzewnego i rybołówstwa.
Jednak to, co najcenniejsze i o co cały czas toczy się polityczna, militarna i ekonomiczna rywalizacja, znajduje się pod ziemią. Na terenie kraju występują złoża miedzi, kobaltu, złota, diamentów czy cynku. Wyjątkowo cenny jest koltan, czyli mieszanina kolumbitu i tantalitu. Ze względu na wysoką temperaturę topnienia jest wykorzystywany w przemyśle zbrojeniowym i kosmicznym, ale także do produkcji rzeczy tak przyziemnych i powszechnych jak sprzęt elektroniczny. Zapotrzebowanie przemysłowe jest więc ogromne, ale występowanie tej rudy tantalu niezwykle rzadkie. Według różnych danych szacunkowych to właśnie w Demokratycznej Republice Konga znajduje się od 20 do nawet 70 proc. jej światowych złóż.
To, co powinno być dla kraju jego największym atutem w budowaniu silnej pozycji ekonomicznej, jest jego największym problemem. Rebelianci działają po to, by przejąć kontrolę nad bogactwami naturalnymi, a kiedy już tak się stanie, to z handlu nimi finansują swoją działalność. Chętnych na zakup surowców w dobrej cenie, czy czerpanie korzyści z ich wydobycia nigdy nie brakuje.
 
Realna bieda
Wieloletnie żerowanie na Kongijczykach przez władze ich własnego kraju i państwa ościenne, krwawe konflikty, których kontynuacją jest działanie rebelianckich bojówek, wszystko to sprawiło, że z gospodarczego potencjału zyski czerpią nieliczni. Kraj i społeczeństwo są zaś pogrążone w wielkiej biedzie i bardzo trudnych warunkach życia. Dane CIA mówią wiele. Demokratyczna Republika Konga to jeden z najbiedniejszych krajów świata. PKB na głowę mieszkańca wynosi 800 dol., a ponad 60 proc. ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Wskaźnik średniej długości życia to niespełna 57 lat, a pod względem śmiertelności dzieci i śmiertelności z powodu HIV/AIDS kraj znajduje się w drugiej dziesiątce świata .
Spora część działalności społecznej, także tej ekonomicznej, odbywa się w szarej strefie, a miejscowa ludność trudni się rolnictwem czy handlem na własne potrzeby, aby po prostu przeżyć. W szczególnie dramatycznej sytuacji znajdują się wschodnie tereny kraju, w tym w rejonie miast Butembo-Beni w prowincji Kiwu Północne. Zamiast władzy państwowej panuje tam raczej potężny chaos. Działalność bojówek rebeliantów chcących przejąć kolejne połacie zasobnych terenów najbardziej odbija się na miejscowej ludności. Przez liczne masakry zmusza się ją do opuszczenia miejsca dotychczasowego pobytu. Na to wszystko nakładają się konflikty plemienne, stanowiące także pokłosie rwandyjskiej wojny Hutu-Tutsi.
 
Kościół działa, świat milczy
O pomoc Kongijczykom wyraźnie upomina się Kościół. Wielu jego przedstawicieli służy udręczonemu narodowi swoją modlitwą i pracą. Wszak około połowy ludności państwa stanowią katolicy. Niedawno ofiary masakry w Demokratycznej Republice Konga wspominał papież Franciszek, zwracając uwagę na „haniebne milczenie” w kwestii tamtejszego konfliktu. Miejscowy episkopat już wcześniej próbował nagłaśniać dramatyczną sytuację w kraju. Kościół jest jednak dla wielu lokalnych interesów podmiotem bardzo niewygodnym czy wręcz wrogim.
W 2012 r. porwani zostali trzej zakonnicy i do tej pory ich los jest nieznany. Inny duchowny, który badał zbrodnie popełniane w Demokratycznej Republice Konga, został zamordowany w tym roku. Mimo to Kościół działa, a obok pracy misyjnej, jest aktywny na polu dyplomacji. W maju zawarta została podstawowa umowa regulująca stosunki między Demokratyczną Republiką Konga i Stolicą Apostolską.
Przez lata krwawych konfliktów, podszytych rabunkiem rebeliantów, ingerencją innych państw w sprawy wewnętrzne i walkami plemiennymi, poraża niemoc i nieudolność wspólnoty międzynarodowej. Wprawdzie w 1999 r. ONZ ustanowiła specjalną misję pokojową. Zorganizowana została także pomoc w zakresie edukacji, zdrowia, warunków sanitarnych etc. Jednak wobec postępującej „bałkanizacji” (procesu rozpadu państwa przy działalności wrogo do siebie nastawionych grup etnicznych i rebelianckich), trudno nie odnieść wrażenia, że są to ruchy dalece niewystarczające, a nawet pozorowane.
Nieszczęście Kongijczyków pogłębia to, że większego zainteresowania konfliktem nie wykazuje też międzynarodowa opinia publiczna. Przyczyną tego stanu wcale nie musi tylko szeroki zakres gigantycznych interesów, w jakie uwikłani są uczestnicy kongijskiej gry. Po prostu, takie konflikty są dla zachodniego odbiorcy zbyt skomplikowane (ze względu na swoje podłoże historyczne, polityczne, ekonomiczne, etniczne etc.) i odległe. Dlatego nie interesują mediów.
Kościół robi, co może, ale nie ogranicza się tylko do apelowania do ludzi. We wrześniu Afryka zostanie zawierzona Bożemu Miłosierdziu. Bez niego bowiem nawet najbardziej doniosły apel pozostanie tylko pustosłowiem.
 

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki