Logo Przewdonik Katolicki

Z pastora kardynałem

Jacek Borkowicz
Fot. John Everett Millais/National Portrait Gallery London/Wikipedia

Nie pociągał za sobą tłumów, nie był popularnym duszpasterzem ani też charyzmatycznym cudotwórcą. A jednak gdyby nie on, oblicze Kościoła w Europie wyglądałoby dzisiaj inaczej. Tak jak jego rodzinna Anglia.


Także obecnie, jako błogosławiony, nie jest obdarzany jakimiś szczególnie licznymi oznakami kultu, jednak patrząc z dystansu na dzieło kardynała Newmana, należałoby zaliczyć go do ścisłej czołówki tych, którzy w XIX w. przywrócili katolicyzmowi jego uniwersalny, ponadkulturowy wymiar.
 
Katolicyzm w odwrocie
Urodził się w 1801 r., był więc rówieśnikiem naszego Mickiewicza. To porównanie nieprzypadkowe, nie tylko ze względu na młodzieńcze fascynacje Newmana literaturą romantyzmu. Ludzie generacji 1800 to pokolenie wyrosłe na skraju epok. Stara, feudalna Europa właśnie odchodziła w przeszłość – nowa, mieszczańska, rosła w siłę. Odgradzającą je cezurą była rewolucja francuska z następującym po niej wojennym epizodem Napoleona. W tle owych wydarzeń lokuje się oświecony racjonalizm encyklopedystów. Po tych doświadczeniach, które kompletnie przeorały świadomość mieszkańców kontynentu, katolicyzm wszędzie był w odwrocie – tak przynajmniej wydawało się współczesnym. Nawet we Francji, najbardziej żywotnej córce Kościoła, zdolnej wydać z siebie pióra Montalemberta i Lamartine’a, traktowano go jako religię starego reżimu, która z czasem musi ustąpić wobec naporu nowych sił. Tym bardziej w Rzymie: stolica papieży, stopniowo otaczana przez nieprzyjazne, garibaldistowsko-masońskie Włochy, zamieniała się w oblężoną twierdzę.
Efekt etykietki „reliktu przeszłości” wzmagała obcość kulturowa. Nowej klasie średniej, wyhodowanej na wzorcach protestanckiej etyki pracy rodem z germańskiej Północy, katolicyzm kojarzył się z „zacofanymi” krajami romańskojęzycznego Południa. Nie całkiem bez powodu okres kontrreformacji i baroku rzeczywiście ukształtował specyficzny model katolicyzmu, zewnętrznie mocno „włoskiego” i nasączonego klerykalną kulturą. Model ten wywierał wpływ na katolików całej Europy, od Irlandii po Polskę.
Nie inaczej widział katolicyzm młody Newman. W jego oczach była to zabobonna i opresyjna religia „papistów”, poddanych rzymskiego papieża. Newman nie różnił się w tych opiniach od ogółu angielskich rodaków. W swoim antykatolicyzmie był nawet ponadprzeciętnie radykalny.
 
Oksford: katolicka ofensywa
Jednak ten właśnie radykalizm – rozumiany jako bezkompromistowość intelektualnych dociekań – zaprowadził go w dość niespodziewanym kierunku. Ten dobrze zapowiadający się anglikański duchowny, wykładowca w Oksfordzie, zatroskany o doktrynalną czystość Kościoła Anglii, postanowił rzetelnie zbadać jego korzenie. Natrafił na miłosne perypetie Henryka VIII i postawę papieża, twardo opowiadającego się za nienaruszalnym charakterem pierwszego królewskiego małżeństwa. Poruszyły go historie wyznawców – biskupów, księży, świeckich – zamęczonych za panowania władcy, który z osobistych, egoistycznych powodów doprowadził do zerwania Anglii z Rzymem i z tychże powodów prześladował katolików. Gdy anglikanin Newman dokonał chrystologicznej analizy dogmatów własnego Kościoła, doszedł do wniosku, że nie stoją one w sprzeczności z uchwałami soboru trydenckiego. Jakaż więc jest racja do utrzymywania rozłamu?
Autorytet naukowy Newmana, połączony z oratorskim talentem kaznodziei, przysporzył mu grono zwolenników. Nie były to środowiska masowe, należeli do nich jednak przedstawiciele angielskich elit intelektualnych. To wystarczyło, by w całym kraju wprowadzić twórczy ferment. Oksford rozsadnikiem papizmu! – to nie mieściło się w głowach wielu Anglikom. Niejeden jednak poczuł się pozytywnie zaintrygowany. Angielscy chrześcijanie szukali wówczas odpowiedzi na pytanie o tożsamość ich narodowego, anglikańskiego Kościoła, rozmywaną przez rosnące wpływy racjonalizmu i modernizmu. Jeżeli na owej drodze dochodzili do wniosku, że ich wspólnota w istocie żyje tymi samymi zasadami, które w czasach Nerona wyznawała rzymska trzoda świętego Piotra i które bez zmian wyznają dotąd jej katoliccy następcy, mieli do wyboru: negację, otwarte przejście na „papizm”, albo też życzliwe zrozumienie. Większość wybrała to ostatnie.
Newmanowi to nie wystarczało. Pewnej deszczowej, jesiennej nocy 1845 r. złożył katolickie wyznanie wiary, odchodząc od Kościoła Anglii. Zapłacił za to utratą stanowiska na uniwersytecie i potępieniem ze strony dużej części anglikanów. Jednak niektórzy poszli za nim, pomnażając szeregi mniejszościowego Kościoła angielskich katolików.
 
Spokojna pewność
Owa mniejszość rosła nie tylko liczebnie. Kościół katolicki, którego struktury odradzały się na wyspie po wiekach nieobecności, swoim istnieniem przypominał Anglikom o tysiącletniej świetności ich kraju – kiedy to stanowił on perłę w koronie uniwersalistycznej, europejskiej wspólnoty wartości. Epokę tę zamknął swoją decyzją Henryk VIII, podobnie jak jego otwarcie już protestanccy następcy. Z tej perspektywy kościelny nacjonalizm, jako kontrpropozycja ze strony anglikańskiej, musiał wydawać się czymś zawężającym i mało atrakcyjnym.
Sam Newman akces do katolicyzmu widział jako zanurzenie w życiodajnym nurcie historii zbawienia. W jego wizji Kościół Piotrowy płynie przez wieki po zmiennych, często sztormowych falach życia, kierując się niezawodnym sterem dogmatów i światłem Ducha Świętego. I nie jest to abstrakcyjna figura, w jakich lubują się uczeni wykładowcy: wizja ta niesie konkretną pociechę dla każdego z chrześcijan. Przecież ten wielki, wspaniały korowód płynących przez historię świętych i błogosławionych nie może się mylić! Niepodobna aby jego celem było roztrzaskanie się na skalistych mieliznach. O to się nie lękajmy: wystarczy, że czynią to ci, którzy nie wiedzą. „Ludzie tego świata, moi bracia, znają potęgę natury, natomiast nie znają, nie doświadczają i nie wierzą w potęgę Bożej łaski” – z tych słów Newmana przebija spokojna pewność. „Nigdy nie doświadczyli, co to jest mieć przewagę w walce; nigdy nie mieszkali w murach potężnego miasta, wokół którego wróg krąży nadaremnie, nie mogąc przedostać się do środka, a poza obręb którego mądra i wierna dusza nie będzie się wychylać”. I oni wszakże zaproszeni są do wejścia przez otwarte bramy.
 
Znak nowości
W 1879 r. papież Leon XIII, niedługo po swoim wyborze, mianował go kardynałem. To gest wyjątkowy – kardynałami zostają z reguły biskupi, a Newman biskupem nie był. Tamta nominacja to jedna z pierwszych oznak odnowy Kościoła katolickiego w Europie. Odnowy, do której sam Newman walnie się przyczynił.
Niewątpliwie stanowił awangardę nadchodzącej epoki. Jego myśli dotyczące roli świeckich we wspólnocie ludu Bożego wyprzedziły o sto lat oficjalne nauczanie Kościoła, wyrażone w konstytucjach II Soboru Watykańskiego. Bywa Newman i wizjonerem, jak chociażby w kazaniu przywołującym obraz szatana, który w dawnych wiekach „wykorzystał ciemniejszą stronę Ewangelii” – biblijne obrazy Bożej surowości, przykłady ludzkiego gniewu i przemocy. A jaki trik stosuje książę ciemności dzisiaj? – pyta kaznodzieja. „Całkiem inny, ale może bardziej jeszcze niszczący. […] Przejął on jasną stronę Ewangelii – jej pociechy i przykazanie miłości, natomiast wszelki głębszy, lecz ciemniejszy wgląd w kondycję i przyszłość człowieka skazał na zapomnienie”. Czy nie jest to skondensowany wizerunek pokus, jakie Anno Domini 2016 nękają Europę?
W 1992 r. Jan Paweł II ogłosił Anglika sługą Bożym Kościoła. Następca papieża z Polski, Benedykt XVI, w 2010 r. potwierdził udział Johna Henry’ego Newmana w korowodzie błogosławionych.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki