Logo Przewdonik Katolicki

Co powiedziałby Jan Paweł II

Piotr Zaremba
Znakiem dziedzictwa Jana Pawła II są Światowe Dni Młodzieży, choć nie dla wszystkich. /fot. EpiskopatNews/ Flickr

Dzieją się rzeczy epokowe, a do Polski przyjeżdża papież Franciszek poprzedzany wielobarwnym tłumem chrześcijańskiej młodzieży. Światowe Dni Młodzieży nakładają się na potężne wstrząsy, na poczucie zagrożenia.

Ogarnia ono różne kontynenty, ale dawno tak osaczona nie czuła się Europa. Te napięcia, także ideowe, powiedzmy sobie szczerze trochę psują odbiór uroczystości. Czujemy rozziew między stanowiskiem Franciszka – wspieranego przez część elit, liberalnych, ale i katolickich zachodniej Europy – w sprawie imigrantów a nastawieniem naszego regionu. Dochodzi do tego ogólne starcie różnych wizji katolicyzmu. Ci, co są w Polsce najgorliwsi w wierze, mają czasem kłopot ze zrozumieniem komunikatów Watykanu.
Na kilka dni przed uroczystościami wywiadu udzielił Zbigniew Nosowski, umiarkowany, ale jednak przedstawiciel kursu na tzw. Kościół otwarty. Z wieloma obserwacjami dziennikarza trudno się nie zgodzić. Choćby z uwagą, że ani Benedykt XVI, ani Franciszek nie dostroili się do końca do formuły ŚDM, tak jak idealnie dostrojony był Jan Paweł. Ale Nosowski wdał się w rozważania na temat tego, co pozostało z Pokolenia JP2. Zostało jego zdaniem niewiele, dzisiejsze podziały dotyczą kompletnie czegoś innego. Nosowski zauważył, że pokolenie JP2 nie było wcale konserwatywne. Nie było też stricte liberalne.
Pamiętam, jak Jarosław Gowin w swojej ambitnej panoramie polskich środowisk katolickich wyodrębnił tzw. katolicyzm integralny, który miał być czymś zgoła innym od katolicyzmu integrystycznego. Do owej formacji, ani tradycjonalnej, ani progresywnej, zaliczył szerokie spektrum biskupów i duchownych, a w końcu i samego polskiego papieża. Zgadzałem się z nim wtedy.
Trudno nie przytaknąć i dzisiaj poglądowi, że dawny kardynał Wojtyła unikał wszelkiej ortodoksji, także prawicowej. Nic dziwnego, że na polskiej prawicy istnieje wąskie, ale wpływowe dziś grono atakujące już nie Franciszka, ale właśnie jego za kryzys Kościoła. Jan Paweł II narażał się tym krytykom ekumenizmem, językiem dalekim od nacjonalizmu. To wszystko prawda. A jednak odnoszę wrażenie, że zgadywanie, co powiedziałby dziś o różnych dylematach tamten papież, bywa czasem nadużyciem. Działał w innych czasach, stawał wobec innych wyzwań. Także swoista powściągliwość polskich JP2-owców brała się często również z tego, że wiele sporów było w Polsce kompletnie nieprzećwiczonych. Dziś jest inaczej.
Nie ma sensu odgrzewać proeuropejskich wystąpień Jana Pawła II. Unia Europejska była zupełnie innym tworem. Groźny, a dziś przeżywający kryzys koncept dopiero się rysował.
Nie ma sensu przypominać o pojednawczym stosunku Jana Pawła II do środowisk laickich. Nie stworzyły one jeszcze z poprawności politycznej groźnej utopii zahaczającej czasem o totalitaryzm. Dopiero zaczynały to robić. Także stosunek papieża Wojtyły do kryzysu imigranckiego pozostaje dla mnie niejasny, choć z pewnością mówiłby o pomocy i miłosierdziu. Ale pytania z jednej strony o bezpieczeństwo, z drugiej o europejską tożsamość dalekie były od dzisiejszego dramatyzmu.
Z pewnością niektórzy biskupi i księża zachowali oblicze „integralne”, a więc mało skażone jakąkolwiek ideologią, tak jak pisał o tym Gowin.  Co jednak miałoby dziś tak naprawdę oznaczać Pokolenie JP2? Co miałoby odpowiadać? Co wybierać? Co realnie robić?
Dalibóg nie wiem. I ciekawe skądinąd, nacechowane tęsknotą za dawnym czasami, rozważania Zbigniewa Nosowskiego nie pomagają mi się dowiedzieć.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki