Logo Przewdonik Katolicki

Bez krwi za wszelką cenę

Monika Białkowska
Fot. W. Wylegalski

Czy rozmowa z wrogiem jest zdradą? Czy negocjacje z politycznym przeciwnikiem są sprzeniewierzeniem się własnym wartościom?

Aktualności tych pytań trudno dziś zaprzeczyć, a przecież wcale nie są one nowe. Na te same pytania odpowiadać musiał sobie i społeczeństwu, narażając się często na krytykę i niezrozumienie, prymas Józef Glemp. Kulisy tamtych zmagań prezentuje wydana niedawno książka Sławomira Siwka Prymasowska Rada Społeczna ks. kard. Józefa Glempa, Prymasa Polski. Przebieg prac, dokumenty z lat 1981–1990. To pierwszy pełny zbiór dokumentów, przyjętych przez Prymasowską Radę Społeczną w czasie jej dwóch kadencji oraz części notatek z posiedzeń, sporządzonych i zachowanych przez jej członków. Rzecz jest o tyle ciekawa, że kulisy obrad Rady objęte były tajemnicą i dopiero dziś, po 30 latach, wychodzą na światło dzienne. Na ich ujawnieniu zależało samemu prymasowi Glempowi. Krótko przed śmiercią przekazał Siwkowi dokumentację, którą posiadał, i umożliwił mu wgląd w archiwa Prymasa.
 
Kościół w życiu społecznym
Pomysł utworzenia świeckiej rady przy kościelnych hierarchach nie był nowy. Pierwsza taka Rada w Polsce powstała w 1932 r., powołana do życia dekretem prymasa Augusta Hlonda. Rada przygotowywać miała i publikować treści, prezentujące katolicką myśl społeczną, torując tym samym drogę do formowania świata na zasadach ewangelicznych. Pierwszym dokumentem wydanym przez Radę była Odezwa z 15 maja 1934 r., która przynosiła konkretny program społeczno-gospodarczy na czas niezwykle trudnego kryzysu, jaki dotykał wówczas Polskę. Odezwa uzasadniała również fakt zabierania głosu przez Kościół w sprawach niedotyczących bezpośrednio życia duchowego. Wyjaśniała, że Kościół ujmuje kwestie życia społecznego i gospodarczego wyłącznie ze strony etyki, a że religia nie jest rzeczą czysto prywatną, również Kościół nie może ograniczać się wyłącznie do problematyki indywidualnej. W tamtym czasie Kościół był przekonany, że całe jego nauczanie społeczne, w tym również encykliki papieskie, są gotowym programem do zastosowania przez katolickie partie. Później, po II wojnie światowej, Kościół od koncepcji posiadania własnej partii politycznej odszedł. Zmieniło się tym samym myślenie o roli katolickiej nauki społecznej.
 
Prymas oszukany
Po wojnie przez długie lata działanie Prymasowskiej Rady Społecznej było w Polsce niemożliwe. Do pomysłu jej wskrzeszenia powrócił dopiero prymas Józef Glemp w 1981 r. 
Prymas i biskupi wiedzieli, że władze przygotowują się do wprowadzenia stanu wojennego i likwidacji „Solidarności”. Świadomi skali kryzysu, chcieli doprowadzić do tego, by rząd i „Solidarność” mogły podjąć rozmowy i negocjacje i nie pozwolić, by polała się krew. Rząd Wojciecha Jaruzelskiego podjął grę, ale na własnych zasadach. Prowadził wprawdzie rozmowy na temat „porozumienia narodowego”, ale ze świadomością, że wojskowe i policyjne plany wprowadzenia stanu wojennego i tak są już zamknięte, a członkowie partii otrzymali już broń. Nie istnieją żadne dokumenty potwierdzające, że rozmawiając z Kościołem o porozumieniu, Jaruzelski choć przez chwilę chciał zatrzymać machinę rozwiązań siłowych. Biskupi zostali oszukani.
Oszustwo przyniosło jednak swój owoc. Nieświadomy wówczas prymas Glemp, przygotowując się do „spotkania trzech” zdecydował, by powołać Prymasowską Radę Społeczną. Miała ona służyć prymasowi do zdobywania informacji, być swoistym pośrednikiem między świeckimi a hierarchami, ale również reprezentować Kościół podczas „spotkania trzech”. Powołano do niej 22 katolików, którzy nie byli aktywnie zaangażowani w życie społeczno-polityczne. Pierwsze posiedzenie zwołano na 12 grudnia 1981 r. Ustalono wówczas, że zadaniem Rady będzie zbieranie i przedstawianie informacji niezbędnych do tego, by prymas mógł wyrobić sobie pełne rozeznanie w sprawach, o których będzie się wypowiadał. Około 15.40 członkowie Rady zakończyli pierwsze obrady. Wielu było spoza Warszawy, część z nich nie dojechała już do swoich domów. Zostali aresztowani. Zaczynał się stan wojenny.
 
Nie pójdę do boju
13 grudnia 1981 r. prymas Glemp był na Jasnej Górze. W tym czasie ks. Bronisław Dembowski zwołał posiedzenie tych członków Rady, którzy znajdowali się w Warszawie. Wszyscy skłaniali się ku temu, by prymas jeszcze tego samego dnia wieczorem wystąpił w sanktuarium Matki Bożej Łaskawej na Starym Mieście z apelem o zachowanie spokoju i
nieprzelewanie krwi. Przygotowano również dla prymasa kilka wersji planowanego kazania. Gdy wrócił do Warszawy, przedstawiono mu wyniki obrad: były one zgodne z jego własnym zamysłem. Kazanie, które wygłosił, było w całości opracowane przez niego samego.
 – Istotnie, miano o to do mnie żal, u wielu słuchaczy widziałem łzy w oczach – wspominał tamto wystąpienie po latach. – Potem słyszałem, jak mówiono, że woleliby prymasa, który by się ubrał w kapę, wyszedł z ludźmi na ulice i prowadził ich do boju. Takie nastroje łatwo było przewidzieć. Panowało powszechne przygnębienie, poczucie klęski.
 
Skuteczna droga
Rada mimo stanu wojennego nie przerwała pracy, dostarczając prymasowi informacji na temat sytuacji w poszczególnych regionach kraju. Kryzys, zarówno polityczny, jak i gospodarczy, wciąż się zaostrzał. Rosła wrogość wobec władzy. Pogłębiały się podziały między ludźmi. Wtedy prymas wraz z Radą zdecydowali, że zamiast potępiać, trzeba za wszelką cenę prowadzić do zaprzestania walki i do współdziałania. Pojawiła się propozycja „ugody narodowej”, która doprowadziła w kwietniu 1982 r. do wydania najważniejszego dokumentu w historii Rady, zatytułowanego „Tezy Prymasowskiej Rady Społecznej w sprawie ugody społecznej”.
Dokument wzbudzał kontrowersje. Część katolików miała wątpliwości, czy porozumienie społeczeństwa z komunistyczną władzą po wprowadzeniu stanu wojennego jest w ogóle możliwe? Czy Kościół powinien takiemu przedsięwzięciu patronować? Czy społeczeństwo zrozumie taki krok? Prymas był jednak nieugięty. Za wszelką cenę chciał chronić naród przed rozlewem krwi i w taki sposób rozmawiać z władzą, by stopniowo poszerzać sferę wolności. Zależało mu na tym, by myślenie obu stron wyprowadzić z retoryki wojennej i skierować je na tory dialogu i wspólnego szukania dróg wyjścia z kryzysu. Dopiero po wielu latach okazało się, jak skuteczna i słuszna to była droga: gdy ostatecznie doprowadziła wszystkie trzy strony: Kościół, „Solidarność” i władze do Okrągłego Stołu.
 
 
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki