Uczennica Gimnazjum nr 1 im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Nisku przeprowadziła badania nad zmodulowanym, widzialnym światłem niskoenergetycznym, generowanym przez półprzewodnikowe diody LED. Wykorzystała to potem do opracowania metody bezinwazyjnego leczenia chorych organów człowieka. Wynaleziony przez nią system ma już swój prototyp. Może znaleźć zastosowanie praktycznie zaraz.
Polak wynalazca
Inni polscy innowatorzy zdobyli w tym roku wiele nagród na wystawach w Invent Arena w Czechach i ITEX w Malezji. Wśród nagrodzonych na tegorocznych światowych i krajowych wystawach wynalazków są takie perełki, jak np. system nawigacji i ostrzegania osób niewidomych, lupa elektroniczna, działająca z wykorzystaniem smartfona, system nagłośnieniowy do zastosowania w inkubatorach, stymulujący mózg noworodka, urządzenie do wczesnego wykrywania raka piersi, płynna kamizelka kuloodporna, system pomagający zagubionym dotrzeć do celu, zwiadowczy robot wojskowy, bezinwazyjna metoda monitorowania zdrowia diabetyków, płuczka wiertnicza, stosowana do wiercenia otworów w trudnych warunkach geologicznych. To tylko niektóre z nich, których unikatowość da się dość krótko i zrozumiale opisać. Przedstawienie setek innych przełomowych innowacji wymaga naukowego słownictwa zrozumiałego tylko dla specjalistów.
We wspomnianym już Seulu w konkursie tylko dla kobiet, w którym brała udział Kasia, polskie wynalazczynie zdobyły dwa złote, dwa srebrne i dwa brązowe. W zeszłym roku polscy naukowcy zdobyli na różnych krajowych i światowych targach wynalazczości łącznie ponad 600 nagród. Możliwości pod tym względem mamy ogromne.
Niewykorzystany potencjał
Co roku zgodnie z raportami z kwartalnika UP RP w Polsce opatentowanych zostaje kilkanaście tysięcy wynalazków. Niestety zastosowanie praktyczne na szerszą skalę znajduje mniej niż co dziesiąty. Reszta wędruje do przysłowiowej szuflady. By temu w jakimś stopniu zaradzić, Narodowe Centrum Badań i Rozwoju rozstrzygnęło niedawno konkurs „Demonstrator”. Ze wszystkich zgłoszonych projektów wybrano 30, które otrzymają ponad 290 mln zł dotacji na prace badawczo-rozwojowe i znalezienie zastosowań w gospodarce.
– Od kilku lat są zawiązywane konsorcja nauki i przemysłu, które próbują praktycznie zastosować wynalazki, ale wyczerpuje się potencjał rozwiązań innowacyjnych, które mogą być wdrożone w Polskiej gospodarce i decydować o jej konkurencyjności. Cały czas korzystamy z zasobów wypracowanych przez minione lata, a nakłady na obecnie prowadzone nowatorskie badania w obszarze nauk stosowanych są od kilku lat na bardzo niskim poziomie – mówi prof. Michał Szota, prezes Stowarzyszenia Polskich Wynalazców i Racjonalizatorów. Należałoby finansować nie tylko wdrożenia innowacyjnych technologii i wynalazków, ale także badania nad rozwiązaniami, które powinny posiadać wysoki poziom wdrożeniowy i mogą zostać wdrożone do produkcji w naszym kraju. Żeby wziąć udział w konkursie takim jak wspomniany „Demonstrator”, trzeba mieć rozwiązanie już gotowe do wdrożenia. Takie rozwiązania wyłaniają się często podczas promocji osiągnięć nauki polskiej na licznych wystawach i targach, jednak zgłoszenie każdego pomysłu do praktycznie jakiegokolwiek konkursu czy to w Polsce, czy na świecie wiąże się z kosztami. Trzeba zapłacić za wpis do katalogu, wykupić powierzchnię wystawienniczą, nie mówiąc o kosztach podróży zagranicznych i pobytu. – Działalność upowszechniająca osiągnięcia nauki polskiej była od wielu lat wspierana finansowo przez Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego w ramach projektów DUN. Jako stowarzyszenie otrzymywaliśmy takie dofinansowanie dla naszych twórców co roku, w tym roku pierwszy raz otrzymaliśmy decyzję odmowną. Dofinansowanie to ma istotne znaczenie nie tylko dla polskich wynalazców, ale i będzie miało decydujący wpływ na dalsze istnienie naszego stowarzyszenia, które nieprzerwanie wspiera polskich wynalazców od przeszło 25 lat. Zwróciliśmy się o pomoc do pana ministra Jarosława Gowina i czekamy na odpowiedź. Jesteśmy dobrej myśli i mamy nadzieję, iż w dobie innowacji takie wsparcie jednak otrzymamy – mówi prof. Michał Szota.
Innowator szuka producenta
Innowatorzy mają też sporo kłopotów z wdrażaniem swoich wynalazków. Na całym świecie funkcjonują narodowe modelowe centra transferu technologii do przemysłu czy potencjalnych producentów. Transfer ten dotyczy nie tylko wynalazków o znaczeniu krajowym i lokalnym, ale także kontynentalnym i globalnym. W Polsce tego brakuje. Na Zachodzie firmy są zainteresowane zwycięzcami różnych konkursów racjonalizatorskich i wynalazczości, w Polsce o wiele rzadziej. – Międzynarodową Wystawę Wynalazczości Nowoczesnej Techniki i Wyrobów, jaka od ponad 40 lat odbywa się co roku w Genewie, odwiedza kilkadziesiąt tysięcy przedstawicieli różnych biznesów, poszukując rozwiązań, które chcą wdrożyć. W Polsce podczas Międzynarodowej Warszawskiej Wystawy Wynalazków jest tylko kilkanaście tysięcy zwiedzających. A jest to trzecia co do wielkości wystawa tego typu w Europie. Po wspomnianej wystawie w Genewie i Międzynarodowej Wystawie IENA w Norymberdze – mówi prof. Michał Szota.
Zdaniem specjalistów najlepszą receptą na znalezienie zastosowania dla różnych innowacji jest wsłuchiwanie się w potrzeby przemysłu. Czasami można trafić w niszę rynkową, ale to nie jest zbyt częste, jeśli jednak przemysł czegoś potrzebuje i ktoś wpadnie na pomysł, jak tę potrzebę zaspokoić, to ma pewność, że zostanie to wykorzystane. Inaczej wszelkie inwestycje w wynalazki i innowacje wiążą się z wysokim ryzykiem. Wynajdując coś nowego, nie wiemy, czy rynek się tym zainteresuje, czy znajdą się odbiorcy i nabywcy.
– Co roku w naszym kraju odbywa się konkurs „Młody Innowator”. Organizuje go NOT , a skierowany jest on do uczniów szkół podstawowych, gimnazjów, liceów i techników. Ma on m.in. pokazać młodzieży, jak rozwijać i opatentować swoje innowacje. Do wynalazczości trzeba wychowywać i zachęcać od najmłodszych lat. Mamy też w naszym kraju konkurs „Student wynalazca”, organizowany przez Politechnikę Świętokrzyską przy współpracy z Urzędem Patentowym. Jest on skierowany do studentów, którzy już opatentowali swoje innowacyjne pomysły, ale szukają firm zainteresowanych zastosowaniem lub produkcją. Dobrze, aby naukowcy, a nawet studenci z otwartymi głowami, poznawali problemy przemysłu, by wiedzieć, w jakim kierunku działać – mówi prof. Michał Szota.
Stowarzyszenie Polskich Wynalazców i Racjonalizatorów (SPWiR) powstało w 1956 r., kiedy to Kazimierz Leski (legendarna postać – oficer KDW-u Armii Krajowej) podjął próbę powołania Pierwszego Stowarzyszenia Wynalazców Polskich. Po dwóch latach zostało ono jednak zlikwidowane przez władze komunistyczne. Do 1989 r. Leski wraz z żoną wspierali polskich twórców niejako w konspiracji. Obecnie stowarzyszenie liczy około 1200 członków. Oprócz tego są też członkowie honorowi oraz różne współpracujące instytucje i osoby prywatne. Większość członków to pracownicy uczelni wyższych, instytutów badawczych, także należących do Polskiej Akadami Nauk. Sporo członków to pracownicy przedsiębiorstw przemysłowych. W szeregach stowarzyszenia jest też wielu studentów, którzy na swoim koncie jeszcze nie mają wynalazków, ale nad nimi pracują. Żeby zostać członkiem stowarzyszenia, wystarczy wypełnić deklarację, którą rozpatruje potem prezydium Krajowej Rady SPWiR. Każdy członek jest zapraszany na organizowane przez stowarzyszenie konferencje, spotkania i wystawy. Może też liczyć na pomoc prawną przy walce o swoje prawa do własności intelektualnej czy wyjaśnienie wielu kwestii związanych z ochroną własności intelektualnej.