Logo Przewdonik Katolicki

Śmiertelna oporność

Renata Krzyszkowska
Jej pełna nazwa to Klebsiella pneumoniae typu New Delhi. Tak naprawdę jest to odmiana znanej od dziesięcioleci pałeczki zapalenia płuc / fot. Fotolia

Niezniszczalna i bezwzględna bakteria New Delhi jest już prawie na całym świecie. Co gorsza, łatwo przekazuje swe właściwości innym, nawet niegroźnym bakteriom, przez co i one stają się niepokonane, bo oporne na wszystkie antybiotyki.

Jej pełna nazwa to Klebsiella pneumoniae typu New Delhi. Tak naprawdę jest to odmiana znanej od dziesięcioleci pałeczki zapalenia płuc, z grupy bakterii jelitowych. Wywołuje nie tylko zapalenie płuc, ale także układu moczowego, pokarmowego, zapalenie opon mózgowo rdzeniowych i wiele innych. Dodatkowy człon New Delhi dodano do jej nazwy, by wyróżnić jej nowy typ wykryty w Indiach, a charakteryzujący się nieznanym wcześniej mechanizmem oporności na wszystkie znane leki.  – Wytwarza enzym karbapenymazę, który niszczy wszystkie znane antybiotyki, zaczynając od starej dobrej penicyliny, a kończąc na karbapenemach, czyli tzw. lekach ostatniej szansy – mówi prof. Waleria Hryniewicz, konsultant krajowy w dziedzinie mikrobiologii lekarskiej. Czym to grozi? Łatwo sobie wyobrazić. Już w niedalekiej przyszłości możemy stać się bezsilni wobec wielu zakażeń, w tym zwykłej anginy. Powrócimy do „ery przedantybiotykowej” i tysiące ludzi zacznie umierać na uleczalne do tej pory choroby.
 
Nie trzeba jechać do Indii
Pierwszy raz feralną bakterię wykryto  w 2009 r. u obywatela Szwecji pochodzenia hinduskiego, leczonego w szpitalu w New Delhi. Potem powrócił do Szwecji, gdzie rozpoznano u niego zakażenie Klebsiella pneumoniae. Wtedy właśnie zadecydowano by ten nowo wykryty typ bakterii wyróżnić, dodając do nazwy jeszcze końcówkę New Delhi, od miejsca skąd przybyła. Rok później wykryto ją już w kolejnych państwach europejskich i w USA. W naszym kraju pojawiła się w 2011 r. w Poznaniu. Od tamtego czasu wykryto ją w innych ośrodkach. Przypuszcza się, że wkrótce będzie obecna w całej Polsce. – Dziś trudno oszacować, ile mamy w Polsce nosicieli i zakażonych, ale jak się szacuje każdy nosiciel przekazuje ją co najmniej dziesięciu innym osobom. Bakterie wykryto już na Mazowszu, Podlasiu i na Śląsku. Największe skupisko zakażonych jest jednak w Warszawie. Nosicielstwo może trwać od kilku dni do wielu miesięcy. Wszystko zależy też od szczepu bakterii i osobniczych predyspozycji osoby, która się z nią zetknie – mówi prof. Waleria Hryniewicz.
Bakterię można wykryć prostymi testami, jakie wykonuje się rutynowo na co dzień w celu oznaczenia lekooporności. W razie niepomyślnego wyniku próbki takiego szczepu muszą jeszcze zostać przesłane do ośrodka referencyjnego w celu potwierdzenia testami molekularnymi. Gdy bakterie się bardzo namnożą, może dojść do zainfekowania krwi i sepsy. Dotyczy to głównie pacjentów bardzo osłabionych, po różnych zabiegach, z gorszą odpornością. Bakteria może być przenoszona przez sprzęt czy ręce personelu, jeśli nie jest zachowany reżim sanitarny.
 
Przepisy są, by je omijać
– Choć bakteria jest bardzo niebezpieczna, nie znaczy to jednak, że bezradnie rozkładamy ręce i stoimy bezczynnie. Zawsze walczymy o każdego pacjenta. Staramy się dla niego opracować indywidualną terapię. Wymaga to jednak dużo wysiłku, czasu, bo musimy stosować terapie niestandardowe,  łączyć leki, podwyższać ich stężenia i dawki, czasem ponad dozwolone, choć bezpieczne . Robimy co w naszej mocy, czasami się udaje, czasami nie – mówi prof. Waleria Hryniewicz. Natychmiast po pojawieniu się bakterii New Delhi zostały opracowane procedury postępowania z pacjentami zakażonymi. Główne zalecenia, to m.in. izolacja chorego w izolatce z węzłem sanitarnym, wzmożona higiena rąk, przebadanie innych pacjentów na oddziale, staranna polityka antybiotykowa w szpitalu, edukacja całego personelu. Zalecenia te rozesłano do wszystkich szpitali. – Niestety, stosowanie się do nich  idzie dość opieszale. W naszym kraju jeszcze pod tym względem panuje dość duża beztroska. W społeczeństwie mamy niskie zużycie mydła. nie dba się o higienę rąk, która w tym przypadku jest kluczowa. W szpitalach też nie jest lepiej. Na Zachodzie, np. w Wielkiej Brytanii, zespoły do zwalczania zakażeń pracują efektywniej niż w Polsce, bo mają dłuższą tradycję. U nas wiele robi się pobieżnie. Na niektóre rzeczy brakuje pieniędzy, nie ma specjalistów. Np. w ramach oszczędności w wielu szpitalach wyprowadzono duże laboratoria na zewnątrz. Nie ma ich na miejscu, czas uzyskania wyniku jest dłuższy, co na pewno nie pomaga w walce z zagrożeniami ze strony drobnoustrojów – mówi prof. Waleria Hryniewicz.
 
Oby nie było za późno
Niestety wszystko wskazuje na to, że New Delhi to nie ostatnia bakteria odporna na wszystkie znane leki. Zaczynamy tracić antybiotyki, jedno z największych odkryć medycznych XX wieku, a wszystko przez ich nadużywanie. Zdaniem prof. Walerii Hryniewicz w naszym kraju leki z tej grupy są zażywane niemal tak często jak witaminy, głównie jesienią i zimą. Wtedy też sprzedaż antybiotyków poza szpitalami wzrasta nawet czterokrotnie, choć w okresie tym ludzie chorują przede wszystkim na infekcje wirusowe, na które antybiotyki nie skutkują. Przyjął się również zwyczaj podawania antybiotyków profilaktycznie, by zapobiec powikłaniom bakteryjnym towarzyszącym infekcjom wirusowym, np. grypie. Nikt nie jest w stanie przewidzieć czy do powikłania dojdzie i ze strony jakiego drobnoustroju. Pacjenci wywierają presję na lekarzy, by przepisywali im antybiotyki. Wielu uważa, że tylko zażywając tak silny medykament, są właściwie leczeni. Wielu zapomina, że antybiotykoterapia musi trwać odpowiednio długo, nawet po ustąpieniu objawów. Gdy tylko poczują się lepiej, odstawiają antybiotyki. Szczepy niewyniszczone do końca mają czas na rozwinięcie oporności. Tak zmienione szczepy nadal są chorobotwórcze, ale trudniejsze w zwalczeniu. Antybiotyki stały się wszechobecne. Karmi się nimi zwierzęta. Dodawane do pasz przyspieszają ich przybieranie na wadze. Duża część tych medykamentów wydalana jest z organizmu i trafia do gleby, a następnie do rzek. Efekty już są. Oby na opamiętanie się nie było za późno.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki