Logo Przewdonik Katolicki

Rękopis znaleziony we Wrocławiu

Dominik Robakowski
Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu / fot. PAP

Czy można w ciekawy sposób opowiedzieć o lekturze, której fragmenty zna na pamięć niemal każdy polski uczeń? Aby przekonać się, czy to możliwe, trzeba odwiedzić Muzeum Pana Tadeusza.

Poemat Mickiewicza jest z pewnością najczęściej analizowanym dziełem polskiej literatury. Wszak od blisko 200 lat łamią sobie nad nim głowy nie tylko literaturoznawcy, ale i tysiące maturzystów. Choć wszyscy wiemy, że ksiądz Robak to tak naprawdę Jacek Soplica, to jednak nasza narodowa epopeja nadal potrafi zaskakiwać. Wiedzą o tym twórcy otwartego 3 maja we Wrocławiu Muzeum Pana Tadeusza.

Najważniejszy eksponat
Choć we wrocławskiej placówce zobaczymy wiele ciekawych eksponatów, to jednak nie będzie nadużyciem, jeśli powiem, że jest to muzeum jednego obiektu. Mowa tu o rękopisie Pana Tadeusza, sporządzonym przez Mickiewicza w latach 1832–1834. Ten niewielki zeszyt podporządkowuje sobie całą ekspozycję i tylko nieliczni mają świadomość, że w gablocie oglądamy jedynie jego wierną kopię. Oryginał, pokazywany tylko przy specjalnych okazjach, na co dzień spoczywa bezpiecznie w sejfie. I można mu to wybaczyć, bo w dotychczasowej historii manuskrypt wcale nie wiódł spokojnego życia.
Co paradoksalne, jednym z pierwszych niebezpieczeństw, które czyhały na rękopis, był sam jego twórca. Mickiewicz bardzo często popadał bowiem w kłopoty finansowe, które zmuszały go do pozbywania się najcenniejszych pamiątek. Zdarzało się, że wieszcz wydzierał kartki rękopisu i sprzedawał je znajomym. Ci najczęściej później mu je zwracali, niemniej kompletowanie dzieła trwało jeszcze wiele lat po śmierci mistrza.
W 1871 r. rękopis od rodziny Mickiewiczów wykupił rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego Stanisław Tarnowski. Obiekt znajdował się w posiadaniu jego potomków aż do wybuchu II wojny światowej, kiedy to podjęto decyzję o zdeponowaniu Pana Tadeusza we lwowskiej bibliotece Ossolineum.
Nie uchroniło to jednak rękopisu przed dziejową zawieruchą – w 1944 r. Niemcy postanowili wywieźć go wraz z wieloma innymi cennymi archiwaliami w głąb Rzeszy. Na szczęście w kolejnym roku udało się odnaleźć podniszczone skrzynie z rękopisem w okolicach Złotoryi. Stąd Pan Tadeusz trafił do nowej siedziby Ossolineum we Wrocławiu.
Uregulowanie kwestii prawnych, związanych z manuskryptem, trwało do 1999 r., gdy Zakład stał się jego jedynym dyspozytorem. Dzięki temu można było rozpocząć starania o znalezienie miejsca, w którym rękopis mógłby zostać zaprezentowany szerszej publiczności.

Od Konstytucji po Solidarność
Utworzenie Muzeum Pana Tadeusza kosztowało ponad 45 mln zł, z czego lwią część tej sumy pochłonęło zaadaptowanie na potrzeby ekspozycyjne przyrynkowej kamienicy pod Złotym Słońcem. Choć suma jest znacząca, to jednak i efekt prac również imponuje. Udało się stworzyć w pełni funkcjonalny obiekt z salami ekspozycyjnymi i warsztatowymi, bez ingerowania w historyczną tkankę budowli.
Przejdźmy jednak do samej wystawy stałej.  Jej twórcom zależało na tym, abyśmy Pana Tadeusza poznali w szerokim kontekście epoki. Przed nami nie tylko portrety dzierżących rząd dusz Napoleona czy Kościuszki, ale także wiernie odtworzony romantyczny salon, w którym możemy m.in. odsłuchać najpiękniejszych utworów muzycznych początku XIX w.
Mylić może się jednak ten, kto sądziłby, że twórcy wystawy budują napięcie stopniowo. Na samym początku wita nas bowiem obiekt, który z pewnością także zasługuje na osobną ekspozycję, a jest nim jeden z dwóch równorzędnych egzemplarzy Konstytucji 3 maja. Aby go zobaczyć, musimy się jednak pospieszyć, gdyż we Wrocławiu będzie go można oglądać jedynie do końca czerwca.
Gdy już przenieśliśmy się w czasy romantyzmu, przychodzi moment na dokładniejsze poznanie twórcy i genezy dzieła. Tu już główną rolę odgrywają multimedia, m.in. cyfrowy komiks opowiadający o losach wieszcza. Wreszcie docieramy do niepozornej salki, gdzie (znak czasów) wielu zwiedzających zdaje się poświęcać więcej uwagi dotykowym monitorom, które umożliwiają przekartkowanie Pana Tadeusza niż samemu dziełu, wyeksponowanemu w gablocie.
Jak łatwo zauważyć, stała ekspozycja muzeum nie należy wcale do najobszerniejszych. Muzeum stara się rekompensować ten mankament dużą liczbą wystaw czasowych. Co ważne, nie są one potraktowane po macoszemu i swoją jakością wcale nie ustępują głównej ekspozycji, co należy jednoznacznie zaliczyć na plus. Pozostaje jednak pytanie czy część z nich – jak na przykład te poświęcone Janowi Nowakowi-Jeziorańskiemu i Władysławowi Bartoszewskiemu – nie za bardzo odbiega od motywu przewodniego instytucji.
Jak przystało na nowoczesną placówkę, oryginalnym eksponatom towarzyszą liczne multimedia. Na szczęście, choć nośników jest ponad setka, to jednak nie zdominowały one przestrzeni; pomimo nowoczesnych technologii czujemy się w obiekcie dość swojsko i swobodnie. Twórcy ekspozycji nie popełnili w tym aspekcie coraz częstszego wśród muzealników błędu, polegającego na przekonaniu, że ekran dotykowy zrekompensuje braki w scenariuszu wystawy.
Muzeum Pana Tadeusza należą się także pochwały za przystosowanie obiektu dla potrzeb osób niepełnosprawnych. Szczególnie nową jakość mogą poczuć osoby niewidome, dla których przygotowano nie tylko audiodeskrypcje i opisy w języku Braille’a, ale także trójwymiarowe reliefy eksponatów.

Pan Tadeusz pyta
Z pewnością wrocławska placówka jest miejscem, które trzeba po prostu odwiedzić przy okazji wizyty w stolicy Dolnego Śląska. Choć podziwiać możemy spójność ekspozycyjnego scenariusza czy innowacyjność zastosowanych technologii, to jednak najważniejsze jest zobaczenie samego rękopisu – obiektu, który czyni przestrzeń muzeum niepowtarzalną.
Muzeum Pana Tadeusza udało się znaleźć mądry kompromis między udostępnianiem dóbr kultury a ich ochroną, a forma wystaw współgra tutaj jak najbardziej z treścią. Początek nowej placówki jest obiecujący, choć przed nią jeszcze wiele wyzwań. Na współczesne muzeum trzeba bowiem patrzeć nie tylko przez pryzmat ekspozycji. Dziś niemniej liczy się także bogata oferta kulturalna i edukacyjna, a tę przyjdzie nam lepiej poznać wraz z upływającym czasem.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki