Ale jakie zamieszanie? Ano takie. Radio Kraków. Redaktorzy zapraszają do studia prezydenta miasta Jacka Majchrowskiego, a parę dni później wojewodę małopolskiego Józefa Pilcha. Majchrowski: to będzie komunikacyjny kataklizm, kto może, niech bierze urlop i ucieka z Krakowa. Pilch: to będzie wspaniałe wydarzenie, chodźcie wszyscy! Wtedy na serio pomyślałem – z komunikacją coś tu jest nie tak.
„Prywatne” pomysły
Zamieszanie wokół Brzegów koło Wieliczki, czyli miejsca, w którym 30 i 31 lipca mają się odbyć „kluczowe” ŚDM-owe wydarzenia (czuwanie i Msza św. z papieżem), trwa od wielu tygodni. Śmieszno-strasznie zrobiło się 1 kwietnia – i nie był to żart z okazji prima aprilis. Wojewoda poinformował wówczas o dwóch alternatywnych lokalizacjach dla Brzegów: lotnisku w podkrakowskich Balicach i Błoniach. Komunikat wywołał niemałą konsternację. „Na razie trwają rozmowy jedynie na temat przylotu i wylotu papieża Franciszka z Polski. Nikt nie zwrócił się do nas z propozycją zorganizowania Mszy na terenie lotniska” – tłumaczyła rzeczniczka portu, który w takiej sytuacji trzeba by zamknąć na miesiąc. Dała też do zrozumienia, że należałoby się obawiać stanu lotniska po wizycie 2 mln ludzi, gdyż jego infrastruktura jest na to „kompletnie nieprzygotowana”.
Wystąpienie wojewody mogło też wywołać zaskoczenie w Komitecie Organizacyjnym ŚDM, gdyż kilka dni wcześniej, 24 marca, sekretarz generalny bp Damian Muskus mówił, że nie ma alternatywy dla Brzegów.
Czy wytłumaczeniem dla zamieszania w tak ważnej sprawie mogło być wtrącenie wojewody, że czasem nie wypowiada się jako urzędnik państwowy, ale tak po prostu, prywatnie…?
Raporty – druzgoczą i miażdżą?
W takiej atmosferze 4 kwietnia TVN24 ujawniła raport, który Rządowe Centrum Bezpieczeństwa przedstawiło Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Raport był datowany na 18 marca, więc skoro informacje o jego zawartości wypłynęły dwa tygodnie później, prawdopodobnie nie miał on ujrzeć światła dziennego (a przynajmniej światła „medialnego”). Autorzy raportu wypunktowali, co jeszcze jest do zrobienia. Na długiej liście znalazły się m.in. takie zarzuty: brak planu ewakuacji, nieprawidłowa infrastruktura transportowa, brak odpowiedniego zabezpieczenia medycznego, brak przygotowania na wystąpienie chorób wysoce zakaźnych, brak mostu ewakuacji powietrznej i informacji na temat przygotowania podmiotów leczniczych na wypadek dużego napływu poszkodowanych w przypadku wystąpienia zdarzeń o charakterze masowym, niewystarczająca liczba członków personelu obcojęzycznego, a także brak przygotowania możliwych do wykorzystania miejsc przechowywania… zwłok. Wniosek z całości: zorganizowanie głównych uroczystości w Brzegach stwarza zagrożenie dla życia i zdrowia ludzi. Raport jest „druzgocący” i „miażdżący” – napisało od razu wielu dziennikarzy.
Na publikację TVN24 błyskawicznie zareagowali twórcy raportu. Tego samego dnia RCB wyjaśniło, że dokument „odnosi się do zagrożeń zastanych na tym terenie na ówczesnym etapie przygotowań. W tej chwili wojewoda wraz z gospodarzami terenu, czyli lokalnym samorządem i organizatorami tj. Komitetem Organizacyjnym ŚDM pracuje nad ich wykluczeniem”. Podkreślono, że zadaniem służb jest przewidywanie wszelkiego rodzaju zagrożeń po to, by móc im przeciwdziałać, a prace w Brzegach zakończą się w wyznaczonym specustawą terminie. Głos zabrał również minister Paweł Majewski. – Służby dmuchają na zimne, ale jest jeszcze czas, by zminimalizować ryzyko wystąpienia jakichkolwiek zagrożeń – mówił pełnomocnik rządu ds. ŚDM.
Ze stoickim spokojem wypowiadał się także bp Damian Muskus, sekretarz generalny KO ŚDM. Zapewniał, że wytyczne raportu zna „od co najmniej 20 marca” i są one przedmiotem „kościelno-rządowych” dyskusji. – Materiał roboczy nie dyskwalifikuje Brzegów jako miejsca spotkania, natomiast stanowi materiał roboczy dla rządu i odpowiednich służb, które mają za zadanie przeanalizowanie tego raportu i znalezienie rozwiązań problemów, które tam istnieją. Bo że problemy w Brzegach istniały, wiedzieliśmy od początku, już w chwili wyboru tego miejsca na spotkanie z papieżem Franciszkiem – uspokajał na spotkaniu z dziennikarzami. – Plan B będzie istniał tylko wówczas, gdy nastąpi jakiś kataklizm – wielka powódź, która uniemożliwi wejście na tamten teren – dodał. Przypomniał również, że ostateczny raport o stanie przygotowań ma być gotowy 15 maja. Przekaz był jasny: przyjmujemy wszelkie krytyczne uwagi, bo bezpieczeństwo jest naszym priorytetem. Medialne doniesienia nie są dla nas nowością.
„Lokalnie” ŚDM-owe raporty przygotowują też krakowscy urzędnicy (do odszukania w internecie). Dokumenty zawierają dane interesujące głównie krakusów. Jak będzie wyglądało życie Kowalskich, czyli które ulice będą wyłączone z ruchu, gdzie organizatorzy rozstawią tzw. „pola gastronomiczne”, gdzie będą nocować pielgrzymi itd. Magistrat deklaruje aktualizowanie „danych” raz na miesiąc.
Nie zgubmy idei
W dniach 1–2 kwietnia odbywała się w Krakowie międzynarodowa konferencja pod hasłem „Światowe Dni Młodzieży. Źródła i rozwój idei”. Wśród zaproszonych gości był prof. Yago de la Cierva Alvarez de Sotomayor, który kierował departamentem komunikacji podczas ŚDM 2011 w Madrycie. Ostrzegał, że w mediach łatwo zgubić ideę, najważniejszy przekaz ŚDM – o Bogu, który kocha. Mamy tendencję do skupiania się na plotkach i mało znaczących informacjach, np. ile wydaliśmy posiłków, ile kilometrów autostrad zbudowaliśmy. Podsumowując Madryt, powiedział też o „mierzalnych” owocach ŚDM – po pięciu latach można się pokusić o takie podsumowanie. Młodzi chrześcijanie z Hiszpanii żyją pełniej – wiedzą, w co wierzą i chętnie się angażują. ŚDM wyrwały z marazmu kapłanów, którzy wreszcie zobaczyli, że młodzi w Kościele to nie jest przegrana sprawa. W seminariach pojawiło się więcej kleryków i więcej rodziców posyła dzieci na szkolną katechezę. Nawet finansowo „się opłaciło”, gdyż więcej Hiszpanów wypełniło w deklaracji podatkowej stosowną rubrykę. Czy w Polsce może być podobnie? Tak, ale – tu wrócił do punktu wyjścia – trzeba spełnić kluczowy warunek udanej komunikacji. Jest nim skupienie się na fundamencie ŚDM. Wtedy dni mogą stać się narzędziem głoszenia Dobrej Nowiny, która zmienia ludzkie życie.
Bezpieczeństwo uczestników nie jest tematem zastępczym. To sprawa kluczowa i nikt tego nie kwestionuje. Organizatorzy pracują nad rozwiązaniami wszelkich problemów. Jestem przekonany, że nikt z premedytacją nie narazi zdrowia i życia setek tysięcy ludzi.
A jaka jest nasza rola? Modlić się, oceniać sytuację na chłodno, zadawać rzeczowe pytania oraz patrzeć na ręce. Komu? Organizatorom, ale również tym, którym z powodów ideologicznych ŚDM nie podobają się od samego początku, a „druzgocące” raporty mogą być na rękę.