Logo Przewdonik Katolicki

Błękitna nadzieja

Renata Krzyszkowska
To nie fabryki są największym źródłem zanieczyszczenia powietrza, ale emisja z procesów spalania w małych kotłach domowych i kotłowniach lokalnych / fot. Fotolia

Jest bardzo ekologiczny i nie kopci. Błękitny węgiel to całkiem polski wynalazek, który jeśli się upowszechni, sprawi, że nasze kominy raz na zawsze przestaną zanieczyszczać powietrze.

Jak się okazuje, to nie fabryki są największym źródłem zanieczyszczenia powietrza, ale emisja z procesów spalania w małych kotłach domowych i kotłowniach lokalnych. Wbrew pozorom im drobinki pyłów wylatujących z kominów większe, tym mniej groźne, bowiem organizmowi łatwiej się ich pozbyć – osiadają w nosie czy tchawicy i są stamtąd odksztuszane. Gorzej z tzw. pyłem zawieszonym, czyli małymi cząstkami wielkości 10 mikrometrów i mniejszymi.
Większość Polaków ogrzewających swe domy korzysta z pieców na węgiel, których konstrukcja nie zmieniła się od XIX w. Używanie wszelkiego rodzaju pieców kaflowych czy piecokuchni jest bardzo nieekologiczne, bowiem palenie w nich sprzyja uwalnianiu się do atmosfery różnych lotnych zanieczyszczeń. Węgiel ma około 30 proc. części lotnych, biomasa, np. drewno aż 80 proc. Nowoczesne, ekologiczne piece w bardzo dużym stopniu redukują ich emisję, jednak wciąż jeszcze są stosunkowo dość drogie, przez co niezbyt popularne. Szkoda, bo jak wynika ze statystyk w każdym sezonie grzewczym spalamy około 12 mln ton węgla, 4–8 mln ton biomasy, ok. 1 mln ton węgla brunatnego.
 
Łatwo się pali i nie kopci 
Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu od 25 lat prowadzi badania nad możliwościami zmniejszenia zanieczyszczeń powietrza pochodzących z domowych pieców starego typu. – Rozwiązaniem mógłby być koks, bo jest pozbawiony części lotnych, ale przez to trudniej się rozpala i dlatego nie jest chętnie stosowany. Naukowcy zaczęli więc badać, ile części lotnych musi mieć węgiel, by się już łatwo rozpalał, a jednocześnie nie miał widocznej emisji zanieczyszczeń – mówi dr Katarzyna Matuszek z Centrum Badań Technologicznych zabrzańskiego Instytutu. Tak powstał projekt  niskoemisyjnego paliwa stałego, który otrzymał dofinansowanie z programu „GEKON Generator Koncepcji Ekologicznych”, czyli wspólnej inicjatywy Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Pracujący nad projektem naukowcy pod kierunkiem dyrektora Instytutu Aleksandra Sobolewskiego opracowali błękitny węgiel. – Technologia jego wytwarzania jest prosta, stosunkowo tania i nieco podobna do produkcji koksu. W uproszczeniu polega na częściowym kontrolowanym odgazowaniu. zwykłego węgla. Emitowane przy tym spaliny są oczyszczane do poziomu określanego standardami emisyjnymi, a odbiorca otrzymuje paliwo o kilkuprocentowej zawartości części lotnych, dzięki czemu łatwo się rozpala. Podczas spalania w klasycznych, prostych paleniskach emituje średnio co najmniej kilkakrotnie mniej pyłu czy lotnych związków organicznych niż węgiel. Jednocześnie zwykle ma od niego wyższą wartość opałową – mówi dr Katarzyna Matuszek.
 
Zmienić przyzwyczajenia 
Znalazła się firma komercyjna, która podjęła się produkcji takiego paliwa. Na próbę wyprodukowano dwa tys. ton. By sprawdzić jaki jest efekt jego spalania w warunkach nielaboratoryjnych, oddano go jako opał zwykłym użytkownikom. Wytypowano kilka miejscowości: Roszków, Jedlina Zdrój, Żywiec, a także krakowską dzielnicę Swoszowice, oraz jedno z osiedli w Zabrzu. Mieszkańcy otrzymali błękitny węgiel za darmo. Wszędzie monitorowano poziom zanieczyszczenia powietrza, analizatory montowano także na poszczególnych kominach. Badania trwają do końca kwietnia tego roku, na ostateczne dokładne wyniki trzeba jeszcze poczekać, ale już teraz wiadomo, że powietrze w tych miejscach jest czystsze niż przed eksperymentem, emisja pyłów jest kilkakrotnie mniejsza. To szansa dla całego Polskiego górnictwa, bo zatrucie środowiska to główny argument ekologów przeciw wykorzystaniu węgla kamiennego jako paliwa opałowego.
Mimo to trudno przewidzieć, czy nowe paliwo stanie się popularne. – Ludzie są przyzwyczajeni do tradycyjnego węgla, koloru jego płomienia, sposobu rozpalania, nawet odgłosów jakie dochodzą z paleniska. Przy tym  błękitnego węgla nie potrzeba aż tak dużo jak jego tradycyjnej odmiany, w czasie spalania nie ma dymu, nic się nie kopci, dlatego użytkownicy odruchowo sypią go do pieca tyle samo, a nawet więcej niż zwykłego węgla i spora jego cześć zalega nie spalona. Pozornie więc wydaje się użytkownikom, że jest mniej efektywny. Choć przed eksperymentem jego uczestniczy byli o wszystkim informowani, jednak zwyciężały stare przyzwyczajenia – mówi dr Katarzyna Matuszek. Rozwiązaniem mogłoby się wydawać wycofanie czarnego węgla z rynku i zastąpienie go w całości błękitnym, ale jest już w użyciu wiele nowoczesnych kotłów grzewczych na zwykły węgiel, z których emisja pyłów jest niewielka. Nowe paliwo  może być za to idealne do spalania przez mieszkańców uzdrowisk, co znacznie poprawi w nich jakość powietrza.
 
Jakość za rozsądną cenę 
Jeśli nowe paliwo będzie w cenie starego, to ludzie będą średnio zainteresowani zmianą. Błękitny węgiel musi być choć trochę tańszy. Fabryka, która się zajmie jego produkcją będzie musiała więc zostać objęta  jakimś systemem dopłat. Czy da się to osiągnąć, zobaczymy, ale na razie polskie prawo nie przewiduje dopłat do produkcji paliwa. Za granicą nasz produkt jest całkowitą nowością, jednak np. w Szwajcarii, Austrii czy Niemczech nie pali się już węglem. Może zainteresowani byliby Czesi albo Słowacy, ale na razie trzeba się skupić na rodzimym rynku. Wprowadzenie i spopularyzowanie błękitnego węgla w Polsce na pewno poprawiło by jakość powietrza w przeciągu jednego sezonu grzewczego. Może nie wszyscy od razu dadzą się przekonać, ale zmiany są konieczne.
W upowszechnianiu błękitnego węgla dużą rolę może też odegrać cena. Opał jest drogi. Wielu ludzi by zaoszczędzić na ogrzewaniu spala więc śmieci. Jak się szacuje w piecach ląduje rocznie od 0,5 mln do 1 mln ton różnych odpadów, nie tylko śmieci takich  jak plastikowe butelki czy zużyte pampersy, ale nawet pocięte opony, zużyte oleje samochodowe, stare ramy okienne, zużyte podkłady kolejowe, płyty wiórowe itp. Ulatujący kominem dym – efekt takiego spalania – jest rakotwórczy i śmiertelnie niebezpieczny dla wszystkiego, co żyje. W takim dymie są również różne szkodliwe pyły, które odkładając się w glebie i wodach gruntowych, przechodzą do roślin, a z nich do naszych organizmów. Nowotwory i uszkodzenia płuc to nie wszystko co grozi ludziom narażonym na kontakt z trującym dymem. Niestety, prawo jest bezradne. Za palenie śmieci grozi kara nawet do 5 tys. zł, ale w praktyce trudno coś komuś udowodnić.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki