Polska znajduje się w ogonie Europy, jeśli chodzi o czystość powietrza. Media o przekroczeniu norm szkodliwych pyłów PM 2,5 (tych najbardziej szkodliwych) i PM 10 alarmowały ubiegłej zimy wielokrotnie. Na Śląsku w zeszłym roku było prawie 130 dni z przekroczeniami norm czystości powietrza. W dużych miastach takich jak Wrocław w samym tylko 2017 r. zanotowano 45 dni z przekroczeniami norm, a w Poznaniu była to nawet połowa poprzedniego sezonu grzewczego. Kolejna zima jeszcze nie nadeszła, a np. w stolicy Wielkopolski stacje monitorujące jakość powietrza już wykazały przekroczenia normy stężenia pyłu PM 10.
Pył nawet we krwi
O tym, jak zły wpływ na nasze zdrowie ma przebywanie w zanieczyszczonym powietrzu najlepiej wiedzą astmatycy. Jeden z pacjentów leczących się na astmę w Wielkopolskim Centrum Pulmonologii i Torakochirurgii wyznał lekarzowi, że kiedy przebywa u swoich dzieci w Anglii nie cierpi na dolegliwości związane z chorobą, która nasila się po powrocie do kraju. W dni z przekroczonymi normami pyłów na dworze nie powinny przebywać również dzieci, kobiety w ciąży i osoby starsze.
Jednak smog szkodzi każdemu. Według raportów Światowej Organizacji Zdrowia pyły PM 2,5 i PM 10 są jedną z przyczyn chorób nowotworowych oraz sercowo-naczyniowych. Dlaczego? Cząsteczki te zawierają różne składniki: siarkę, węglowodory, metale ciężkie, czy dioksyny. Pył PM 2,5 dociera do pęcherzyków płucnych, a nawet naczyń krwionośnych. Większe ziarna pyłu mogą powodować zapalenie spojówek oraz błony śluzowej nosa i gardła.
W czasie spalania w piecach węgla, drewna czy śmieci do atmosfery przedostają się najbardziej szkodliwe węglowodory. Im mniej efektywny jest proces spalania, tym więcej rakotwórczych związków dostaje się do atmosfery. Dlatego tak ważna jest likwidacja „kopciuchów”, czyli starych pieców. Szacuje się, że w Polsce wciąż dymi ponad 5 mln pieców i kotłów węglowych, z których większość stanowią właśnie „kopciuchy”, czyli piece w których spalać można dosłownie wszystko.
Uchwałą w smog
Walkę z „kopciuchami” najwcześniej, w styczniu tego roku, podjęły Kraków i Małopolska. To w tym regionie dni z przekroczonymi normami zapylenia jest najwięcej i to nawet w uzdrowiskach takich jak Sucha Beskidzka. Od połowy roku w Małopolsce obowiązuje zakaz palenia w piecach mułami węglowymi oraz mokrym drewnem. – Do sprzedaży, głównie w Małopolsce i na Śląsku, trafia 800 tys. ton mułów, czyli odpadów węglowych. W efekcie ponad 98 proc. mieszkańców regionu oddycha powietrzem, w którym nawet dziesięciokrotnie przekroczone są dopuszczalne poziomy rakotwórczego benzo(a)pirenu, a ponad 4 tys. osób rocznie umiera na choroby będące następstwem zanieczyszczonego powietrza – mówił w styczniu marszałek Małopolski Jacek Krupa. Swoją uchwałę antysmogową ma też sąsiednie województwo śląskie.
W końcu października uchwałę antysmogową przyjął jednogłośnie sejmik województwa mazowieckiego. Zakazuje ona palenia odpadami węglowymi, wilgotnym drewnem, węglem brunatnym i mieszankami z jego udziałem. W ciągu pięciu lat na Mazowszu mają być zlikwidowane najbardziej zanieczyszczające powietrze kotły, najczęściej domowej roboty, a w ciągu 10 lat kotły trzeciej i czwartej klasy, czyli takie, które także emitują sporo zanieczyszczeń. – Pojawiają się obawy, czy uda się na czas wymienić wszystkie urządzenia grzewcze. Jednak dłuższy okres osłabiałby, a nawet podważał sens uchwały – mówi Jakub Jędrak z Polskiego Alarmu Smogowego i stowarzyszenia Warszawa Bez Smogu.
Do końca listopada uchwałę antysmogową ma przyjąć sejmik województwa dolnośląskiego. – Dla całego Dolnego Śląska urzędnicy chcą wprowadzić ekologiczne piece. Ale jeszcze radykalniejsze przepisy przewidziano dla Wrocławia i dla uzdrowisk, gdzie do 2024 r. urzędnicy w ogóle chcą zakazać palenia węglem i drewnem – mówi Krzysztof Smolnicki z Dolnośląskiego Alarmu Smogowego. Wprowadzenie takiej uchwały poparło ponad 80 proc. dolnośląskich gmin.
Swoją uchwałę antysmogową ma mieć też od maja Wielkopolska. – Zakażemy spalania w piecach domowych mułu węglowego, ale także drobnego miału węglowego oraz węgla brunatnego. Dozwolone będzie używanie drewna, ale suszonego przez dwa, trzy sezony – wymienia Marzena Andrzejewska-Wierzbicka z Departamentu Środowiska Urzędu Marszałkowskiego. Urzędnicy założyli jednak długi okres przejściowy, jeśli chodzi o używanie pieców, które nie mieszczą się w żadnych standardach. Będzie można w nich palić jeszcze przez sześć kolejnych lat. Od 2028 r. za to nie będzie można na terenie Wielkopolski używać kotłów o trzeciej i czwartej klasie efektywności energetycznej. – Ten okres przejściowy jest dosyć długi w porównaniu do uchwały małopolskiej czy dolnośląskiej. Ale rozumiem, że trzeba brać pod uwagę to, że wymiana starych pieców to dla wielu rodzin duży koszt – mówi Paweł Głogowski z Poznańskiego Alarmu Smogowego.
Mandat za paloną piankę
Pytanie jednak, kto te przepisy będzie egzekwował? We wszystkich województwach, gdzie uchwały są przyjmowane taki obowiązek spadnie na gminy. W województwie śląskim, gdzie takie prawo już obowiązuje, strażnicy gminni przeszli szkolenia z zakresu kontroli. Uczyli się rozpoznawania zabronionych do palenia materiałów. – Jest jednak pewien problem. Straż miejska może na danej posesji stwierdzić, czy ktoś pali materiałem wykluczonym przez uchwałę. Nie może jednak za to wystawiać mandatów. Musi wezwać policję i dopiero ta może wystawić mandat – wyjaśnia Patryk Białas z Katowickiego Alarmu Smogowego. – Strażnicy mają więc prawo pobierać tylko próbki z palenisk, ale nie wszystkie straże na Śląsku mają narzędzia do takiej kontroli, np. pyłomierze czy mierniki wilgotności drewna – dodaje. Kłopot jest większy, gdy w gminie w ogóle nie ma straży. Obowiązek dokonania kontroli po zgłoszeniu przez mieszkańców truciciela spada wtedy na wójta i jego administrację. A ta najczęściej po prostu oddaje sprawę do sądu, co odwleka wszystko w czasie.
Poznań nie ma jeszcze uchwały antysmogowej, ale na kontrole powietrza już teraz liczą lokalni aktywiści. – Zastępca prezydenta obiecał nam, że dwa ekopatrole straży miejskiej zostaną wyposażone w mierniki badające w danym miejscu jakość powietrza. Obawiam się jednak, że póki sama świadomość ludzi się nie zmieni, będzie problem, bo ciężko jest kontrolować kilkanaście tysięcy domostw w całym mieście – uważa Paweł Głogowski. Rzecznik poznańskiej Straży Miejskiej Przemysław Piwecki przyznaje, że mierniki nie pozwalają na wykrywanie zanieczyszczeń pochodzących z konkretnego komina. Dzięki nim można jedynie stwierdzić, co dzieje się na danym obszarze, np. w dzielnicy.
Straże miejskie i gminne w całym kraju mogą za to już teraz egzekwować ustawę, która zabrania spalania śmieci. – Jest coraz więcej interwencji. Niepoddanie się kontroli jest równoznaczne z przestępstwem, co z kolei oznacza powiadomienie prokuratury – ostrzega Piwecki. Konsekwencje są o wiele poważniejsze. Za spalanie śmieci strażnik może wystawić mandat w wysokości do 500 zł, a jeśli sprawa trafia do sądu, ten może ukarać winnego grzywną nawet do wysokości 5 tys. zł. Niestety wciąż zdarzają się skrajne przypadki łamania prawa. Strażnicy odnajdują np. ślady palenia pianką lub lakierowanym drewnem w zakładach tapicerskich, a w warsztatach samochodowych zdarzało się nawet, że do pieca trafiały plastikowe zderzaki czy filtry olejowe. – Dlaczego właściciele tych zakładów nie zdają sobie sprawy, że trują również siebie? – zastanawia się Przemysław Piwecki.
Piecyk zamiast Kawki
Pozostaje pytanie o koszty proponowanych zmian: czy i kto pomoże uboższym mieszkańcom w wymianie pieców? Jeszcze dwa lata temu działał rządowy program dofinansowania takiej wymiany – Kawka. Był realizowany przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW). Na zasadzie współpracy uczestniczyły w nim Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska z całego kraju. Nowe kierownictwa ministerstwa środowiska i NFOŚiGW zlikwidowały ten program.
Kilka wojewódzkich funduszy podjęło autorskie projekty dofinansowania wymiany pieców. Na Śląsku jest to program Stop Smog. Wielkopolski fundusz przygotował program Piecyk. –
Nie możemy tych, którzy zgłosili się do nas zostawić na lodzie – tłumaczy Krzysztof Mączkowski. Tegoroczna edycja programu już się zakończyła. 344 wnioski dotyczyły modernizacji pieców albo ich wymiany na kotły gazowe, olejowe czy przyłącze do cieplika. Pożyczka (najczęściej to 15 tys. zł) ma być spłacana w okresie od 2 do 15 lat, a fundusz może ją nawet w połowie umorzyć.
Czy program będzie kontynuowany? Na to pytanie na razie nie ma odpowiedzi. Na mocy nowych przepisów Wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska przestają podlegać marszałkom, a ich zarządy są mianowane przez wojewodów. Ministerstwo Środowiska zapewnia jednak, że do 2020 r. przeznaczy 10 mld zł na poprawę jakości powietrza dzięki takim programom jak Piecyk.
Darmowa komunikacja
Dodatkowym problemem jest ograniczanie ruchu samochodowego przez samorządy w dni przekroczeń norm czystości powietrza. Poznański społecznik Włodzimierz Nowak podkreśla, że aż 45 proc. pyłów tworzących smog w czasie zimowych dni powstaje w wyniku intensywnego ruchu samochodowego. – Samochody to zużywane klocki hamulcowe, spaliny z rur, ale także rozwiewanie zanieczyszczeń, które już są. Cząstki osiadające na drogach są tym intensywniej wzbijane w powietrze, im szybciej po mieście poruszają się auta albo czym gwałtowniej hamują. Dlatego tak ważna jest płynna jazda – podkreśla Nowak. By zachęcić kierowców do zostawienia aut w domach, samorządy próbują w takie dni wprowadzać darmową komunikację miejską.
O tym, jak poważnie urzędnicy traktują problem smogu, świadczy apel, jaki w kwietniu władze Wielkopolski wystosowały do… prymasa Polski abp. Wojciecha Polaka. Prosiły w nim w o wsparcie Kościoła w informowaniu o zagrożeniu związanym ze smogiem i upowszechnianiu „czystego” spalania.